W sobotę weszła w życie “Ustawa o obronie ojczyzny”. Co zawiera?
Najważniejsze zmiany to:
- wydatki na wojsko na poziomie 3 procent PKB
- nowe rodzaje służby wojskowej (dobrowolna zasadnicza służba wojskowa)
- zmiany w finansowaniu
- zmiany administracyjne
- zachęty finansowe do służby
- uelastycznienie systemu awansowania.
Tutaj jednak chciałabym skupić się na punkcie, który budzi chyba najwięcej kontrowersji, przynajmniej w moich kręgach. Mówię o zakazie opuszczania kraju przez kobiety bezdzietne.Oczywiście, w wypadku wojny.
Ustawa o obronie ojczyzny dyskryminuje bezdzietne?
Jak najbardziej zrozumiałe oburzenie wyrażają przede wszystkim kobiety, zwłaszcza te, które zadeklarowały bezdzietność z wyboru.
Rząd w razie wojny zabroni opuszczać kraj kobietom bezdzietnym. Mamy być mięsem armatnim i ofiarami gwałtów dla oprawców atakujących nasz kraj! Komentarze mężczyzn pod tekstem świadczą o tym, że kobiety bezdzietne znaczą mniej niż gówno! A oni wręcz są dumni i czerpią satysfakcję z naszego przyszłego cierpienia!
– postuje jedna z członkiń grup BzW.
Postanowiłam sprawdzić komentarze pod artykułami. Nie znalazłam komentarzy szkalujących bezdzietnych, na szczęście. Być może zostały pousuwane przez adminów.
Większość komentujących zwraca uwagę na fakt, że odbierane jest prawo wyboru- zarówno kobietom, jak i mężczyznom.
(…)I znów okazuje się, że jako „bezdzietna lambadziara” jestem obywatelem tylko wtedy, gdy rządowi wygodnie. Nie jestem mężatką, więc muszę kombinować, by zabezpieczyć mojego partnera na wypadek śmierci i nie mogę korzystać ze wspólnego rozliczania. Nie mam dzieci, więc nie mam ulg i innych przywilejów. Prowadzę działalność, więc obrywam po d* przy każdej zmianie podatkowej. Jestem kobietą, więc nie mogę stanowić o swoim ciele, mimo tego, że ciąża zrobiłaby ze mnie osobę niepełnosprawną. A teraz się jeszcze okazuje, że w sytuacji wojny nie mogłabym wyjechać za granicę, by wspierać moją rodzinę (…)
Z drugiej strony, ciężko wymagać od matek, by zostawiały swoje dzieci i szły walczyć.
Ustawa o obronie ojczyzny i hejt na kobiety
Optymistycznie założyłam, że chamskie komentarze usunięto lub było ich tyle, co kot napłakał. A potem przypomniałam sobie, że jest Wykop.
Nie będę już tu przytaczać wysrywów “mirków” i “inceli”, bo aż mi się obiad zwraca. Opiszę w skrócie: “sKoRo cHcEciE rÓwNoUpRaWniEniA tO mAciE i NiE nArZekAjCiE”. Przede wszystkim- jakie, kurwać, równouprawnienie? Więcej moich spostrzeżeń na ten temat tutaj. Po drugie, skoro wyżej wymienieni mają tak niskie zdanie o kobietach, dlaczego uważają za stosowne powierzenie im obrony kraju?
Ale “incele” i “mirki” z Wykopu w ogóle są na bakier z logiką. Uważają się za “pRaWdZiWyCh mEnSzCzYzN”, a większość ich pisaniny koncentruje się na tym, że żadna kobieta nie chce iść z nimi na randkę= kobiety są złe. To w końcu jesteście tymi “prawdziwymi mężczyznami”, czy nie? Oczywiście używam cudzysłowu, bo “prawdziwy mężczyzna” to bezsensowny, archaiczny i szkodliwy konstrukt społeczny.
Ważny aspekt sprawy
Tak, to prawda- dla rządzących kobieta nie jest pełnoprawnym człowiekiem i obywatelem. Dlaczego więc miałaby ginąć za kraj, w którym nie wolno jej nawet zdecydować o własnej ciąży? Ba, nawet dostęp do antykoncepcji się jej ogranicza. I dlaczego równouprawnienie ma być tylko wobec wojny, a w codziennym życiu już nie? Najpierw zakończcie systemową opresję, a potem wymagajcie! Ha… Pobożne życzenia.
Muszę tu jednak zaznaczyć, że zapis o bezdzietności dotyczy jedynie kobiet. Samodzielni ojcowie również nie mogliby podczas wojny opuścić kraju. A do “zrobienia” dziecka potrzeba jednak dwóch osób! Zakłada się jednak, że opieka ma spoczywać przede wszystkim na barkach matek, czym powiela się patriarchalne stereotypy. Czyż nie jest to dyskryminacja w czystej formie?
