Dzisiaj, panie, panowie i inne płcie- mija rok!!!

Rok temu doszło do mojej pierwszej bójki z naziolami, którzy okazali się być policjantami w cywilu.

Pan policjant i jego syn poczekali sobie, aż osoby z Homokomanda, mające trening, się oddalą- podjechali na rowerze i zaczęli na nas pluć. Wkrótce i jeden, i drugi z tego rowerka spadł, nie bez interwencji Naczelnej (która jeszcze wówczas naczelną nie była). Dzięki uprzejmości mojego adwokata, złożony został pozew przeciwko tym panom. Niestety, z oskarżenia prywatnego.

Z tej okazji pragnę przypomnieć zeszłoroczny tekst, publikowany jeszcze na Głos News.

Zanim przejdę do Grędów, ogłoszenia organizacyjne.

Wiem, że ostatnimi czasy z regularnością publikacji było nie teges. Naczelna wpadła bowiem w małe tarapaty, ale już z nich wychodzi. Kilka tygodni wojny mi wzięło i umknęło. Ale od dzisiaj wracam do prowadzenia wojennego dziennika.

Drugie ogłoszenie organizacyjne: nasza Redakcja, w związku z powyższymi okolicznościami, zmienia siedzibę. A ja razem z nią. Całą tę historię pewnie jeszcze opiszę, na razie powiem tyle, że precz z landlordami, skłotujmy co się da!

No to teraz czas na historię.

Patrzcie, co odjaniepawlił Krzysztof Gręda. I syn.

Osiemnastego maja uczestnicy niewielkiego tęczowego spaceru po Krakowskim Przedmieściu zostali opluci i znieważeni przez rowerzystę. Zajście sfilmowała Telewizja Obywatelska. W toku postępowania okazało się, że agresorem był… policjant w cywilu.

Niewielka grupa osób uczestniczących w manifestacji podążała spod kościoła św. Krzyża w kierunku Starego Miasta. Za nami podążał reporter Telewizji Obywatelskiej, a za nim policja. Po chodniku jechało też na rowerach dwóch mężczyzn, których widać na zamieszczonych zdjęciach. Zaczęli pluć na osoby uczestniczące w spacerze, zwłaszcza ten w czerwonym był agresywny. Widać liczył na to, że nikt nie odpowie mu kontratakiem, ale nie ze mną te numery- jak faszysta na mnie pluje, to nie będę mówić, że deszcz pada… Doszło do fizycznej konfrontacji.

Obrona pokojowych demonstrantów przed napastnikami. Babcia Kasia odepchnięta przez agresora w czarnej bluzie upada na chodnik

Jedna z uczestniczek zgromadzenia, a dokładniej Babcia Kasia, została popchnięta i upadła. Niestety w wyniku- jak wówczas myślałam- pomyłki, policja zatrzymała niewłaściwą osobę, a sprawcy odjechali swobodnie. Teraz widać, że prawdopodobnie cała akcja została zaplanowana. A skąd to wiem? Czytajcie dalej!

Ja i trzy inne osoby chcieliśmy złożyć zeznania na komendzie na Wilczej. Część pojechała autobusem, a ci, którzy jeszcze byli legitymowani, poszli na piechotę. Pod kościołem czekał zamaskowany „miły pan”, nagrywający nas komórką.

-Dobrze się bawicie?

-Świetnie.

-Będziemy na was czekać pod skłotem.

Była to ewidentna groźba, widać było na pierwszy rzut oka, że miły pan jest jednym z członków tzw. SStraży Narodowej, ale przesłuchująca mnie policjantka wcale nie uznała tego za groźbę.

Krzysztof Gręda i anonimowy obrońca

Czekając na swoją kolej składania zeznań obejrzałam film z całej akcji, z którego wynikało, że zatrzymany i wylegitymowany mężczyzna tak naprawdę nas bronił, jednak w ferworze walki pomyliliśmy go z napastnikiem w czarnej bluzie (podobny wzrost, postura, kolor ubrania). Tym bardziej chciałam zeznawać, żeby zrehabilitować naszego obrońcę, niesłusznie zatrzymanego. Dość długo to trwało, wyszłam z komisariatu na Wilczej o 23.30. Padał deszcz, było późno, żaden naziolek już na nas nie czatował. I na tym historia mogłaby się zakończyć, gdyby nie pismo, które dzisiaj otrzymałam.

Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania

Dokładnie dzisiaj dostałam polecony, a w nim trzy strony postanowienia. Zdaniem prokuratury, nie ma interesu społecznego w ściganiu sprawców. Tak, dobrze czytacie- jawnie homofobiczny atak połączony z naruszaniem nietykalności cielesnej (plucie! podczas, gdy teoretycznie jeszcze mamy pandemię!) nie będzie ścigany z urzędu. Tylko z oskarżenia prywatnego. Owo oskarżenie prywatne wniósł…. agresor. I to z tego samego paragrafu.

Prawdę mówiąc, nawet mnie to nie zdziwiło, jednak czytałam dalej, a tam, pod sam koniec owego prawniczego bełkotu, czekała na mnie niespodzianka.

Jan Gręda, syn policjanta Krzysztofa G., uznał osoby uczestniczące w demonstracji za winne naruszenia nietykalności cielesnej. 

Liczymy na to, że panowie G. się na tym przejadą, gdyż z filmu jawnie wynika, że to G. byli sprawcami ataku. A ponieważ policja nie jest i nie powinna być bezkarna, jeszcze dzisiaj do rzecznika tej skompromitowanej instytucji wystosuję odpowiednie pismo.

Polska policjo! Wstyd! Liczę na to, że ukarzecie Krzysztofa G., choć to płonna nadzieja. Już od dawna wiadomo, że policja nie służy obywatelom, tylko politykom, burżujom i faszystom.

Minął rok, co dalej?

Po kiego grzyba wstawiam tutaj tekst sprzed roku, zapytacie?

Po pierwsze, sprawa stała się wówczas dość głośna. A po drugie, nazwisko Gręda też wybrzmiało i nie ma sensu go ukrywać. Ponieważ sprawa jest już w sądzie, chciałam o niej przypomnieć. Będę informować, jak się dalej potoczy.