Udany atak szczytowy na schodkach smoleńskich Fot. Mikołaj Janeczek

Jestem Białorusinem, urodziłem się we Wrocławiu, moi dziadkowie ze strony mamy są autochtonami białoruskimi, którzy przyszli na świat na Podlasiu. Ostatnio w mediach społecznościowych zrobiło się głośno za sprawą mojego wejścia, tudzież ataku szczytowego, na tzw. schodki smoleńskie na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Dlaczego wszedłem? O tym jest artykuł.

Wstęp

Kto powiedział, że na pomnik nie wolno wchodzić? Przecież każdy monument należy do przestrzeni publicznej, z której każdy ma prawo korzystać. Można wchodzić, usiąść, przytulić, zrobić sobie z nim zdjęcie. Takie zachowanie nie atakuje idei, za którą stoi postawienie pomnika, tym samym nie można mówić jego znieważeniu. Nie jest to żadna świętość, której nawet nie można dotknąć, a co dopiero na niej się znaleźć. Po co wchodzi się na pomniki? Dla bezcennych widoków, dla atrakcji, dla szacunku dla idei postawienia, tudzież … zamanifestowaniu swoich postulatów w kontekście konkretnego zjawiska, ideologii lub problemu. O, właśnie, problemu. W dzisiejszych czasach głównie obserwuje się wchodzenie na pomniki celem zaprotestowania przeciwko niekorzystnym, tudzież niebezpiecznym zjawiskom.

Schodki smoleńskie, na co to komu?

Pomnik smoleński na placu Józefa Piłsudskiego, odsłonięty podczas obchodów ósmej rocznicy katastrofy smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r., oficjalnie ma na celu upamiętnienie wszystkich 95 ofiar rozbicia się Tupolewa Tu-154 podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku wojskowym Smoleńsk-Siewiernyj. Ale, pytanie jest jedno. Dlaczego postanowiono postawić nowy pomnik smoleński, kiedy już od 10 listopada 2010 r. na warszawskich Powązkach stoi monument poświęcony ofiarom katastrofy smoleńskiej? Odpowiedź jest prosta. Pomnik smoleński został postawiony wyłącznie w celach politycznych, a nie, jak twierdzą przedstawiciele partii rządzącej, żeby uhonorować 95 ofiar katastrofy smoleńskiej. Obiekt poprzez swoją olbrzymią wielkość ma na celu zamanifestowanie, jak ogromną krzywdę wyrządzono Polsce 10 kwietnia 2010 r. Jednak kto stoi za wyrządzeniem owej krzywdy, wciąż nie wiadomo i nigdy nikt się nie dowie. Co więcej dla partii rządzącej oraz części rodzin ofiar katastrofy jest on nienaruszalnym miejscem świętym. No, tak, ale po pierwsze co oznacza według nich miejsce święte i po drugie, w jakim sensie jest ono nienaruszalne. Co się według partii rządzącej kryje pod słowem świętość? Czy jest obiekt o znaczeniu sakralnym, czy szczególnie ważny punkt obchodów (tzw. miesięcznic smoleńskich 10 kwietnia każdego miesiąca). A co w takim razie oznacza, że to miejsce jest nienaruszalne? Czy to znaczy nie wolno jedynie dokonywać na nim (jak wszędzie indziej) aktów wandalizmu? Czy też nie wolno nawet dotykać dłonią tegoż obiektu? W świetle prawa pomniki należą wszak do przestrzeni publicznej, tj. podlegają takiej samej ochronie jak każdy inny obiekt mienia publicznego. Nie wolno niszczyć tego miejsca, ale wolno dotykać i co za tym idzie, wchodzić na niego. Jako że jest to miejsce publiczne, nikt nie ma prawa powiedzieć, że jest na czyiś wyłączny użytek, tzn. dokonać jego zawłaszczenia.

Dlaczego konkretnie ten pomnik?

Dlaczego zdecydowałem się wejść na ten konkretny pomnik? Dlaczego z ⬜🟥⬜ flagą wolnej Białorusi? W końcu dlaczego 12 listopada 2021 r.?
Otóż po pierwsze, dlatego że idea postawienia pomnika smoleńskiego na placu Piłsudskiego rozmija się z rzeczywistymi ideami. Jakimi? Wyjaśnione wcześniej.

Po drugie, ⬜🟥⬜ flaga jest zakazaną państwową flagą Białorusi przez krwawego dyktatora Łukaszenkę pod groźbą wieloletniego więzienia. Obecnie jest to symbol walki z przestępczym reżimem Alaksandra Łukaszenki o wolność. Na Białorusi wciąż trwają protesty, jednak ze względu na groźbę brutalnego więzienia dla kogokolwiek kto sprzeciwi się Łukaszence, protesty te odbywają się w tzw. podziemiu. Jest to jedna z wzorcowych flag wolności dla świata, za którą przelewa się krew, którą symbolizuje czerwony pasek pomiędzy dwoma białymi. Wolni Białorusini, fantastyczną macie flagę!

Po trzecie, dlaczego 12 listopada? Dlatego, że dokładnie rok wcześniej, 12 listopada 2020 r. w Mińsku miało miejsce brutalnie pobicie i zabójstwo Ramana Bandarenki. Został pobity ze skutkiem śmiertelnym przez nieumundurowanych żołnierzy OMON-u, tylko za to, że zwrócił im uwagę, żeby nie niszczyli biało-czerwono-białych instalacji oraz wieńców na osiedlowym murze. Po tym straszliwym morderstwie, na ulice Mińska ponownie wyszło sto kilkadziesiąt tysięcy Białorusinów i Białorusinek. Wejście na schodki smoleńskie miało na celu upamiętnienie zarówno Ramana Bandarenki, jak i wszystkich innych ofiar nieludzkiego reżimu Łukaszenki.

Historia zdobywania schodków smoleńskich

Czy byłem pierwszy? Zarówno nie, jak i tak. Nie, ponieważ przede mną weszła jeszcze trójka aktywistów. Tak, ponieważ dokonałem tego w trudniejszych warunkach pogodowych i ⬜🟥⬜ flagą.

Kto był przede mną?

Pierwsze wejście miało miejsce 7 sierpnia 2020 r. podczas protestów przeciwko wyrokowi sądu nakazującego osadzenie aktywistki LGBT, Margot w areszcie. Policja wówczas dostała rozkazy dokonywania brutalnych zatrzymań osób protestujących. Aktywistka weszła na schodki smoleńskie w celu zaprotestowania nie tylko przeciwko dyskryminacji i wykluczaniu osób LGBTQIA+ (w tym niezrozumiałej decyzji sądu o nakazie aresztowania Margot), ale także brutalności działań służb mundurowych wobec pokojowych manifestacji.

Na kolejne wejście trzeba było dość długo czekać, bowiem miało miejsce ono 21 lipca br. Wówczas nieznany aktywista (, jak kazał o sobie mówić,) ubrany na czarno po wejściu na górę ukazał karton z napisem ‘EU Help me!“. Był to apel do Unii Europejskiej, żeby w większym stopniu reagowała na coraz częstsze łamanie praw i wolności obywatelskich przez rządzących. Był to bowiem jedyny aktywista, który nie został wylegitymowany po zejściu przez policję.

Niedługo potem, bo już 23 lipca schodki smoleńskie zostały ubrane w wielką flagę Unii Europejskiej. Był znak protestu przeciwko oddalaniu się Polski (rządu polskiego) od Unii Europejskiej. Pro-unijni aktywiści również wołali o pomoc do przedstawicieli UE.

Przyszła kolej i na mnie, 12 listopada. Dlaczego wszedłem? Wyjaśnione dalej.

Osiem przewinień Polski wobec współczesnej, wolnej Białorusi

1) Komu przeszkadza biało-czerwono-biała flaga?

Pierwszy raz w życiu po publikacji posta, otrzymałem komentarze zawierające mowę nienawiści. Większość w tym momencie by pomyślała, że za tymi komentarzami stoi: ONR, Straż Narodowa lub inna faszystowska, skrajnie prawicowa organizacja. Nic bardziej mylnego. Komentarze wstawili ludzie nazywający siebie lewicowymi antyfaszystami! W rzeczywistości okazali się zwolennikami rządów Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina! Rządy obu dyktatorów nie mają i nigdy nie miały nic wspólnego z lewicowymi postulatami, które głoszą m.in. równość wszystkich obywateli wobec prawa. Jakakolwiek dyktatura jest wysoce szkodliwym ustrojem dla ludzi. Prawdziwy antyfaszysta walczy z dyktaturą pod jakąkolwiek postacią, a nie utożsamia się z reżimem, który głosi, że jest przeciwny faszyzmowi, a de facto jest od niego znacznie gorszy, np. stalinizm. Atakujący stygmatyzowali ⬜🟥⬜ flagę wolnej Białorusi, mówiąc o niej, że to symbol faszystowski bądź nazistowski, dlatego że mieli jej używać białoruscy kolaboranci Hitlera. Ale, zaraz, zgodnie z tą logiką można powiedzieć, że:
📌 bułgarska flaga jest faszystowska, bo Bułgaria kolaborowała z Hitlerem
📌 słowacka flaga jest faszystowska, bo Słowacja kolaborowała z Hitlerem
📌 analogicznie flaga węgierska i rumuńska
📌 flaga francuska jest faszystowska, bo jej kolory były obecne na fladze faszystowskiego państwa Vichy, kolaboranta Hitlera
📌 flaga polska jest faszystowska, bo Polska kolaborowała ręka w rękę z Hitlerem podczas rozbioru Czechosłowacji 1938 r., zajmując m.in. Zaolzie (dla ciekawych artykuł: Ręka w rękę z Hitlerem – https://www.tygodnikprzeglad.pl/reka-reke-hitlerem/).

Wobec powyższego takie zdanie o fladze wolnej Białorusi jest, najdelikatniej mówiąc, nierzeczowe i nielogiczne. Mało tego obecnie wolna Białoruś pod ⬜🟥⬜ flagą, bezprawnie zakazaną w wyniku sfałszowanego referendum w 1995 r., walczy z krwawym reżimem wyczerpującym znamiona faszyzmu, a nawet stalinizmu. A to oznacza, że ⬜🟥⬜ flaga jest antyfaszystowska, przeciwko totalitaryzmowi Łukaszenki. Każdy kto nazywa flagę wolnej Białorusi faszystowską lub nazistowską, ten w dosadny sposób znieważa wolnych Białorusinów, jest przeciwny wolności dla Białorusi i wspiera krwawy reżim Łukaszenki.

2) Co z tą przestrzenią publiczną?

Alaksandr Łukaszenka od początku swojej dyktatury, tj. od lipca 1994 r. konsekwentnie zabierał prawa i swobody obywatelskie, czy to w wyniku niezgodnych z prawem zmian w Konstytucji Republiki Białorusi, czy za sprawą sfałszowanych wyborów i referendów. Między innymi krok po kroku odbierał Białorusinom przestrzeń publiczną, np. zakazując zgromadzeń na danym terenie. W ten sposób zawłaszczył sobie pomnik po pomniku, ulica po ulicy, plac po placu, święto po święcie, aż w końcu cała Białoruś stała się jego “prywatnym folwarkiem”. Organizacja lub próba organizacji zgromadzenia grozi obecnie wieloletnim więzieniem.

W Polsce od czasu przejęcia władzy przez PiS obserwuje się stopniowe zawłaszczanie historii, świąt narodowych oraz przestrzeni publicznej do własnych celów. Ostatnie ogłoszenie przez rząd, faszystowskiego marszu niepodległości, uroczystością o charakterze państwowym, dobitnie potwierdza tą tezę. Polska uważa się za kraj wolny, dostępny dla wszystkich oraz szanujący przestrzeń publiczną. Niemniej jednak zawłaszczanie nie tylko świąt narodowych, ale chociażby także fragmentu placu Piłsudskiego pod tzw. schody smoleńskie przeczy powyższemu stwierdzeniu.

Jako wolnościowiec nie godzę się na zawłaszczanie przestrzeni publicznej (ani tym bardziej świąt i historii) przez rządzących, albowiem prowadzi to na dłuższą metę do odbierania praw obywatelom, a na końcu – faszyzmu, o ile nie czegoś gorszego.

3) Mniejszości narodowe, co komu one zrobiły?

W Polsce wciąż w znacznym stopniu dyskryminowane są mniejszości narodowe. Dyskryminacja ta nie sprowadza się jedynie do znieważania na tle narodowościowym, ale przede wszystkim do nierównego traktowania.

