Co tam panie u sąsiadów? W czasie, gdy my budowaliśmy swoją pikietę, stawialiśmy pomnik i taczki, KODE też coś robiło. Nie we wszystkie ich projekty byłem wtajemniczany, ale co nieco wiem. Heniek Sikora miał wizję wielkiego majdanu pod KPRM, i siebie jako wielkiego wodza rewolucji. Aby to osiągnąć starał się przechwytywać i przedstawiać jako swoje wszelakie inicjatywy. Tadek Jakrzewski wymyślił Parlament Obywatelski. Gadaliśmy, żeby to zrobić pod KPRM, jako łączoną imprezę, wciągając w to i KOD. Henio pomysł przejął, i chciał rozdmuchać do dużych rozmiarów. Zarządził przeniesienie imprezy na dużą salę, i takąż salę wynajął. Publika nie dopisała, i pierwsze posiedzenie Parlamentu Ulicznego okazało się jednoczaśnie ostatnim.
Beata Sytkowska zorganizowała uliczny happening koło głównego wejścia do Łazienek. W klatkach przedstawiono kobiety ucisnione przez patriarchat. W maju i w czerwcu Obywatele RP stawali na Krakowskim Przedmieściu dziesiatego, ale byli spychani sprzed oczu konusa przez policję. Windery KODE też tam się oczywiście pojawiały. Oficjalnie Obywatele RP podlegali pod KODE, aczkolwiek podkreślali swoją wyjątkowość i odrębność. Jednocześnie trwała walka buldogów pod dywanem o rząd dusz. Tam, gdzie spotkało się takich dwóch czempionów hipokryzji jak Henio i Paweł to była kwestia czasu.
Znowu ta nieszczęsna nazwa… KODE zaczyna uwierać.
Było to dla mnie jasne od kiedy usłyszałem, jak się przechrzcili byli koledzy z KOD PP. Fraza KOD w nazwie pozostała. Wzbudzała zarówno konflikt z Kijankami, jak i niezbyt dobre skojarzenia, ponieważ KOD od początku dzielił a nie łączył. Ale część grupy się mocno z tą nową-starą nazwą mocno związała emocjonalnie. Niektórzy i materialnie, jak Robert Zielewicz, partner Beaty Sytkowskiej, który zaprojektował logo KODE i w tym celu wykupił nawet prawa do użytej w logo czcionki. Wykorzystał to Kasprzak. Wzbudzanie konfliktów, szeptanka w celu weliminowania niewygodnych mu ludzi to od zawsze była jego ulubiona zabawa. Kasztany zwykł z ognia wyciągać cudzymi rękoma, sam grał jednocześnie Katona i łaskawego władcę. Car dobry, źli bojarzy.
Kasprzakowi nazwa KODE przeszkadzała, bo przesłaniała jego Obywateli RP. W tej marce widział przyszłość i swoją chwałę jako wodza. Heńka musiał usunąć. Musiał również usunąć Beatę Sytkowską, lojalną wobec Heńka i zanadto samodzielną. Heniek to niemal przypłacił życiem, wylądował na serce w szpitalu i całkowicie wycofał się z ulicy, Beata szpitala nie zaliczyła, ale też praktycznie z ulicy jako czynna opozycjonistka zniknęła. Kasprzak przejął stowarzyszenie zakładane przez Heńka i Beatę oraz komitet zbiórkowy. Podobno sam wymyślił nową nazwę, a przynajmniej taką wersję głosił.
Tak powstała OSA – Obywatele Solidarnie w Akcji.
KODE zniknęło, jak przedtem KOD PP. Niewiele o tej części historii wiem, Heniek masowo przepisując członków z grup KOD PP i Ponad Podziałami mnie oczywiście pominął, choć moją żonę też zapisał, i wywalił dopiero jak sobie z tego zakpiłem. Nie uczestniczyłem więc w życiu tej nowej grupy. I muszę przyznać, że niespecjalnie tego żałuję. Może ktoś inny podejmie się przybliżyć czytelnikom historię tego krótkiego rozdziału życia ulicznej opozycji. Złość na Henia stosunkowo szybko mi przeszła. Raz dlatego, że zdrowiem to przypłacił, dwa, bo się wycofał. A leżącego kopać nie zwykłem. Jeżeli odnieśliście wrażenie, że się na nim mszczę, pisząc te wspomnienia, to je odnieście z powrotem.
Nie da się pominąć roli, jaką Heniek odegrał w początkowej fazie pikiety pod KPRM. Włożył w to mnóstwo swojej pracy, czasu, zdrowia. Kosztowało go to też finansowo, ZDM naliczał nas za zajęcie pasa drogowego po kilkaset złotych dziennie, Heniek jako organizator brał to na siebie. Nie wiem, czy udało mu się od tych opłat skutecznie odwołać, były to grube tysiące. Mnie też zresztą obciążali po oddzieleniu pikiety ORD, jeździłem z Kingą Kamińską wspólnie składać odwołania do ZDM. Nie zostały uznane, NSA też się przychylnie nie ustosunkował. Ze dwa lata temu dostałem info, że na moje konto siadł komornik. Nie zapytałem, na jaką kwotę jest to zajęcie, na koncie i tak od dawna hula głównie wiatr…
To już historia, a tę jak wiadomo piszą zwyciężcy
Heniek jest jedną z nielicznych osób, zapraszanych przez mnie na rocznice pikiety, przychodzi, wspominamy dawne czasy. Nie czuję się zwyciężcą, z bojów z Heńkiem wyszedłem pokonany. Choć również nie pobity, niemniej starcie przegrałem. Z perspektywy czasu wiem, że szans na wygraną nie miałem. Heniek też nie osiągnął tego, co szumnie zapowiadał, czyli wypalenia mojej osoby zarówno z pikiety, jak i z życia publicznego. No i ten nieznośny chichot historii, Henio wspólnie i w porozumieniu z Kasprzakiem wycinał Andrzeja Miszka, potem mnie, by samemu zostać przez Kasprzaka wyciętym.
Wtedy takie zdarzenia mnie zaskakiwały, dziwiły, oburzały. Z perspektywy czasu okazuje się, że są normą w działalności Polaków. Przykro to pisać.