Niezbadane są dla mnie algorytmy facebooka czy innego youtuba. Internetowi obszarnicy stosują nie do końca zrozumiałe mechanizmy, by dopasować treści wyświetlanych reklam do odbiorcy. Niektóre z nich to efekt chamskiej i topornej inwigilacji. Rozważam wyjazd zarobkowy do Holandii? Cały internet o tym wie i podsyła mi oferty. Ale kiedy szukałam apteki posiadającej na stanie Medikinet, nie podsyłało mi jakoś kontaktów do lokalnych dilerów. Dziwne.
Nigdy natomiast nie szukałam internetowego wydania tygodnika „Chwila dla debila” czy innego „Z rzyci wzięte”. Tym bardziej zastanawiające są wyskakujące mi filmiki.
Nie mogę spać, bo trzymam kredens
Tytułem wstępu dinozaura.
Lata 90. to królestwo harlequinów, drukowanych na papierze makulaturowym. Kiedy byłam, kiedy byłam kaszojadem, hej! – prym w pierdoleniu głupot wiodła prasa papierowa. Krzykliwe tytuły typu „Nie mogę spać, bo trzymam kredens” domagały się uwagi przechodnia z witryny kiosku. Dla młodych czytelniczek, bo czytelników chyba tak nie ogłupiano, przewidziano prasę młodzieżową typu „Bravo girl”, „Twist” czy „Dziewczyna”.
Nieco później spopularyzowały się paradokumenty, które oglądałyśmy z mame dla beki, niekiedy wyciszając telewizor i podkładając głos. Kiedyś z kumplami bawiliśmy się w wymyślanie scenariusza do „Trudnych spraw”.
Dżesika, lat 13
Teraz jednak każdy chyba wie, że to bullshit, a Dżesika lat 13, która jest w ciąży z Januszem lat 70, po prostu nie istnieje. Mam nadzieję, że i wcześniej nikt tych historyjek nie uznawał za prawdziwe.
W Facebook Watch wyskakują mi jednak jeszcze większe bzdury, do tego animowane. Zazwyczaj z komiksowymi dymkami i muzyczką w tle, acz zdarzają się też takie z lektorem, bo na dubbing nie ma co liczyć. Tematyka?
„Uzależniłem się od jedzenia papieru toaletowego!”
„Mój ojciec ma dziecko z moją matką!”
„Panna młoda puściła bąka przed ołtarzem!”
„Karmiłam piersią dziecko do 18 roku życia!”
Zazwyczaj animacja jest miernego gatunku, gramatyka i interpunkcja pozostawiają wiele do życzenia, a w roli lektora zatrudniono syntezator Ivona.
Oczu kąpiel
Takie filmy wypuszczają strony z gatunku… nie zgadniecie, „Women’s News” czy inne tego typu. Już pomijając sam fakt, że twórcy w sposób jawnie obraźliwy robią z kobiet idiotki, to… no właśnie. Ci twórcy… istnieją.
Ktoś musiał wymyślić scenariusz.
Ktoś musiał zrobić tę animację.
Ktoś musiał nagrać tę prymitywną melodyjkę w tle (choć to akurat najmniejszy problem, już w cegłonokii bywały programy typu Kompozytor).
Ktoś to ogląda i komentuje.
Ktoś prawdopodobnie na tym zarabia, bo nie sądzę, żeby te bzdury wymyślano bez nadziei na rychłą monetyzację kanału.
Dlaczego więc poświęcam tym pierdołom uwagę? W sumie nie wiem. Garstka luźnych spostrzeżeń. „Każde pokolenie ma własny czas”, każde pokolenie ma swoje własne bzdury. Jednak wymyślanie takich historyjek nie wymaga chyba jakiejś specjalnej inteligencji, a to oznacza, że sobie z tym poradzę. Mogę wysmażyć tak od 21 do 37 wzruszających scenariuszy dziennie. Podobno nieźle trzymam kredens. Czy ktoś chce mnie zatrudnić jako wymyślacza bzdur?