Pamiętacie relatywnie tanie paliwa w szczytowym okresie pandemii? Tania benzyna? Dla mnie było to wybawienie. Miałam jeszcze wtedy auto, ukochaną Corsunię, która uratowała mnie przed śmiercią z nudów:

Tyś w pandemii ratowała
Byśmy z nudów nie pomarli
Granatowa, piękna strzała
Cud, że ciebie mi nie skradli.

Nie zapominajmy jednak, że to paliwo było tanie na tej zasadzie, jak w starym dowcipie o Żydzie i kozie- przyzwyczajono nas do cen wysokich, więc spadek ceny litra poniżej pięciu złotych odczuliśmy jako niemałą ulgę. Taki spadek nie był niczym dziwnym, biorąc pod uwagę mniejszą mobilność społeczeństwa (praca zdalna…),  co za tym idzie- spadek popytu. Nawet w okresie rozluźnienia obostrzeń covidowych podróżowano mniej. Dała się zauważyć tendencja migracyjna z powrotem do miast rodzinnych, co opisywano niedawno w „Przeglądzie”. Przyczyny tego zjawiska są proste: praca zdalna, potrzeba powrotu do znanych i bezpiecznych miejsc oraz zdecydowanie niższe ceny w małych miastach.

U mnie najważniejsza była druga przyczyna.

Przerażona byłam perspektywą stanu wyjątkowego, zamknięcia się w wynajmowanym pokoiku i patrzenia przez okno na wyludnioną, pustą stolicę. Istniała nawet groźba zamknięcia miast! Tak, teraz brzmi to absurdalnie, ale wtedy ta anomia spadła jak grom z jasnego nieba i człowiek nie wiedział, czego się spodziewać. Do tego byłam bezrobotna: pandemia zastała mnie w momencie zmiany pracy; jedną umowę wypowiedziałam, drugiej nie zdążyłam podpisać. Spakowałam się wtedy, wsiadłam w ukochaną Corsunię i pomknęłam do rodzinnego miasteczka. Na dwa tygodnie, tak nam wtedy mówili…

Obecnie, choć pandemia trwa, benzyna jest tak droga, jak dawno nie była. Tata nie potrafi zatankować swojego golfa bez przeklinania, ja momentami się nawet cieszę, że auta nie mam. Co nie znaczy, że ceny paliwa mnie nie dotyczą- cena biletu na busa z Kozienic do Warszawy niebezpiecznie zbliża się do dwóch dych. Niektórzy być może się ucieszą, że wzrastające ceny paliwa zachęcą ludzi do podróżowania transportem zbiorowym. Niestety, nie działa to w ten sposób. Droższa benzyna, to droższy transport. Zbiorowy także. Biorąc pod uwagę, że inflacja zapieprza jak swego czasu Corsa po S8, należy spodziewać się wzrostu cen biletów. Czego oczywiście ani sobie, ani nikomu nie życzę.

         Ale dlaczego paliwo tyle kosztuje?

 Ceny i warunki narzucane przez światowych potentatów wydobycia ropy to jedna rzecz. Sytuacja na rynku, to drugie. Jednak prawda jest taka, że na zatankowaniu do pełna twojego Matiza najwięcej zarobi… państwo.

Ponad połowę ceny litra paliwa (58%) stanowi akcyza. 12% to marża, czyli to, co zarabia stacja paliw. Do tego dochodzi standardowy VAT, opłata emisyjna i opłata paliwowa. Ceny paliw w rafineriach to jedynie jedna czwarta tego, co zapłacimy za litr.

 Może bym i wam takich oczywistości nie pisała

, ale coraz częściej widzę szpecące Warszawę billboardy o tym, że ceny paliw należą do najniższych w Europie. Są one zwykle wieszane na tyle wysoko, by żadna niepowołana ręka nie zmieniła treści na bardziej zgodną z prawdą. Bo aż się prosi, by zmienić ten napis: ZAROBKI w Polsce należą do jednych z najniższych w Europie! Bez porównania zarobków, porównywanie cen paliw nie ma żadnego sensu. Warto wspomnieć, że średnia pensja jest wskaźnikiem mocno niedoskonałym- nie pokazuje bowiem rozpiętości uzyskiwanych zarobków przez różne klasy społeczne. O wiele lepszym wskaźnikiem jest mediana. Dla tych, którzy nie wiedzą- mediana jest to „punkt podziału”: połowa społeczeństwa zarabia mniej, połowa więcej. Dla uproszczenia jednak użyjmy średniej, jako łatwo dostępnego i prostego w obliczeniach wskaźnika.

Porównajmy zatem ceny paliwa (E95) obecnie i, dajmy na to, w roku 1995.

Przeciętne wynagrodzenie miesięczne w 1995 roku wynosiło 702,62 zł (mowa rzecz jasna o pieniądzach po denominacji). Benzyna kosztowała 1,30 zł (UWAGA, ZŁOTY TRZYDZIEŚCI!) za litr. Za przeciętną pensję można było kupić 541 litrów. Teraz mamy rok 2021, a przeciętne wynagrodzenie 5657,30 zł. Ceny paliwa? Przejdź się na Orlen i sprawdź. Za przeciętną pensję można jednak kupić o wiele więcej- 943 litry. Niby więc jest lepiej. Pamiętajmy jednak, jak niedoskonałym wskaźnikiem jest średnia. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę medianę zarobków wszystkich Polaków, wychodzi nam, że za typową pensję kupić można … 326 litrów paliwa.

Podaję to jako ciekawostkę, bo i czasy, i wartość złotówki, i realia rynkowe były inne niż dzisiaj. Jednak wyjątkową butą ze strony rządzących jest wieszanie takich bilbordów w chwili, gdy ceny paliwa są wyższe niż kiedykolwiek, a obietnice o odbudowaniu transportu lokalnego można włożyć między bajki, co niniejszym już dawno uczyniłam.

Przypomnę jedynie, że „wuc” miłościwie nam panujący dziesięć lat temu przekonywał, że cenę paliwa można bardzo łatwo obniżyć, wystarczy… trochę odwagi.

Źródła:

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Wynagrodzenia-w-Polsce-Mediana-srednia-stawka-godzinowa-najlepiej-zarabiajacy-7776371.html

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Wynagrodzenia-w-Polsce-Mediana-srednia-stawka-godzinowa-najlepiej-zarabiajacy-7776371.html

https://finanse.wp.pl/benzyny-za-5-zl-kiedys-bylo-gorzej-6115785322449025g/13

http://www.focusonforex.pl/blog/skad-sie-biora-ceny-paliwa/

https://www.bankier.pl/wiadomosc/Dlaczego-paliwa-drozeja-8139377.html

One thought on “Koszta benzyny podzieliły nas…”
  1. Wow, amazing weblog structure! How long have you been blogging for?
    you made blogging glance easy. The full look of your site is fantastic, let
    alone the content! You can see similar: sklep
    and here ecommerce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *