Nauczanie zdalne, które rozpoczniemy 20 grudnia 2021 roku, a zakończymy prawdopodobnie
9 stycznia 2022 roku, nie powinno nas już bulwersować?

Mnie nie bulwersuje samo nauczanie zdalne, jak te cholerne priorytety, które będą na siłę udowadniane.

Wśród moich koleżanek i kolegów, znowu usłyszałam głosy dość zdumiewające.
Co z tym nauczaniem zdalnym począć?

Wiele zależy od priorytetów.
Okazuje się, że w samym uczeniu nie idzie
o uczenie, ale testowanie. Nie inaczej ma się sprawa z nauczaniem zdalnym.
Liczne zastępy nauczycieli wyruszyły na poszukiwanie nowych form sprawdzania wiedzy oraz umiejętności uczniów.
Mało kto w tym wszystkim zdaje się zwracać uwagę na atrakcyjność danej formy oraz jej przystępności dla ucznia.
W większości jest zastanawianie się nad tym, jak poddać ucznia pełnej kontroli.

Czy w Polsce nauczyciele nauczyli się traktowania dzieci i młodzież jako ludzi?

Nauczyciele najczęściej nakazują, rozkazują, zabraniają, co finalnie doprowadziło do sytuacji,
w której dzieci uczą się nie po to, aby się rozwijać, ale aby zdobywać oceny.
Za najlepsze zachowanie doceniani są ci, którzy karnie wykonują kolejne zadania.

Posłuszeństwo i podległość, które zagościły
w budynkach polskich szkół dawno temu, zdawały się nie tak widoczne, dopóki nauka odbywała się stacjonarnie.
Kiedy jednak liczni nauczyciele próbują przenieść swoje praktyki więziennych klawiszy do sieci, wszystko widać.

Wylało się.

Szukają narzędzi, które pomogą im sprawować kontrolę i karać uchybienia wobec wyznaczonych przez nich zasad.

Szukają i znajdują.

Na przykład portale do tworzenia sprawdzianów, które mają uniemożliwiać ściąganie.
Na odpowiedź dają bardzo mało czasu, krytycznie mało czasu i ostrzegają się nawzajem przed możliwościami, jakie daje świat mediów.
Że można zamrozić ekran, że można na YouTube znaleźć sposób, dzięki któremu poznamy poprawne odpowiedzi w testach tworzonych na niektórych aplikacjach.

Tymczasem samo włączanie kamer i mikrofonów na żądanie nauczyciela potrafi w znacznym stopniu naruszyć prywatność ucznia i być po prostu stresujące.

W pokoju obok, jeśli czasami nie w tym samym, znajduje się młodsze rodzeństwo, które nie bardzo bierze pod uwagę fakt, że starszy brat lub starsza siostra jest właśnie testowana lub odpytywana. Rodzice pracujący zdalnie też używają kamer i mikrofonów.
Można mnożyć, ale wystarczy napisać, że uczeń może z różnych przyczyn nie chcieć być inwigilowany.

I ma takie prawo!!!

Zastanówmy się, co uzyskamy, jeśli uczeń pokornie włączy kamerę i mikrofon. Kontrolę?

Kontrolę, przeciwko której jako dorosłe osoby się buntujemy?

Co stracimy, jeśli uczeń jej nie włączy?
Możliwość wystawienia oceny zgodnie
z jakimś spaczonym poczuciem sprawiedliwości?

Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do stawiania stopni w skali sześciostopniowej, że nie potrafimy inaczej?

Nie potrafimy dostrzec, że w tej nietypowej sytuacji, autonomia ucznia jest ważniejsza? Dbanie o jego rozwój, niekoniecznie ocenianie. Szczególnie ocenianie, które przypomina jakąś paranoiczną próbę złapania ucznia na błędzie.

Czas zdalnego nauczania, to czas, kiedy powinniśmy wszyscy motywować się pozytywnie. Bardziej marchewka niż kijek.
Do pracy, do uczenia się, do działania. Ważniejsze są w tym przypadku relacje, dodam, pozytywne, niż zabawa w policjantów i złodziei.

Nauczycielu!

Jeśli nie widzisz w tej próbie permanentnej inwigilacji niczego, co warto krytykować, to nie powinieneś pracować z dziećmi i młodzieżą.

Nie generuj niepotrzebnych priorytetów.
To zaledwie tylko 7 dni nauki zdalnej.

Nauczanie zdalne nie musi być udręką!

Beata Molik

Moja strona na Facebooku – zapraszam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *