O rodzinie matki napisałem wcześniej, może jeszcze kiedyś do tego wrócę. Rodzina ojca jest znacznie ciekawsza. Aczkolwiek nigdy dygnitarskich godności jej członkowie nie pełnili, jednak z dawien dawna to ród szlachecki, Lubiczem się pieczętujący, ze wsi Bajki w puszczy Knyszyńskiej się wywodzący. Przodek stawał jako rycerz chorągwii Ziemi Mazowieckiej pod Grunwaldem. Więcej o tej historii mógłby opowiedzieć mój stryjeczny brat Jurek, który nawet własnym sumptem stworzył i wydał drukiem historię rodu Bajkowskich pod koniec lat 80 ubiegłego wieku, ale chciał wtedy za to tomiszcze tysiąc złotych… A na zachętę podesłał mi fragment dotyczący mojej osoby, w którym jak wół stało, że w Sylwestra 88 wziąłem ślub z N/N. A był i na ślubie i na weselu, tylko nie chciało mu się sprawdzić personaliów mojej pierwszej żony…

Dzisiaj w Polsce żyje ok 600 osób, noszących to nazwisko, wszystkie są w jakiś sposób ze sobą spokrewnione. Dziadek Ludwik urodził się w majątku Wilków leżącym pomiędzy Grójcem a Rawą Mazowiecką jako jeden z siedemnaścioga rodzeństwa. Majątek nie był wielki, ok 400 mórg, czyli mniej więcej 200 hektarów. Dlatego dziadek osiedlił się w Warszawie, a w zasadzie w bliskim sąsiedztwie, bo na terenach dzisiejszej Woli, ulicy Elekcyjnej, Górczewskiej w rejonie szpitala budowlanych. Wówczas to były tereny majątku Zajkowskich, czyli rodziny mojej babci Józefy. Pradziadek Zajkowski był jednym z członków grupy producenckiej, która wyhodowała odmianę cebuli „Wolska” uprawianą po dziś dzień. Babcia była jedną z dziewiętnaścioga rodzeństwa. Dziadkowie ślub wzięli w końcu lat dwudziestych, na świat przychodziły dzieci. Marychna, moja chrzestna, Ryszard, moj ojciec Jan, Andrzej i Basia.

Zarówno Bajkowscy, jak i Zajkowscy to rodziny tatarskie. Oczywiście, dawno wymieszane ze Słowianami i nie tylko, ale tatarskie geny są silne i to widać po naszych gębach. Zajkowscy są spokrewnieni z Sienkiewiczami, więc i mnie ze sławnym pisarzem łączy dalekie pokrewieństwo.

W czasie wojny dziadek miał firmę transportową, między innymi wywoził śmieci z terenu Getta. I zdarzało się, że pod tymi śmieciami wyjeżdżali też Żydzi. Groziła za to czapa. Po wojnie majątki zostały odebrane i rozparcelowane. Byli właściciele mieli zakaz zbliżania się do nich bliżej niż na 50 kilometrów. Warszawa była zburzona i spalona. Dziadek z tych gruzów i pogorzelisk ocalił sporo dobra, głównie solidnych mebli. Rozparcelowany został także majątek Zientarskich opodal Ożarowa Mazowieckiego. Tych Zientarskich od motoryzacyjnych programów w TVP. Podzielony na pięciohektarowe spłachetki trafił w ręce okolicznych rolników. Działka z dworem, czworakami, stajnią, inspektami etc przypadła Zdulskim. Rodzina dworusów nie miała pojęcia o gospodarowaniu, dziadek jako syn kułaka kupić nie mógł. Ale mógł wydzierżawić. Zdulscy zostali jako pracownicy u dziadka. Pod koniec lat pięćdziesiątych terror zelżał. Dziadek najpierw odkupił od Zdulskich dzierżawione gospodarstwo, potem kupił kolejne pięć hektarów po drugiej stronie ulicy, nieco bliżej miasta.

Wybudował tam dom. Z zewnątrz niepozorny, wtedy nie można było inaczej. Szeroki na osiem metrów, dwadzieścia długi. I na całej tej długości były trzy pokoje w amfiladzie. Dzieliły je tylko czteroskrzydłowe drzwi. Na codzień drzwi były zamknięte, pokój szczytowy od ulicy był gabinetem dziadka. Stało tam biurko ciut mniejsze od stołu pingpongowego, za nim fotel, w którym dziadek zasiadał. Na ścianie za nim wisiała rodowa szabla, portret pradziadka i herb rodziny. W środkowym pokoju sypiał stryj Ryszard. Choć najstarszy z braci najdłużej opierał się pokusom założenia własnej rodziny. Choć nie był również singlem – spotykał się z Jadwigą, kierowniczką w CNOSie, czyli centrali nasiennej. Jej budynek stał za stacją PKP obok spółdzielni ogrodniczej, w której Ryszard prezesował. Miał również zakład obróbki drewna, produkował okna inspektowe i skrzynki na warzywa. W jego pokoju stał duży szafkowy zegar, wybijający godziny gongiem, pojedynczy gong rozlegał się co kwadrans. Z tego pokoju wychodziło się na werandę, a z niej do ogrodu, a w zasadzie mini parku.

Jadalnia była od zachodu. Pod ślepą zachodnią ścianą był olbrzymi kredens z litego drewna. Centralnie na środku stał rozkładany stół. Złożony był wielkości dwóch stołów do pingponga. Rzeźbione dębowe nogi miały kształt potężnych lwich łap, pośrodku była dodatkowa noga podpierająca konstrukcję po rozłożeniu. Dodatkowe deski na codzień stały na werandzie.

W niedzielę tapczanik Ryszarda był wynoszony, drzwi rozdzielające pokoje otwierane. Stół rozsunięty na całą długość miał jakieś 12 metrów dłgości. Na rodzinne obiady niedzielne u dziadka zjeżdżało się po 30-40 osób tydzień w tydzień. W kuchni królowała pani Marysia, babcia dyrygowała, doprawiała i dosmaczała potrawy wjeżdżające na stół. Jej specjalnością był tort orzechowy, do dziś pamiętam jego smak. Niepowtarzalny.

Po obiedzie stół wracał do swojego normalnego rozmiaru. Na werandzie na przykrytych zielonym suknem stolikach kwitł bydż, w okolicach dziadkowego biurka rozmowy o polityce, gospodarce, etc. Towarzystwo rozjeżdżało się późnym wieczorem.

Po wybudowaniu domu dziadkowie w nim zamieszkali, stary drewniany dwór po Zientarskich został rozebrany, na jego miejscu dziadek zaczął stawiać dom dla Andrzeja, który choć najmłodszy z braci, jako pierwszy się ożenił z Krysią Święcicką, córką właścicieli również rozparcelowanego przez komunę majątku Święcice. Mimo focha spowodowanego mezalinsem popełnionym przez mego ojca dziadek zadbał i o niego. Na Zientarówce, bo tak nazywano rozrastającą się na terenie po Ziętarskich dzielnicę Ożarowa, nie było już gruntów do kupienia. Takowe były w Ołtarzewie z parcelacji majątku Girdwojnia. Ołtarzew to była wieś wokół kościoła seminaryjnego księży Pallotynów, sąsiadująca od wschodu z Zientarówką, tam była to tzw kolonia Ołtarzew, czyli zabudowa jednorodzinna na małych działkach, wykupionych głównie przez pracowników fabryki kabli i huty szkła. Majątek Girdwojnia leżał na południe od drogi krajowej nr 2 i rozciągał się aż pod odległy o sześć kilometrów Żbików. Równolegle do drogi nr dwa jakieś pół kilometra na południe biegły tory kolei kaliskiej. Dwór Girdwojnia i tereny po obu stronach torów wykupił pan Kałdunek, prostak i cham jakich mało. Następną działkę wykupił dziadek dla mojego ojca, i również tam zaczął budowę domu, którą już wcześniej opisywałem.

6 thoughts on “Rodzina ojca”
  1. Howdy! Do you know if they make any plugins to assist with Search Engine Optimization? I’m trying to get my blog to rank
    for some targeted keywords but I’m not seeing very good results.
    If you know of any please share. Cheers! You can read
    similar art here: Sklep internetowy

  2. Hi there! Do you know if they make any plugins to assist with SEO?

    I’m trying to get my blog to rank for some targeted keywords but I’m not seeing very
    good results. If you know of any please share. Thanks!
    You can read similar art here: Sklep internetowy

  3. Good day! Do you know if they make any plugins to help with SEO?
    I’m trying to get my blog to rank for some targeted keywords but I’m not seeing
    very good gains. If you know of any please share. Cheers!
    You can read similar article here: Sklep

  4. Hey! Do you know if they make any plugins to assist with Search
    Engine Optimization? I’m trying to get my blog to rank for some targeted keywords but
    I’m not seeing very good results. If you know of
    any please share. Many thanks! You can read similar blog here:
    E-commerce

  5. Howdy! Do you know if they make any plugins to help with SEO?
    I’m trying to get my website to rank for some targeted keywords but I’m not seeing very good success.
    If you know of any please share. Thanks! I saw similar
    article here: GSA Verified List

  6. Hey there! Do you know if they make any plugins to assist with SEO?

    I’m trying to get my blog to rank for some targeted keywords but I’m not seeing very good success.
    If you know of any please share. Appreciate it! You can read similar art here: Backlink Building

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *