„PRANIE MÓZGU” NIEPOTRZEBNE, GDY MÓZGU NIE MA…

Prawicowa, ultrakatolicka tiktokerka „Najjjka” (na Facebooku udzielająca się jako „Natalia Joanna”) w ten oto sposób skomentowała śmierć pani Izy w pszczyńskim szpitalu: „Bardzo dobrze, że tak się stało! Bo mimo wszystko to nie ludzie mają decydować o tym, które dziecko przeżyje, a które nie”. Tak więc zdaniem „Najjjki” to dobrze, że lekarze stchórzyli i nie przeprowadzili zabiegu. Pani Iza wprawdzie zmarła, ale przynajmniej nie doszło do największego zła… Czyli aborcji.

Najjjka

Choć dziecko i tak by zmarło, bo nie miało najmniejszych szans na przeżycie. Następnie tiktokerka „Najjjka”, która pewnie nigdy żadnej szkoły nie oglądała od środka, a jej jedyną formą edukacji była katecheza na plebanii, kazała „wrócić na lekcje biologii wszystkim osobom, które uważają, że płód to nie jest człowiek i że można się go pozbyć”.

Szybko jednak wróciła do sprawy tragicznie zmarłej kobiety: „Pytaliście Boga o zdanie? Nie, nie pytaliście! Bo wy patrzycie tylko na to, żeby w życiu wam było delikatnie, żebyście mogli sprawiać sobie przyjemność z partnerem ile wlezie i nie ponosić za to żadnej konsekwencji! (…) Bardzo dobrze, że lekarze nie popełnili tutaj grzechu związanego z aborcją, bo mieliby krew na rękach, tak jak wy”…

Ponieważ tiktokerka „Najjjka” stara się utrzymywać w tajemnicy swoje personalia, więc ja je Wam usłużnie ujawniam… Ta sucz nazywa się Natalia Rusin, ma 22 lata, pochodzi z wielodzietnej rodziny (ma 6-cioro rodzeństwa) i mieszka w Rybniku (podobno w jakiejś „odcywilizowanej części miasta”). Jest bardzo aktywna w mediach społecznościowych, no i znana z bardzo kontrowersyjnych (czytaj – skandalicznych) poglądów oraz wypowiedzi. Gustuje w tematach wiary, religii, relacji społecznych, seksualności oraz ruchów pro-life.

Jak łatwo się domyślić, ta „dumna katoliczka” (tak sama siebie określa Najjjka) jest zdecydowaną przeciwniczką osób LGBT, aborcji i wielką zwolenniczką całkowitego jej zakazania: „Ja osobiście się bardzo cieszę mimo wszystko, że wyszła taka ustawa, bo przynajmniej żadne dziecko na tym nie ucierpi w brzuchu mamy. To wy (…) prowadzicie chorą selekcję, na którą Pan Jezus się absolutnie nie zgadza. Widzę, że wy chcecie mieć po prostu krew na rękach, zezwalając na aborcję! Owszem, ja uważam, że lekarze źle postąpili w tym przypadku, bo na pewno było jakieś inne wyjście!”.

Natalia Rusin aka Najjjka nie ukrywa, że wychowała się w rodzinie katolickich fundamentalistów i stąd m.in. jej skrajnie negatywny stosunek do osób LGBT oraz aborcji, nawet tej mającej na celu ratowanie życia kobiety. Deklaruje silne przywiązanie do wartości chrześcijańskich, nauki kościoła i tradycyjnego modelu rodziny, propaguje zakrywanie przez kobiety ciała i życie w skromności oraz czystości. Co ciekawe jednak, chwali się jednocześnie publicznie swoim bardzo bujnym życiem uczuciowym i erotycznym. Choć to „dziewczę” ma zaledwie 22 lata, przyznaje się do związków z ok. 30 mężczyznami… Możliwe jednak, że nieco się przechwala. W każdym razie zamieszczała do niedawna na TT „kalendarium” swoich związków z facetami (imiona partnerów, długość trwania itd.).

Można więc powiedzieć, że Najjjka „cnoty niewieście” ma nie tylko bardzo głęboko ugruntowane, ale chyba także nieco już hmmm… wyeksploatowane. Mamy zatem do czynienia z takim nowszym modelem niepokalanej Marty z d. Kaczyńskiej, która ponoć kazała zamontować w swojej sypialni kamery, by po latach pamiętać choć twarze odwiedzających ją amantów, skoro imion i nazwisk większości z nich nigdy nie poznała. Na zakończenie tej notki biograficznej dodam jeszcze, że mamuśka bogobojnej „Najjjki” pozuje na najgorliwszą katoliczkę RP. Ale gdy zdarza jej się zamieszczać na livie córeczki na TT jakieś wpisy, to jest to z reguły potok bluzgów, w tym także wulgarne groźby karalne pod adresem osób niewierzących…

Skandalicznymi wypowiedziami „Najjjki” o śmierci pani Izy i jej nienarodzonego dziecka zajmuje się już Ośrodek Monitorowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Zostały one również zgłoszone do prokuratury. Ale nie to jest najważniejsze… Pewnie jesteście w niemałym szoku czytając to, co właśnie czytacie. I zastanawiacie się, po jaką cholerę zawracam Wam głowę antyaborcyjnymi fobiami i erotycznymi doświadczeniami jakieś młodocianej, rozhuśtanej emocjonalnie katolickiej idiotki. Która swoją pseudoreligijnością i rzekomą troską o płody w łonach matek próbuje prawdopodobnie tylko zamaskować głęboko zakorzenione kompleksy, ale także zdobyć popularność i uznanie rówieśników…

Otóż postanowiłem napisać o niej z kilku powodów. Bo obawiam się, że nie jest to tylko jeszcze jedna nawiedzona, skandalizująca niedojda, której „gwiazda” zabłysła na krótko w mediach społecznościowych i za kilka miesięcy zgaśnie. Na TikToku obserwuje ją 250.000 użytkowników, a na Instagramie – 50.000. To zapewne (niestety) głównie ludzie bardzo młodzi, bo w zasadzie tylko ich może zainteresować i zaimponować im „coś” tak bezdennie głupiego, jak Natalia Rusin „Najjjka”z Rybnika. Obawiam się, że jest to nie tylko nowszy model Marty Kaczyńskiej, ale także Kai Godek. I tylko kwestią czasu jest to, kiedy stanie się aktywistką ruchu pro-life, domagającą się kar dożywocia dla kobiet usuwających ciążę oraz lekarzy.

Potem Najjjka rozpocznie współpracę z TV Republika lub mediami Rydzyka. A za 2 lata albo zobaczymy ją na listach wyborczych PIS (lub Konfederacji), jako przedstawicielkę nowej fali prawicowych polityków, albo wyląduje w „kurwizji”. Czyli pójdzie w ślady Ogórek, też przecież kompletnej debilki, wyśmiewanej kilka lat temu przez dosłownie wszystkich. Skoro Natalia Rusin już w tak młodym wieku potrafi, z powodów światopoglądowych lub religijnych, publicznie cieszyć się ze śmierci wspaniałej kobiety, to co będzie się dziać w jej łbie, gdy już dorośnie? I gdy zostanie poddana „praniu mózgu” przez starszych, bardziej doświadczonych oszołomów pokroju Godek, Czarnka, Jędraszewskiego, Gądeckiego lub Wróblewskiego…

Właśnie o Godek, Kempie, Wróblewskim, Dzierżawskim i innych antyaborcyjnych oszołomach miał być pierwotnie ten post, bo jest to kontynuacja poprzedniego tekstu. No i poniekąd jest właśnie o nich, bowiem ta gówniara „Kajjjka” to taka Godek w stadium embrionalnym. Ta sama obłuda i jad, ta sama nienawiść do przedstawicielek własnej płci i wytykanie im, że mają czelność chcieć współżyć ze swoimi partnerami, ale nie zachodząc w ciążę. W ustach Natalki z Rybnika, przeskakującej facetom z łóżka do łóżka, to są szczyty hipokryzji, ale być może także objawy chorej zawiści lub zazdrości – syndrom odrzucenia u dorosłego dziecka z rodziny dysfunkcyjnej, niestabilnego emocjonalnie i nie potrafiącego tworzyć udanych związków.

To, co szajbnięta „Najjjka” wypisuje anonimowo na forach społecznościowych, jest całkowicie zbieżne z tym, co myślą wszelkiej maści „obrońcy życia poczętego”. Tylko że oni nie bardzo mogą to głośno powiedzieć do kamer. Ale jestem przekonany, że nawet śmierć pani Izy nie zmusiła ich do zweryfikowania swoich fundamentalistycznych poglądów. Nadal krzyczą o konieczności całkowitego zakazu aborcji, choć mają pełną świadomość, że wprowadzenie takiego drakońskiego prawa pociągnie za sobą śmierć tysięcy kobiet, które znajdą się w podobnej sytuacji, jak pani Iza. Rocznie w Polsce wykonuje się ok. 1000 legalnych aborcji, z tego 90% ze względu na duże wady płodów i zagrożenie życia matek. Ile Polek będzie musiało umrzeć, by ci psychopaci w końcu pojęli, że to życie, zdrowie i bezpieczeństwo kobiety jest najważniejsze, a nie życie 8-tygodniowego płodu?

Antyaborcyjna bździągwa z Najjjka Rybnika, głupia i naiwna, zachłystująca się swoją popularnością i rozpoznawalnością, jest dla starych wygów ruchów pro-life zbyt łakomym i jednocześnie łatwym kąskiem, by nie chcieli zdyskontować tej jej popularności. Tak jak Kaczyńskiemu potrzebni są radykałowie, chamy i zwykli bandyci spod znaku Bąkiewicza, którzy nie muszą zawracać sobie głowy kulturą osobistą, poszanowaniem dla prawa lub poprawnością języka, tak dla Godek, Wróblewskiego i ich antyaborcyjnych kamratów durna bździągwa może okazać się bardzo przydatnym narzędziem. Odwala za nich kawał dobrej roboty, a nic ich nie kosztuje. Nawet gdy złamie prawo będą mogli umyć ręce i powiedzieć „to nie my, to ona!”.INSTYTUT.

W poprzednim poście napomknąłem o planach powołania do życia Polskiego Instytutu Rodziny i Demografii. Nazwałem go nowym „instytucjonalnym bękartem PIS-u”. Choć właściwie powinienem go nazwać „instytucjonalnym burdelem PIS-u”, pełnym mało atrakcyjnych dziwek, ale za to bardzo wysoko wyceniających swoje usługi. O tym dziwolągu i uprawnieniach, jakie mają mu przysługiwać, napisano już całkiem sporo. Właściwie poza Nowogrodzką trudno znaleźć kogoś, kto popierałby utworzenie tego Instytutu. Bo też jest on zupełnie niepotrzebny i bardzo szkodliwy. Niemal wszyscy podkreślają, że chodzi wyłącznie o upolitycznienie kolejnej dziedziny naszego życia, działania propagandowe oraz, jak zwykle, o wielkie pieniądze dla kilkudziesięciu członków partii. Zadania, jakie ma rzekomo spełniać Instytut, są z powodzeniem realizowane przez istniejące już od lat instytucje: Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, GUS, Rządową Radę Ludnościową, Komitet Nauk Demograficznych PAN oraz wyższe uczelnie.

Jeśli więc nie chodzi o te dotychczasowe kompetencje instytucji już istniejących, to widać chodzi o jakieś inne, których te instytucje nie posiadają. Między bajki można włożyć zapewnienia PIS-dzielców, że celem Instytutu będzie monitorowanie procesów demograficznych, badanie przyczyn spadku liczby urodzeń w Polsce i ewentualnie działania na rzecz zwiększenia tej liczby urodzeń. Nie trzeba wydawać rocznie 30 milionów zł i zatrudniać setek ludzi, by poznać odpowiedź na pytanie: „dlaczego Polki rodzą mniej dzieci?”. Gdy się spojrzy na to, co działo się na ulicach polskich miast po zeszłorocznym wyroku TK, gdy się wie, co spotkało panią Izę z Pszczyny, gdy się widzi mordy oraz słyszy słowa tego poj*ba Czarnka i członków Episkopatu, gdy się widzi degradowanie kobiet do roli inkubatorów i pozbawianie ich wszelkich praw, a zarazem galopującą inflację i zapowiedzi kryzysu gospodarczego, to odpowiedź na to pytanie jest oczywista…

Dziś, w państwie rządzonym przez Kaczyńskiego i jego bandę degeneratów oraz religijnych oszołomów, kobieta decydująca się na macierzyństwo wykazuje się większa odwagą i determinacją, niż dawni żołnierze wyruszający na wojnę.Wśród nowych zadań i uprawnień, jakie będzie mieć nowy Instytut, a o których jakoś PIS-dzielcy mówią bardzo niechętnie, będą te o charakterze czysto politycznym i prokuratorskim. PIRiD będzie bowiem mieć charakter podobny do IPN, jego funkcjonariusze nie będą ponosić praktycznie żadnej odpowiedzialności. Będzie mógł m.in. wszczynać postępowania sądowe w sprawach rodzinnych i pełnić w ich trakcie rolę właśnie oskarżyciela. Będzie mógł wszczynać postępowania administracyjne, także te niekorzystne dla rodziców. Będzie mieć dostęp do wielu chronionych RODO dokumentów i danych osobowych.

Kobieta, której ciąża została „zarejestrowana”, a która poroniła np. w 3 miesiącu, może jakoś uniknie wizyty Policji. Ale na pewno nie uda jej się uniknąć przesłuchania przez urzędnika Instytutu. Pomysłodawcą powołania Instytutu był oczywiście nasz kochany Bartłomiej Wróblewski. I Kaczyński jakoś tak podejrzanie ochoczo przystał na tę propozycję. Trudno oprzeć się wrażeniu, że był to ukłon Nowogrodzkiej w stronę najbardziej konserwatywnego skrzydła w partii, do którego należą wszyscy bez wyjątku „obrońcy życia poczętego”, a których związki z Ordo Iuris są oczywiste. W zasadzie to można ich nazywać „agendą Ordo Iuris” w polskim parlamencie. Niewykluczone również, że zgoda Kaczyńskiego na powołanie Instytutu była formą „rekompensaty” dla polityków i działaczy pro-life za niedawne odrzucenie projektu ustawy o całkowitym zakazie aborcji.

Prezes wiedział, pomny doświadczeń z jesieni 2020 r., że przyjęcie tego projektu znów spowoduje wyjście na ulice milionów wściekłych Polek. I dalszy spadek notowań PIS, bowiem całkowity zakaz aborcji przestał się podobać nawet ich własnemu elektoratowi. Ale z drugiej strony Kaczyńskiemu zależy na każdym głosie w Sejmie. Więc PIS samo pomogło utrącić projekt ustawy, ale na tym samym posiedzeniu Sejmu przegłosowało dalsze prace nad ustawą o powołaniu Instytutu. Zapewne jednoczesne wprowadzenie do porządku obrad akurat tych dwóch spraw też nie było przypadkowe…Instytut będzie organem czysto politycznym, wybieranym przez Sejm. Można przy wyborze jego władz spodziewać się więc koalicji PIS, SP oraz Konfederacji.

Prezesa PIRiD, wybieranego na 7-letnią kadencję, będzie równie trudno usunąć ze stanowiska, jak Prezesa NIK. To też daje do myślenia… Nawet gdy PIS przerżnie wybory, to i tak na czele Instytutu pozostanie zgraja prawicowych i katolickich oszołomów. Choć Wróblewski dziś zapewnia, że zgłaszając pomysł utworzenia Instytutu wcale nie siebie widział jako jego Prezesa, to ja temu skurw… nie wierzę. Nie mam również wątpliwości, że nawet jeśli wśród kierownictwa nowej instytucji nie znajdzie się Kaja Godek, to znajdą się jej zagorzali wyznawcy i współpracownicy. Choćby PIS-da Dominika Chorosińska, następny wzorzec „Matki Polki”, na każdym kroku głosząca zasady dekalogu oraz wartości rodzinnych i jakoś potrafiąca je łączyć z sypianiem i z mężem, i z kochankiem. I z zachodzeniem w ciążę z oboma…

Dziękuję za uwagę.I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…

Jacek Nikodem vel Jacek Awarski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *