Jako, że Dżejkob Awaria opisał swoje przygody ze zdobyciem najpilniej strzeżonego pomnika w Polsce, tudzież najtrudniejszego szczytu, to i ja opiszę swoje. A co!

No więc…. weszłam na schodki smoleńskie.

Przytoczone poniżej wydarzenia miały miejsce podczas tzw. Tęczowej Nocy, z 7 na 8 sierpnia 2020. Opisałam je dzień czy dwa po wydarzeniu na swojej facebookowej stronce Asia z tęczowych schodków, której zresztą chcę zmienić nazwę.

Zamysł wejścia na schodki smoleńskie z tęczową flagą towarzyszył mi od dawna. I co więcej, piątkowa akcja (tj. 7 sierpnia 2020) to nie był mój pierwszy raz.

Pierwsze moje wejście na schodki smoleńskie miało miejsce czwartego października 2018 roku,

a zrobiłam to w euforii po obronie pracy licencjackiej. Sprawa przeszła bez echa, bo i echa nie chciałam- ot, wlazłam na schodki, podyskutowałam z policjantami, spisali dane i cześć. Policja wówczas nie bardzo wiedziała, co ze mną zrobić, powtarzali tylko nieporadnie pytanie, czy wiem, co to jest za pomnik, później próbowali wezwać posiłki (choć było ich czterech, a nas dwoje, z czego tylko ja byłam na schodach), ale nie umieli podać adresu, potem powiedzieli przez mikrofalówkę, że okazałam skruchę i mogę sobie iść. I poszłam.

Zdjęcia niestety nie ma- mój współtowarzysz nie zdążył go zrobić. Ale myśl kiełkowała.

Pewnego pięknego dnia spacerowałam sobie z Klarą po Starówce i zrobiła mi parę zdjęć pod pomnikiem.

Kiedy chcesz zrobić zdjęcie z prezydentem, ale on nie ma nastroju

W rozmowie z przypadkowo napotkanymi kobietami rzuciłam, że fajnie byłoby tam wejść jeszcze raz, ale z tęczową flagą i podczas jakiejś demonstracji. Ot tak. Na fali zdobienia pomników tęczą uniosłam się i ja. Dziwne, że nikt do tej pory tego nie zrobił, ale czułam, wiedziałam, że to musi być ten piątek. Później część ekipy mi się wykruszyła i już miałam nie jechać, ale jednak zdecydowałam się ruszyć dupę pod KPH. Przyjechałam tam jednak poniewczasie, bo Margot wraz z tęczowym korowodem ruszyła już na Krakowskie. Gdy tam dojechałam, była w nieoznakowanym policyjnym aucie, a ludzie blokowali jego przejazd. Trwał wiec, na pomniku Kopernika wisiała tęcza, a ja spotkałam w tłumie towarzyszkę Leokadię oraz parę innych znanych mi osób, a także nieznanych, które zachęcałam do spacerku na plac Piłsudskiego. Musiało to jednak zaczekać, bo zaczął się dym.

Zanim weszłam na schodki smoleńskie, uczestniczyłam w blokadzie radiowozu

Usiedliśmy, trzymając się pod ręce i za nogi, jednak i tak zostaliśmy przeciągnięci po betonie, a niektórzy zostali rzuceni na glebę jak worek ziemniaków. A Margot wywieziono.

Pobiegliśmy za samochodem. Trochę się bałam, że się wypierdolę. Po drodze było jeszcze kilka zatrzymań. Demonstracja zbliżyła się do wymarzonego przeze mnie miejsca, jednak niezupełnie, bo dzieliła nas od niego jedna przecznica. Stwierdziłam, że teraz albo nigdy, nie będę szukać więcej potencjalnie zainteresowanych, wystarczy bojowa i obyta w protestowaniu Leokadia oraz wspierająca mnie Nikola- zapamiętajcie to imię, bo jeszcze się później pojawi. Flagę zwinęłam i idziemy, jak gdyby nigdy nic, policja uprzejmie przepuszcza nas przez pasy, nie mając pojęcia, co się święci. Pytacie, jak to w ogóle możliwe, że w dniu demonstracji zbliżyłam się do tych schodków? Otóż trafiłam na moment, gdy w bezpośredniej bliskości nikt ich nie pilnował. Podeszłyśmy od strony parku Saskiego.

Niestety pierwszy schodek jest stromy i śliski, w zasadzie to równia pochyła.

Już się bałam, że nic z tego, ale towarzyszące mi osoby podsadziły mnie, a potem podały mi flagę. Jakie to uczucie, pytacie, być na tych schodkach? Odpowiem kolokwialnie: zajebiste. Wejście 100 złotych, widoki bezcenne!

Zdjęć nie robiłam, bo byłam zajęta machaniem flagą, krzyczeniem, że policja bezprawnie zatrzymuje ludzi i że dość już tych represji politycznych. Przy okazji podziwiałam niecodzienny widok placu Piłsudskiego z góry. Kilka osób klaskało, kilka miało to w dupie, a jedna Karyna proponowała, by mnie rozstrzelać. W polu widzenia miałam też robiącą zdjęcia Leokadię, migające w oddali niebieskie światła, a także zbliżających się policjantów i żołnierzy…

Część druga opowieści o wejściu na schodki smoleńskie niewątpliwie nastąpi. Niech no tylko ją wygrzebię.