Niestety na co dzień bardzo dużo istnieje przemocy w szkole. Jakby nie patrzeć to znacznie
więcej niestety obrywają osoby, które są jakkolwiek inne od większości społeczeństwa np. przez inny
charakter, czy inne upodobania itp. Jest to bardzo przykre. Bardzo często się także trafia, że
nauczyciele wymuszają coś na siłę w uczniach np. karami w formie wstawienia jedynki do dziennika,
czy groźbą że wezwą ich rodziców do szkoły i nie tylko. Istnieją także sytuacje, w których nauczyciele
co gorsza nawet biją dzieci. A w sytuacjach jakkolwiek kontrowersyjnych czy konfliktowych bardzo
dużo by pomogło, jakby nauczyciele jak i pozostali ludzie zamiast krzyczeć i wyżywać się na uczniach,
to spróbowali delikatnej, spokojnej rozmowy bez użycia agresji. Nawet jeśli wymagałoby to znacznie
więcej czasu. Dlatego właśnie dzieci później popadają w różne traumy i inne zaburzenia czy choroby
psychiczne, jeśli wobec nich jest stosowana przemoc. 


Sama jako osoba ze spektrum byłam wiele razy w szkole niszczona.

Diagnozę dostałam dopiero 13go roku życia, więc w 1 klasie gimnazjum. Podstawówkę przeszłam najgorzej. Zanim było wiadomo, że mam spektrum to mama ze mną chodziła po różnych PPP, szpitalach itd. w poszukiwaniu dla mnie pomocy, jak i również do różnych ośrodków pomocy społecznej.

W szkole byłam zdecydowanie inna niż większość osób, bałam się rozmawiać z innymi dziećmi, prędzej
dogadałam się z panią woźną niż z innymi osobami. Z czasu przed 4 klasą prawie nic nie pamiętam,
gdyż posiadam także padaczkę, po której mam zawsze zaniki pamięci. Natomiast 4-6 klasy miałam
bardzo nieprzyjemną wychowawczynią, która już na szczęście nie uczy, ona bardzo uwielbiała się
nade mną znęcać psychicznie. Historia, której ona uczyła, mnie od małego nigdy nie interesowała, a
tym bardziej tematyka wojen itp.

Za to miałam i mam świetny umysł do przedmiotów ścisłych.

Nikt tego w ogóle nie doceniał. Nauczycielka nawet za to, że np. zapytało się jej, czy można wyjść pilnie do toalety, lub czy można się napić wody itp. to wstawiała głównie mi jedynki do dziennika, bez powodu
moją mamę wzywała do szkoły, nastawiała innych uczniów na mnie po to aby mnie bili. A na przerwie
to nie mogłam się nigdzie poruszyć bo każdy wszędzie na głos wołał ,,łaaaa… spier****ć!!!!
zarazaaaaaa!!!” itp., co było bardzo przykre. Moja mama nawet sprawy do sądu zgłaszała, nic to w
ogóle nie pomogło, dyrekcja szkoły miała to totalnie w nosie.

Na innych lekcjach wcale nie było lepiej,


bez powodu miałam wstawiane jedynki do dziennika, nawet za to że to ktoś mnie pobił i był na to
dowód, albo za to, że nie było mnie w szkole w jakieś dni i miałam na to usprawiedliwienie solidne od
rodziców i lekarza.
Dopiero w gimnazjum (zanim też dostałam diagnozę) było trochę lepiej, bo wychowawczyni
w tej ,,nowej” szkole nie pozwalała na to, aby ktokolwiek z klasy był niszczony, lub ktokolwiek komuś
dokuczał, była bardzo ostra w tym kierunku. Oraz też bardzo dobrze tłumaczyła na lekcji i była
wymagająca, ale to jedyne jej cechy charakteru, które były w niej dobre. Bardzo nie znosiłam gdy ona
krzyczała, miała bardzo wysoki i donośny głos,

nie mogłam znieść jak ona krzyczała i aż zatykałam sobie uszy.

Mimo, że innym nie pozwalała nikogo niszczyć, to sama potrafiła być wiele razy wredna,
krzyczeć dużo i być nieprzyjemna. Nie można było liczyć na jej pomoc wcale jeśli chodzi o jakieś
pytania odnośnie jej przedmiotu jak się czegoś nie wiedziało. Bardzo podobną miałam nauczycielkę
od matmy, taka w niej różnica, że ona owszem była ostra w nauczaniu, super tłumaczyła, ale znacznie
mniej krzyczała. One obie były takie, że jak na daną lekcję ktoś coś pojedynczego zapomniał, to cała
klasa musiała to w formie kary mieć napisane w zeszycie minimum 50 razy. Jak ktoś tego nie wykonał
i ona to idealnie liczyła, to dostawał jedynkę i musiał na następny dzień jej przynieść napisane 500
razy, itd. Rozumiem to, że szukała techniki aby inni się uczyli, ale moim zdaniem nie powinno się tego
robić w formie kar, krzyku czy przemocy.

Nawet jak dostałam diagnozę spektrum już,

to mimo to nadal byłam traktowana tak samo, wiele osób uwielbiało mnie wykorzystywać i jak czegoś nie robiłam to co oni chcieli (np. nie dałam im hajsu na piwo itp.) to albo byłam pobita, albo wymyślali sobie że ja ich pobiłam zgłaszając to do nauczycieli i przyjść ze specjalnie nabitym siniakiem….
W szkole średniej (kolejna szkoła) miałam bardzo podobnie. Bardzo nadal nie znosiłam hałasu
na przerwie, patrzyłam gdzie się ukryć np. łazienka itp. aby mniej słyszeć ten gwar. Największym
problemem jaki wtedy miałam, to była nauczycielka od makroekonomii, która zawsze z każdej klasy
wybierała sobie minimum jednego ucznia, nad którym się znęcała psychicznie, winę za wszystko na
niego zwalała, groziła mu pobiciem, za nic wstawiała jedynki do dziennika itd. Niestety z mojej klasy
byłam to ja. Nie byłam w stanie nic zaliczać od zawsze w odpowiedzi ustnej, bo miałam duży problem
z wypowiadaniem się gdziekolwiek przed grupą ludzi. I miałam potem na to dokument od psychiatry
też.

Ta nauczycielka miała to totalnie w nosie,

potrafiła mnie pytać nawet z przepisów prawnych itp.
Czego nie mieliśmy wcale zawarte w materiałach naukowych ze szkoły jak i w naszych książkach.

Potrafiła nawet mi wyrwać z ręki mój długopis, bo jej się nie podobał i abym pisała jej długopisem, bo
ona ,,se chciała”. Bardzo dużo na mnie krzyczała, wiele razy groziła mi pobiciem itp. Najpierw
rozmawiałam o tym z dwoma paniami pedagog w szkole, myślałam że mogę im ufać. A tu wyszło, że
idę sobie korytarzem na przerwie i widzę jak i słyszę jak one dwie gadają z tą nauczycielką o mnie
śmiejąc się ze mnie i obrabiając mi tyłek. Sytuacja się sporo uspokoiła dopiero jak zgłosiłam to do
wychowawczyni, która ogarnęła sytuację w miarę. 
Od zawsze w szkole np. na w-f nigdy nikt mnie nie chciał wybierać do drużyny do grania,


zawsze byłam ostatnia albo w ogóle nie przyjmowana do gry,

nauczyciele mieli to totalnie w nosie z wyjątkiem tej wychowawczyni w szkole średniej, która uczyła tego w-f. A np. w siatkówkę bardzo dobrze grałam, byłam jedną z najlepszych w klasie w tą grę, a mimo to byłam uważana za najgorszą.
W kosza tylko niezbyt umiałam grać, bo jestem bardzo niska i miałam problem z wrzucaniem do kosza
itp. Poza tym całkiem dobrze sobie radziłam na w-f, a mimo to nikt tego nie doceniał. 


DLATEGO BARDZO PROSZĘ NAUCZYCIELI:’


NIE traktujcie osób w spektrum, jak i osób z innymi zaburzeniami czy chorobami, jako osoby gorsze.
To są takie same osoby jak każdy z nas. To, że ktoś urodził się z zaburzeniem to nie oznacza że jest
gorszy. Też bardzo Was Nauczyciele proszę: nie krzyczcie i nie stosujcie agresji, jeśli ktoś z uczniów
czegoś nie rozumie i np poprosi o powtórzenie.
Krzyk działa na takie osoby całkiem odwrotnie
i powoduje u nich całkowity brak chęci do szkoły, nauki itd. Nieraz bywa że potrzebujemy większego
wsparcia i pomocy, niż inni. Ale to nie oznacza że osoby ze spektrum są gorsze. Oni/One nigdy nie są
gorsi/gorsze, są po prostu innego charakteru, innych upodobań itp. A to nie oznacza słowa złe. Słowo
,,inny” nie oznacza ,,zły”
. I mówię to szczerze jako osoba z diagnozą spektrum autyzmu
i samorzeczniczka.


Pozdrawiam
Katarzyna Kulesza