Media
Z początku głodówka Andrzeja Miszka odbywała się w absolutnej ciszy medialnej. KOD pod egidą Agory miał wyłączność na zainteresowanie mediów. Jeżeli jakaś redakcja puściła choćby jednozdaniową migawkę z działań KOD PP, czy to pod KPRM, czy pod pałacem rezydenta, natychmiast interweniował Kijowski. TVN czy Polsat robiąc migawki z pikiety KOD pod KPRM tak ustawiały kamery, żeby nawet przypadkiem nie pokazać naszych namiotów, czy banerów. Gdzieś po dwóch tygodniach głodówki zaczęło to się pomału zmieniać. Andrzeja odwiedził Żakowski, dostał też jakieś zamówienie codziennych relacji w Wyborczej. Pojawiali się u niego znani i nieznani – Henio Wujec, Krzysiek Skiba, ksiądz Lemański etc. Kijowski w portalu Na temat wystosował apel o zakończenie głodówki.
Głodówkę Andrzeja Miszka dokumentował też niezależny filmowiec Michał. Ktoś inny założył kanał na You Tube, na którym Andrzej omawiał kwestie bieżące. Powstała strona głodówki na Facebooku.
Głodówka Andrzeja Miszka i codzienność pikietowa
Andrzej Miszk głodował, tymczasem pikieta żyła swoim życiem. Rozstawiony system nagłośnieniowy korcił, Andrzej już nie miał siły na publiczne wystąpienia. Pamietam, jak siedziałem przed namiotem z mikrofonem w garści, i nie mogłem się zdobyć, by coś do niego powiedzieć. Ale z czasem nabrałem obycia. Cały czas zajmowałem się zaopatrzeniem. Ale również myślałem nad tym, co trzeba zrobić, by po zakończeniu głodówki pikieta nadal miała sens i mogła być kontynuowana. KOD cały czas naciskał, żebyśmy odeszli od nazwy KOD PP. Sami też ustaliliśmy reaktywując grupę, że po zakończeniu głodówki tę nazwę zmienimy. Trwała nieustająca dyskusja nad tą nazwą, propozycji było sporo.
KORD
Wymyśliłem, że trzeba założyć komitet zbiórkowy i techniczne stowarzyszenie, które zajmie się zbieraniem funduszy i obsługą opozycji ulicznej. Łącząc w ten sposób powstające jak grzyby po deszczu postkodowskie ruchy. Najpierw technicznie omawialiśmy to na grupie ORD, głównie z Piotrem Kłysem. Aby utrzymać się w konwencji, przyjetej na początku, stowarzyszeniu postanowiliśmy nadać nazwę Konfederacja Obywatelskich Ruchów Demokratycznych. W skrócie KORD. Stowarzyszenie miało być trzyosobowe, i nijak nie rościć sobie prawa do zarządzania ulicą. Założyłem tajną grupę na fejsie, wykupiłem domenę, założyłem stronę www. I wtajemniczyłem kolegów z KOD PP. Heniek Sikora bardzo się do pomysłu zapalił, ani się obejrzałem, jak w dyskusji o nazwie grupy poparł moją propozycję, i KORD zyskał przeważającą liczbę głosów.
Byłem wtedy jeszcze zielony w temacie wojenek podjazdowych i walki o władzę w grupie. Wydawało mi się, że spotkało się grono ludzi bez zmazy i skazy, gotowych zrobić wszystko dla idei demokracji… Tymczasem towarzystwo już pod dywanem walczyło o schedę po odchodzącym Andrzeju, bo wiadomo było, że po zakończeniu głodówki będzie musiał wracać do sił w domowym zaciszu. Paweł Kasprzak szykował się do odpalenia swojego ruchu Obywateli RP, Heniek chciał wykorzystać mój pomysł do wypromowania swojej osoby, w blokach startowych tupało jeszcze kilka osób. Henio z Pawłem, nie wiem, czy wspólnie i w porozumieniu, doszli do wniosku, ze im do układanek nie pasuję, jako absolutnie niezależny i niekontrolowalny element, gotów walić prawdę w oczy niezależnie od okoliczności.
Pierwsze starcie
Nastąpiło po wycofaniu się Jolki Ciesielskiej Budzianowskiej z pomysłu wsparcia głodówki Andrzeja. Siedziałem w biurze przy komputerze, tworząc papierologię dla stowarzyszenia. Koledzy w tym czasie zarządzili naradę na ławeczkach za namiotem kuchennym. I uchwalili, że zażądają od Andrzeja, by określił jak najszybszy termin zakończenia głodówki, bo oni są zmęczeni, wypaleni, i chcą wracać do domów. Aby zwabić na to spotkanie Andrzeja wysłali do niego kogoś aby go przyprowadził. Pretekstem miało być zrobienie zdjęcia zbiorowego, jak co dzień. W międzyczasie akurat wyszedłem z namiotu. I zaciekawiło mnie zbiegowisko przy ławeczkach. Podszedłem mniej więcej razem z Andrzejem.
Wojtek Krół został przez grupę wyznaczony do wykonania czarnej roboty. Powiedział bardzo grzecznie, czego pragnie grupa. Następnie po kolei zabieraliśmy głos. I po kolei mówcy potwierdzali to, co powiedział Wojtek. Na mnie kolej wypadła na końcu. Oświadczyłem, że dopók Andrzej będzie głodował, moje miejsce jest przy nim. A komu zimno, głodno, czy wiatr za mocny, może wracać do domu. Wypowiedziała się Małgosia, pracownica i prawa ręka Andrzeja w firmie księgarskiej. To było emocjonalne wystąpienie matki, której dziecko ktoś krzywdzi. Końcowa mowę wygłosił Heniek Sikora, dość pokrętnie. Jednocześnie chciał się Andrzejowi podlizać, i zadowolić grupę. Bo sam był zwolennikiem Majdanu i kontynuacji pikiety, w którą wkładał całe serce.
Andrzej sprawę podsumował krótko – decyzję o zakończeniu podejmie we właściwym czasie. I nie życzy sobie kolejnych nacisków. Głodówka Andrzeja Miszka miała trwać dalej.