Jakie rozwiązanie byłoby najlepsze?
Najlepszym rozwiązaniem byłby brak wojny, wiadomix. W Polsce jeszcze wojny nie ma i ustawa ma charakter prewencyjny. Niektórzy jednak odczuwają w związku z tym spory niepokój.
Problem w tym, że nie ma tak naprawdę wojna wyzwala demony patriarchatu i nie ma rozwiązania, które nie byłoby dyskryminujące dla jakiejś grupy bądź potencjalnie niebezpieczne.
Obowiązkowy pobór mężczyzn do wojska
Trochę to niesprawiedliwe, rodzisz się z siusiakiem=masz zostać mięsem armatnim. Mówię tu o siusiaku, gdyż sprawa dotyczy osób AMAB (czyli z przypisaną płcią męską po urodzeniu). Do wojska trafią wówczas na przykład transpłciowe kobiety, które nie zdążyły jeszcze uzgodnić płci w sądzie.
Zakaz opuszczania kraju przez mężczyzn, jednak bez obowiązkowej służby wojskowej
I tu ciekawostka: nie każdego ochotnika biorą do wojska! I jest to jak najbardziej zrozumiałe. Nie każdy z przypisaną płcią męską nadaje się do walki. Jednak zmuszanie tych mężczyzn do pozostania w kraju jest okrutne. Wojna to głód, bombardowania, szerzące się choroby, ogromne cierpienie psychofizyczne. Do tego mamy patriarchalne społeczeństwo, niektórzy będą patrzyli z pogardą: facet, a nie walczy! Do tego dodam wspomnianych już samodzielnych ojców/mężczyzn będących żywicielami rodziny/mężczyzn mających pod opieką starszych rodziców… i tak dalej.
Brak zakazu opuszczania kraju przez kogokolwiek, do wojska idą jedynie ochotnicy i żołnierze zawodowi
Z punktu widzenia skierowanego na równość- najsłuszniejsze rozwiązanie. Nie należy zmuszać nikogo do heroizmu, ani do postępowania w sprzeczności z własnymi poglądami. Jednak gdyby Polska została zaatakowana przez wschodnie imperium- niekoniecznie dałaby się radę obronić.
W przypadku rodziców: jedno z rodziców może z dziećmi opuścić kraj, drugie musi zostać. Bezdzietni wszystkich płci w wieku 18-60 lat zostają.
Również byłaby to nieuzasadniona dyskryminacja bezdzietnych- dlaczego tylko rodzice z dziećmi mają prawo się ratować? W przypadku, kiedy rodzice się rozstali, uciec mogłoby to, któremu przyznano opiekę nad dzieckiem- zwykle matka- co też byłoby nierównościowe. Do tego byłoby to zmuszanie rodzin do rozdzielania się. Osobiście sobie nie wyobrażam, by mając partnera, licytować się z nim, kto zostanie, a kto wyjedzie. Ponadto to rozwiązanie wieje amatonormą na kilometr, nie uwzględnia osób poliamorycznych i powiela tradycyjne wzorce związku i rodziny. Jednak, moim zdaniem, i tak jest nieco bardziej równościowe niż “kobiety z dziećmi mogą uciekać, bezdzietne lambadziary zostają, a mężczyźni na front”. Co nie znaczy, że dobre, bo dobrego rozwiązania tu nie ma.
W wypadku wojny: zakaz opuszczania kraju przez mężczyzn oraz bezdzietne kobiety
Opisane powyżej.
Zapewne jest jeszcze więcej rozwiązań i ich wariantów, ale opisałam te najbardziej prawdopodobne.
“Ustawa o obronie ojczyzny”- czy uznaje kobiety za wystarczająco kompetentne do obrony kraju?
Moim zdaniem nie. Obowiązkowej służby, na szczęście, nie ma i zapewne nie będzie (uff…). Mowa tylko o pozostaniu w kraju.
Sądzę, że zapis o bezdzietnych kobietach wcale nie służy do tego, żeby wszystkie płcie uznać za równe i zdolne do odparcia wroga. Przypuszczam, że zamysł jest raczej taki, by kobiety czekały, pomagały w szpitalach, gotowały obiady dla wdów i sierot…no i żeby wreszcie urodziły te dzieci.
Taki typowo patriarchalny obrazek: chłopak ma iść do wojska, bo ojczyzna wzywa. Dziewczyna ma czekać wiernie na swojego żołnierzyka, patrząc na rozkwitające pąki białych róż. Rzyg.
Dodam jeszcze jedną ciekawostkę: kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę, spośród moich znajomych wszystkich płci, pierwszą osobą, która chciała dołączyć do Revdii, byłam ja. Osoba AFAB, funkcjonująca na co dzień pod żeńskimi zaimkami, z raczej żeńską ekspresją.
Jako podsumowanie napiszę, że jebać Putina. I oby ta wojna jak najszybciej się skończyła.