Studiując informatykę na Politechnice Wrocławskiej kilku prowadzących pytało na ćwiczeniach na pierwszym semestrze znacznie częściej ukraińskich studentów niż polskich. Już wtedy wiedziałem, że prowadzący mogą być uprzedzeni wobec pochodzenia. Jeden z prowadzących na piątym semestrze ironicznie zapytał mojego kolegę z Angoli, który miał trudności z wykonaniem zadania laboratoryjnego ze sterownika PLC, używając słów: “Proszę pana, jak pan może tego nie wiedzieć, przecież to jest proste jak klawiatura na telefonie! A czy pan w ogóle wie co to jest telefon?”. Ksenofobią wykazywali się nie tylko prowadzący, ale także sami studenci. Podczas jednego z wykładów na drugim semestrze (wiosną 2015 r.) prowadzący, odbiegając od tematu, opowiedział historię, w której pojawił się korek na autostradzie w Niemczech. Nagle jeden ze studentów rzucił z tyłu: “To imigranci!” i momentalnie trzy czwarte sali (na dwieście osób wypełnionej po brzegi) zaczęło się rechotać. 

Ukraińcy przyjeżdżają do Polski nie tylko na studia, ale głównie z przyczyn ekonomicznych. O, właśnie, i tu zaczynają się schody. Coraz częściej na jaw wychodzą szokujące fakty na temat warunków zatrudnienia, w jakich pracują Ukraińcy. Często brakuje odpowiednich przeszkoleń. W styczniu 2018 r. maszyna do maglu w pralni urwała rękę Ukraince, która, jak twierdził pracodawca, stała w nieodpowiednim miejscu. De facto feralna maszyna była w niedostateczny sposób zabezpieczona, a ponadto nikt nie powiadomił Ukrainki o tym na szkoleniu.

Dyskryminacja obcokrajowców i ksenofobia doprowadziły w Polsce do niejednej tragedii. Sztandarowym przykładem jest tutaj karygodne nieudzielenie pomocy Ukraińcowi latem 2019 r., który zasłabł w wyniku wielogodzinnej pracy w upale. Pracodawczyni zamiast wezwania karetki pogotowia, wywiozła go … do lasu i zostawiła na pewną śmierć!

Jestem Białorusinem, mam w dalekiej rodzinie Białorusinów, Ukraińców, Rosjan oraz też, ze strony taty, Niemców. Nigdy nie zgodzę się na dyskryminację z żadnej przyczyny. Każdy jest inny, lecz wszyscy są równi wobec prawa, zgodnie z Konstytucją RP.

4) Azyl, serio, taka trudna procedura?

Do Polski z roku na rok obserwuje się systematyczny wzrost migracji przez wschodnią granicę. Są to głównie imigranci z Białorusi, Ukrainy, Rosji czy Czeczeni. Droga do uzyskania azylu lub prawa stałego pobytu w Polsce jest bardzo wyboista i zaczyna się już na przejściu granicznym.

Imigranci z Czeczeni od wielu lat nie są przepuszczani przez polską granicę w Terespolu. Tym samym polscy celnicy nie dopuszczają Czeczenów do złożenia przez nich wniosków o azyl, co jest niezgodne z prawem międzynarodowym.

Problem mają również obcokrajowcy legalnie pracujący i mieszkający w Polsce. Bagatela trzy lata temu miała miejsce sytuacja na przejściu granicznym w Hrebennem, kiedy grupa Ukraińców chciała wjechać do Polski. Kontrola dokumentów przebiegała bez zakłóceń do czasu, gdy polski celnik zwrócił się do Ukrainki, która jechała jako współpasażerka, że nie miała ważnych dokumentów zezwalających na pobyt w Polsce. Została zawrócona, z poleceniem zakupu specjalnej winiety zezwalającej na wjazd. Po ponownej kontroli dokumentów, okazało się, że wcale nie musiała niczego kupować, tylko przedłużyć ważność w najbliższym urzędzie paszportowym w Polsce.

Olbrzymich trudności uzyskania azylu, bądź ochrony międzynarodowej doświadczają również polityczni uchodźcy, którzy uciekli w obawie przed prześladowaniami, a nawet śmiercią. Raman Pratasiewicz – założyciel niezależnego, białoruskiego kanału informacyjnego Nexta – zanim został uprowadzony, w wyniku aktu piractwa powietrznego, złożył wniosek o azyl oraz ochronę międzynarodową w Polsce. Po dość długim, kilkumiesięcznym oczekiwaniu i braku klarownych odpowiedzi ze strony polskiego urzędu ds. cudzoziemców, wyjechał na Litwę, gdzie również złożył wniosek o azyl. Tam dowiedział się, że polska strona dawno odrzuciła jego aplikację. Paweł Jabłoński z Ministerstwa Spraw Zagranicznych kłamał jakoby polska strona miała pozytywnie rozpatrzyć wniosek o azyl dla Pratasiewicza i ten otrzymał w Polsce ochronę międzynarodową.

Oto jedne z wielu przykładów niezrozumiałego przeciągania procedur lub utrudniania uzyskania azylu w Polsce imigrantom ze wschodu.

5) Komu przeszkadza białoruska opozycja demokratyczna?

Wybory na Białorusi w 2020 roku były przełomowe nie tylko z powodów największych protestów historii kraju po ogłoszeniu wyników, ale także ze względu na to, kto kandydował. Pierwszy raz bowiem na fotel prezydenta Białorusi kandydowały kobiety (m.in. Swiatłana Cichanouska i Maryja Kalesnikawa). Pierwsza z kobiet po wyborach została porwana z domu i zmuszona do opuszczenia kraju przez granicę litewską. Drugą z nich miał spotkać podobny los, aczkolwiek nie dopuściła do tego, podarłszy paszport tuż przed przejściem granicznym z Ukrainą. Obecnie niesłusznie odbywa karę 11 lat kolonii karnej.

Cichanouska obecnie jest jedną z liderek białoruskiej opozycji demokratycznej, która prowadzi nierówną walkę z krwawym reżimem uzurpatora, Łukaszenki, który zdobył zaledwie 3% głosów i siłowo utrzymuje władzę. Każdy, kto jest za wolnością, kocha wolność i ją rozumie, powinien ze wszystkich sił wspierać ⬜🟥⬜ Białoruś.

Niestety w Polsce jest wielu ludzi, którzy otwarcie lub po kryjomu wspierają reżim Łukaszenki, poniżając Swiatłanę Cichanouską.

Marszałek Sejmu, Ryszard Terlecki znieważył Cichanouską, zamieszczając wpis na Twitterze: “Jeżeli Cichanouska chce reklamować antydemokratyczną opozycję w Polsce i występować na mityngu Trzaskowskiego, to niech szuka pomocy w Moskwie”. Po publikacji wpisu, opozycja złożyła do Sejmu wniosek o odwołanie Terleckiego z funkcji Marszałka Sejmu oraz uchylenie immunitetu posłowi. Sejm, którego większość stanowi PiS, odrzucił oba wnioski, przyzwalając tym samym na poniżanie wolnej Białorusi i wspieranie reżimu Łukaszenki.

6) Czy Polska i Rosja rzeczywiście się nie lubią?

Polska od czasu przejęcia władzy przez PiS zacieśnia współpracę ze służbami wywiadowczymi Kremla, albowiem od co najmniej 2016 roku na terenie Rzeczypospolitej Polskiej działają rosyjscy agenci sprowadzeni przez Antoniego Macierewicza, ówczesnego ministra spraw zagranicznych. Politycy prawicy otwarcie popierają reżim Łukaszenki. Na przykład, Adam Andruszkiewicz, faszysta, były prezes Młodzieży Wszechpolskiej w publicznych wpisach w mediach społecznościowych przyznawał się do aprobowania tego przestępczego reżimu. Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalnych, ujrzawszy czerwoną notę Interpolu wystawioną przez Łukaszenkę dla Białorusina, Makarego Malakhouskiego, postanowił go aresztować i wydać białoruskiemu reżimowi. Później Kamiński kłamał, że to była zwyczajna pomyłka, ponieważ tłumaczył się dopiero po tym, gdy interweniował Białoruski Dom (i inne organizacje broniące praw człowieka) ws. zatrzymania.

Polska, wobec powyższego, nie jest bezpiecznym krajem dla opozycjonistów Łukaszenki i Kremla, ponieważ w każdej chwili mogą zostać zatrzymani pod pretekstem listu gończego wystawionego przez Łukaszenkę bądź Putina.

7) Policja, czy raczej OMON?

Polska policja coraz częściej stosuje brutalne działania wobec ludzi, które są niewspółmierne do zaistniałych sytuacji. Interwencje funkcjonariuszy policji wówczas do złudzenia przypominają działania żołnierzy białoruskiego OMON-u, który brutalnie pacyfikuje protesty na Białorusi przeciwko Łukaszence.
Podczas Strajków Kobiet jesienią 2020r. – największych protestów w Polsce po 1989 roku – policja dostała od Mariusza Kamińskiego rozkazy, pacyfikacji “nielegalnych zbiegowisk”, jak były określane przez rząd pokojowe demonstracje. Po raz pierwszy w historii wolnej Polski na pokojowe zgromadzenia zostały nasłane oddziały antyterrorystyczne policji, które przy użyciu pałek teleskopowych usiłowały bić demonstrantki. Użycie antyterrorystów w celach terrorystycznych to cecha policyjnego państwa autorytarnego, a nawet totalitarnego. Podczas otoczenia jednego z protestów pod komendą Warszawa Śródmieście, policja bez ostrzenia zaczęła wyciągać przypadkowe osoby, tak mocno, że jednej z kobiet złamano rękę w trzech miejscach! Takie i podobne sceny mają miejsce przecież za wschodnią granicą na Białorusi.

Policja nie stosuje przemocy tylko wobec uczestników legalnych protestów, ale przede wszystkim wobec pojedynczych, bezbronnych i często niewinnych ludzi. Sztandarowym przykładem jest tu morderstwo Igora Stachowiaka w maju 2016r. na komendzie Wrocław Stare Miasto, który został wielokrotnie rażony paralizatorem. Pojedyncze użycie tegoż urządzenia może zabić, a co dopiero cała seria uderzeń. Ostatnio po raz kolejny na Dolnym Śląsku miała miejsce seria interwencji mundurowych, które tragicznie kończyły się dla osób, wobec których podejmowano działania. Najpierw został zamordowany na oczach matki Bartek z Lubina, potem pobito na śmierć spokojnie zachowującego się Ukraińca na wrocławskiej izbie wytrzeźwień, następnie w wyniku uduszenia oraz spałowania zmarł Łukasz, który dostał ataku paniki i wymagał pomocy lekarskiej. Po tej straszliwej serii zupełnie przestałem się dziwić, dlaczego ktoś wymyślił znany każdemu wulgarny, 5- (bądź 4-)literowy skrótowiec wymierzony w policję.

8) Kryzys humanitarny, czy tego chciał rząd?

W ostatnich tygodniach Polską, Europą i całym światem wstrząsnęły nagrania, jak polska policja i straż graniczna niehumanitarnie traktują uchodźców z Bliskiego Wschodu, którzy przeszli tzw. zieloną granicę z Białorusią. Imigranci byli bici i brutalnie wywożeni z powrotem do lasu, tj. miejsca skąd dostali się do Polski. Zdarzały się przypadki rozdzielania rodzin oraz bicia dorosłych uchodźców na oczach ich dzieci! Imigranci zostawiani byli często bez jedzenia, wody, przemoczeni i bez opieki lekarskiej. Nawet nie wiadomo i nikt prawdopodobnie nie dowie się, ilu de facto uchodźców zmarło w tak niehumanitarnych warunkach. Jest to olbrzymia hańba, która dekadami (, o ile nie stuleciami,) będzie ciążyła na narodzie polskim.

Rząd postępując w ten sposób, ramię w ramię z Łukaszenką doprowadzili do jednego z największych kryzysów humanitarnych we współczesnej Europie. Co więcej, jak się niedawno okazało, rządzący wiedzieli o planach krwawego uzurpatora, który chciał “zalać” Europę imigrantami. Nikogo aczkolwiek o tym nie informowali wprost, ani opinii publicznej, ani instytucji europejskich, ani tym bardziej przedstawicieli państw Bliskiego Wschodu. Stąd wynika, że PiS-owcom zależało, żeby imigranci dotarli na polsko-białoruską granicę oraz wykreować siebie na obrońców Polski i Europy przed wyimaginowanym wrogiem, jakim mieli być uchodźcy. Jak każdy dobrze wie, partia rządząca robi wszystko, byleby im tylko wzrosły notowania, toteż wykorzystali do tego celu walkę z uchodźcami, z którymi żaden cywilizowany kraj by nie walczył. Straż graniczna wielokrotnie stosowała tortury porównywalne z torturami białoruskiego OMON-u. Dziennikarze zostali wyrzuceni ze strefy przygranicznej objętej stanem wyjątkowym, nie tylko aby nie mogli nagrywać brutalności służb mundurowych wobec uchodźców, ale także aby świat nie dowiedział się o prawdziwych zamiarach PiS-u. Teraz można stwierdzić, że rząd celowo doprowadził do katastrofy humanitarnej, żeby populistycznie zyskać poparcie w sondażach!

Summa summarum, jako białoruski antyfaszysta protestuję przeciwko:

  1. Nazywaniu ⬜🟥⬜ flagi wolnej Białorusi faszystowską bądź nazistowską.
  2. Zawłaszczaniu historii, świąt oraz przestrzeni publicznej przez partię rządzącą.
  3. Dyskryminowaniu i nierównemu traktowaniu obcokrajowców, w tym ze wschodu (Białorusinów, Ukraińców, Rosjan).
  4. Niezrozumiałemu przeciąganiu procedur azylowych oraz dezinformacji wobec imigrantów ze wschodnich państw (j.w.).
  5. Poniżaniu liderki białoruskiej opozycji demokratycznej, Swiatłany Cichanouskiej, przez polski rząd.
  6. Współpracy polskiego rządu ze służbami Łukaszenki i Putina.
  7. Brutalności polskiej policji, która coraz częściej stosuje praktyki białoruskiego OMON-u.
  8. Mordowaniu oraz nieludzkiemu traktowaniu uchodźców na granicy polsko-białoruskiej.

Powyższa lista przedstawia właśnie tytułowe osiem przewinień Polski wobec współczesnej, wolnej Białorusi.

Obecna sytuacja społeczno-polityczna sprawia, że żaden obywatel (, a co dopiero wolni Białorusini) nie może czuć się bezpiecznie w Polsce. Ja przestałem czuć się bezpiecznie, zauważywszy ogromną skalę przemocy rządu i policji podczas ostatnich Strajków Kobiet. Dlatego na znak protestu i walki o wolność wszedłem na schodki smoleńskie.

„Kain i Abel” – ostatnie wersy wiersza mojego autorstwa

Biało-czerwono-biała flaga niezbędna jest,
By wskazać, dyktatora zza Buga krwawy gest.
Zawłaszczył wszystko, jak politycy to miejsce,
Na znak wolności, znak braterstwa, czas na wejście.
Kto na schodki smoleńskie z wolną flagą wejdzie,
Będzie ikoną wolności, nim stamtąd zejdzie.

Wejście na schodki skończyło się interwencją policji. Po wylegitymowaniu w awtazaku (ros. lodówce policyjnej) i przeszukaniu kieszeni, wypuszczono mnie ze stuzłotowym mandatem, którego oczywiście nie przyjąłem.

Nie była to pierwsza, ni ostatnia akcja w moim wykonaniu. Jeśli będzie trzeba, zorganizuje się następne.

#ŻywieBiełaruś #ŁukaszenkuWAwtazak #PrzyjąćUchodżcówDeportowaćRząd #StopTorturomNaGranicy

3 thoughts on “Biało-czerwono-biały protest na schodkach smoleńskich – osiem przewinień Polski wobec współczesnej, wolnej Białorusi”
  1. Errata – schodki smoleńskie jako pierwszy w stylu alpejskim bez poręczowania zdobył Arek Szczurek, jest też zdobywcą korony pl. Piłsudskiego, na pomnik Kaczora mniejszego wbił z transparentem „Gdzie jest wrak”.

    1. mnie się zdaje, że pierwsza byłam ja, podczas tęczowej nocy… Arek był przede mną?

      1. Zarówno na schodkach, jak i na Lechu. Schodki zdobył niedługo po tym, jak je odsłonili. Wbił na nie z banerem Ein Volk, ein Raich, ein Kaczyńki, NIE!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *