Witam drogich ewentualnych czytelników!

Jeśli tu zaglądacie, to być może zaczęliście zastanawiać się: gdzie my, do cholery, jesteśmy? Już odpowiadam, przenosiliśmy się na inny serwer. Dotychczasowy nie spełniał już swojej roli należycie. Do tego to „ś” w domenie sprawiało, że link do naszego portalu wyświetlał się cokolwiek dziwnie i ludzie pytali: co za wirusa mi tu wysyłasz? Uspokajam, to nie wirus, nie trzeba zakładać maseczki na ekran!

No więc teraz nasza strona wygląda bardziej legitnie, ale że jestem leniem, to nowy rozdział w naszym życiu rozpocznę od artykułu gościnnego autorstwa Marysi Sarenki. Autorka, wkurwiona na panoszącą się w kraju transfobię, napisała pod jakimś postem komentarz, który mnie poruszył. Opisała w nim, jak trudnym procesem jest tranzycja płciowa, i jak wiele kroków trzeba podjąć, by móc wreszcie być sobą.

Zgodziła się również na jego publikację. Doszłam bowiem do wniosku, że szkoda, by komentarz pozostał li i jedynie komentarzem, który zniknie wśród setek innych.

A że rozpoczął się Miesiąc Dumy, nie przedłużając już – zapraszam.

Tranzycja – droga trudna i wyboista

W Polsce żeby przejść tranzycję (jako ja na przykład trans kobieta, bo nie jestem trans facetem) trzeba mieć opinie seksuologa, psychologa i psychiatry NA START. Masa testów na psychikę, pisania życiorysów, jakichś tam testów IQ i miliard przesadnie już głupich testów, żeby sprawdzić „okej ale czy na pewno jesteś trans?”. Potem endokrynolog i następna masa badań, tym razem bardziej fizycznych typu próbka moczu, mri, badania krwi. Znowu potwierdzają też między innymi czy wszystko jest z tobą dobrze i czy jesteś trans. Wtedy dopiero możesz sobie sprowadzić zastrzyki jeżeli chcesz zastrzyki, z Czech, bo w Polsce nie ma. 

Cena za bycie sobą

Chcesz przestać przy każdym pokazaniu dowodu tłumaczyć się, że ten chłopak to ty albo, że jesteś własną siostrą? Obsesyjnie boisz się kupić nawet alkohol w sklepie, bo ktoś będzie chciał twój dowód i będzie cię oceniał albo często próbował stosować przemoc? Nie ma problemu! Wydaj następne tysiące na pozwanie własnych rodziców, że ci dali złą płeć i czekaj czasem i nawet lata aż sąd się ruszy i coś zrobi. Dlaczego nie można tego zrobić w urzędzie?

Dlatego, że prawnie transpłciowość nie istnieje w Polsce, nie jest w ogóle uwzględniane, że ktoś może być trans, ALE w nauce już jak najbardziej. Od lat jest to fakt potwierdzony przez topowe uczelnie i instytucje, na badaniach, które były replikowane wielokrotnie. Ich metodologia jest otwarta i wprost, bardzo rzadko wadliwa czy wątpliwa. Liczby nie są podane ot, tak se, jak w badaniach katolickich czy prawicowych na ten temat, gdzie w zasadzie to jest zawsze „tyle osób mi wyszło, nieważne jak”. (Tak zwany IDZD – przyp. red.)

„Z czymś takim to do psychiatry!”

Mam iść do psychiatry? Byłam tam. Tak jak u kilku innych specjalistów. Całe życie próbowałam zrozumieć, co jest ze mną nie tak i czemu boję się patrzeć w lustro, czemu płaczę codziennie po obudzeniu. Nie pomogło nic i tylko pogrążałam się w coraz większej depresji. Kiedy nic mi nie sprawiało szczęścia, zobaczyłam że zwykłe wyjście na zewnątrz w sukience, usłyszenie do siebie „ona” czy „och, pani… pan, przepraszam pomyliłam się” potrafiło mi dać tyle euforii, że skakałam ze szczęścia. 

Tranzycja naprawdę ratuje życie!

Kiedy wreszcie dostałam hormony, stopniowo coraz bardziej zaczęłam kochać swoje ciało i byłam szczęśliwa z każdej nowej zmiany. Samo to, że rosną mi piersi i to czuję dawało mi poziom ekscytacji na następny miesiąc. Nigdy więcej już nie bałam się luster, jestem piękna. To nie jest żadne zaburzenie, „facet chcący atakować kobiety” jak to mówią TERF-y, nie jest to też fetysz. Jestem szczęśliwa tak bardzo, że mogę teraz sprawiać szczęście innym w swoim życiu. Dla ludzi na ulicy jestem pani, dla swojej dziewczyny jestem ona, dla przyjaciół jestem ona, dla lekarzy jestem pani, dla sądu jestem pani, dla siebie jestem pani.

Tranzycja jako terapia afirmatywna

Czemu ważniejszy ma tu być jakiś losowy frustrat z ulicy, który myśli, że wie lepiej niż nauka i że ma w ogóle prawo wpieprzać się do tego co robię ze swoim własnym życiem? Zawsze mówią, „lekarz zdiagnozuje ci wszystko byle mieć pieniądze” ale w takim razie co z badaniami naukowymi, co z dowodami? I dlaczego wolą zarabiać tak, jeżeli zamiast dać ci widzieć się z endokyronogiem raz na kilka miesięcy na odnowienie recepty, mogliby zmusić cię do regularnej terapii konwersyjnej raz na tydzień w gabinecie, a endokrynolog mógłby dużo więcej zarobić próbując znaleźć taką konfigurację dla ciebie, która uprzykrzy ci myślenie o kobiecości?

 To nienawiść się leczy i jej pozbywa, bo szkodzi.

Śródtytuły autorstwa redakcji

One thought on “Tranzycja w Polsce – artykuł gościnny, z wnerwienia powstały”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *