Szynka w sklepach, wielka mapa Polski z zaznaczonymi ośrodkami przemysłowymi, rozmowa z robotnikami twarzą w twarz i słynne “Pomożemy”. W tle intrygi, które tę idyllę (na miarę polskich możliwości) mają ukrócić. Czy warto iść na nowy film o Gierku?

Seans rozpoczyna śnieżna noc, kiedy pod zwyczajny, jednorodzinny dom podjeżdża auto, a za nim milicyjna nyska. Podpis mówi, że jest to noc z 12 na 13 grudnia 1981. Internowany zostaje… jeszcze do niedawna przywódca Polski Ludowej, Edward Gierek. Jak to się stało?

Cofamy się w czasie. Ten sam dom. Do Gierka przyjeżdża z propozycją partyjny towarzysz, niejaki Maślak… Wkrótce Gierek zostaje pierwszym sekretarzem, a prezent z tej okazji wręcza mu…pewien generał w okularach. Edward szybko zdobywa sympatię jako “swój chłop”, przyjaciel robotników. Polska rozwija się tak szybko, jak dawno się nie rozwijała, a na jej mapie przybywa kolejnych inwestycji. Fajnie jest to w filmie pokazane, jak na wielkiej mapie powieszonej w gabinecie Pierwszego Sekretarza zapalają się, od Bałtyku po Tatry, kolejne żaróweczki, oznaczające oddanie do użytku nowej fabryki. Przemysł kwitnie. Sklepy są coraz lepiej zaopatrzone. Do użytku oddaje się coraz więcej mieszkań- co prawda z wielkiej płyty, ale są. Do tego- dzięki interwencji „Edzia”- z łazienkami i widną kuchnią! I komu to przeszkadzało?…

Polak Polakowi Polakiem

Komuś jednak przeszkadzało. Wokół tytułowego bohatera pojawiają się nieprzychylne mu osoby, chcące strącić go ze stołka pod pretekstem zbytniego zadłużenia państwa. Warto tu dodać, że owo zadłużenie w porównaniu do dzisiejszego nie było duże, ponadto pieniądze inwestowano. Wielce wymowna jest scena, w której amerykańscy bankierzy dyskutują, jak by tu “upchnąć” pieniądze, bo kapitał musi krążyć.. Wybór pada na środkową Europę, pieniądze mają być pożyczane w formie patentów na technologie- na Zachodzie przestarzałe, dla ówczesnej Polski innowacyjne. 

Rafał Woś doradcą Gierka 😀

Choć amerykańscy banksterzy z Citibanku dbają o swój interes, a nie o polski przemysł, na tamtym etapie pożyczki były dla społeczeństwa korzystne. Ekonomiści radzą jednak Gierkowi, by ciął inwestycje. I tu ciekawostka, jednego z podesłanych przez Jaruzela ekspertów gra… Rafał Woś. Kiedy Pierwszy Sekretarz chce z partyjnymi towarzyszami przeanalizować kwestię zadłużenia, ci pod różnymi pretekstami opuszczają zgromadzenie. I tutaj kolejny easter egg: jeden z partyjniaków radzi, by zająć się jednak… książką Wisłockiej. Nieco mnie rozbawiło nawiązanie w takim momencie do innego filmu, którego akcja dzieje się w tamtych czasach- “Sztuki kochania”.

Podstawieni ekonomiści? Źli doradcy? To jeszcze łagodnie. Antygierkowski spisek posuwa się do rzeczy o wiele gorszych. Jakich? Zobaczycie sami.

„Zady i walety” filmu

To, czego mi w tym filmie zabrakło, to ukazania młodości Edwarda Gierka i jego dochodzenia do tak wysokiej pozycji w partii, a potem w kraju. Mamy wspomniane, że był zwykłym robotnikiem ze Śląska, ale z jego przeszłości nie pokazane było nic. Jest to o tyle zrozumiałe, że z takimi wstawkami film byłby za długi, ale jakieś sceny jednak być powinny. Widz nie ma okazji bliżej zapoznać się z tą postacią. Poznajemy tytułowego bohatera tuż przed tym, jak zostaje Pierwszym Sekretarzem.

Można również zarzucić, że Edward Gierek pokazany jest wyłącznie ze strony pozytywnej- prawdziwy przyjaciel ludu, otoczony przez wrogów, chcących odebrać mu władzę. Początkowo nie zgadza się na proponowane przez (zaszantażowanego) premiera podwyżki cen.

Edward Gierek w filmie

To są zbyt poważne sprawy, by je zostawiać jakimś ekonomistom. My się wyżywimy. Ekonomiści się wyżywią. A co z ludźmi?

A przecież propozycja zostania Pierwszym Sekretarzem nie wzięła się znikąd. Nawet, jeśli został wybrany na pionka, to musiał być wcześniej popularny w partii. To nie PiS, że Kaczor wybiera marionetkę w postaci Andrzeja- Gierek głupi nie był i jednak chciał w jakiś sposób uniezależnić Polskę od ZSRR. Muszę jednak przyznać, że podoba mi się Koterski w tej roli. Dobra była również Agnieszka Więdłocha jako Marzena. Za to Pawlicki w roli Jaruzelskiego to jakaś pomyłka. Od początku mi zgrzytał,  może dlatego, że pamiętam go jako jednego z cichociemnych z “Czasu honoru”. Amerykańscy bankierzy mówią po angielsku z tak polskim akcentem, że od razu rzuca się to w oczy (dobra, tu raczej w uszy). O żonie Gierka się nie wypowiem, dla mnie to i tak zawsze będzie Hanka w kartonach. Za to scenografia jest wspaniała! Zwłaszcza te stare samochody, na które aż miło patrzeć. Jeździłabym.

Co się działo za Gierka?

No i ciekawym zabiegiem były wydarzenia historyczne rozgrywające się niejako „w tle” („mamy problem, Polak został papieżem!”). Ciekawa jestem też, czy ktoś oprócz mnie zwrócił uwagę na moment, kiedy położono podwaliny pod plan Sachsa-Liptona?

Nie można pominąć końcowej analogii do czasów obecnych. Porównano zadłużenie za Gierka i obecnie. Cóż za psikus- teraz jest wyższe, i to nie tylko w Polsce. Ile mieszkań budowano wtedy, a ile obecnie? Aha, jeszcze jedno… Wtedy, kiedy podstawowe produkty podrożały, robotnicy zaczęli strajkować, przyspawali lokomotywę do szyn i zablokowali transport żywności idącej na eksport. Teraz też drożeje… Absolutnie nic nie sugeruję!

Czy zatem warto pójść do kina na film “Gierek”? Moim zdaniem warto. Mimo niektórych niedociągnięć i uproszczeń, film na pewno spodoba się socjalistom i pasjonatom historii.