W wyniku putinowskiej (i łukaszenkowskiej) agresji militarnej na Ukrainę wiele państw i organizacji międzynarodowych nałożyło na Rosję i Białoruś dotkliwe sankcje. Miały one na celu w znacznym stopniu ograniczenie handlu z wyżej wymienionymi państwami. Jednak to zdaniem wielu ludzi to wciąż za mało. Właśnie w celu nacisku na państwa zachodnie, żeby te nie wpuszczały tirów do Białorusi (również tych jadących do Rosji), zorganizowano protest. W dniach 19-22 marca br. na polsko-białoruskim, ciężarowym przejściu granicznym w Koroszczynie niedaleko Terespola miała miejsce blokada wyjazdowego terminala z Polski na Białoruś. Na kilka godzin zawiązała się również spontaniczna, 15-osobowa blokada terminala wjazdowego do Polski z Białorusi, w celu zablokowania handlu między Rosją a Zachodem. Na granicę pojechałem z Naczelną Redaktor. Jak się tam dostaliśmy? Co tam robiliśmy? Jak stamtąd wróciliśmy? O tym niniejszy artykuł.
Niespodziewana wiadomość
W czwartek 17 marca br. wybierałem do Warszawy się w odwiedziny do Redaktor Naczelnej. Jadąc pociągiem, przeglądałem posty na Facebooku i natknąłem się na wydarzenie: NIE! Handlu z rosją! – Protest na granicy polsko-białoruskiej Kukuryki. Autokary do i z granicy – darmowe. Niezwłocznie napisałem o tym do Naczelnej i po namyśle postanowiliśmy pojechać pod Terespol.
Przygotowanie do wczesnego wyjazdu
Wyjazd został zaplanowany na godzinę 6:00 spod Metra Wilanowska, toteż żeby nie przebijać się z Bródna przez całe centrum, poprosiliśmy Maćka Bajkowskiego o możliwość przenocowania w Miasteczku Wolność pod Sejmem. Jako, że dobrze się znamy, nie było z tym najmniejszych problemów. Po wejściu do namiotu zauważyliśmy duże ilości niebieskiego i żółtego materiału oraz … oryginalna maszyna do szycia produkcji radomskich Zakładów Metalowych “Łucznik”. Korzystając z okazji po krótkim przeszkoleniu uszyliśmy sobie po niebiesko-żółtej fladze Ukrainy, które zabraliśmy ze sobą na granicę.
Po wczesno porannej pobudce dojechaliśmy na miejsce zbiórki. Tam spotkaliśmy wiele twarzy znanych z innych protestów, m.in: Babcię Kasię, Leokadię Jung z Obywateli RP oraz Linusa Lewandowskiego z Homokomando – organizacji na rzecz praw osób LGBTQIA+. Transportem jechali jednak głównie Ukraińcy, wśród których byli tacy, którzy niekoniecznie potrafili mówić w języku polskim. Z dwudziestominutowym poślizgiem autokar wyruszył spod Metra Wilanowska.
Przyjazd do Koroszczyna
Około godziny 10:00 dotarliśmy na miejsce. Na miejscu zastaliśmy kilkusetosobową grupę, głównie Ukraińców z niebiesko-żółtymi flagami. Dostrzegliśmy też pojedyncze biało-czerwono-białe flagi wolnej Białorusi. Jako, że jestem wolnym Białorusinem, też miałem ze sobą taką flagę i witałem się z innymi Białorusinami hasłem “ŻywieBiełaruś”, niech żyje wolna Białoruś bez Łukaszenki i Putina. W celu uhonorowania ukraińskich antyfaszystów, w tym osób LGBTQIA+, walczących z faszystowskim najeźdźcą, Redaktor Naczelna rozwinęła tęczową flagę z trzema strzałami – głównym symbolem antyfaszyzmu. Na miejscu z głośników oprócz haseł: “Sława Ukraini!, Hierojam Sława!” można było usłyszeć ukraińskie piosenki wolnościowe i patriotyczne. Co godzinę puszczano hymn Ukrainy. Protestującym rozdawano darmowe: kanapki, kawę, herbatę i ciastka.
Jako, że autokarowy powrót do Warszawy był zaplanowany dopiero na 23:00, woleliśmy wrócić wcześniej. W tym celu na miejscowym parkingu spytaliśmy przypadkowe osoby, gdzie jadą i czy moglibyśmy się z nimi zabrać. Okazało się, że to ukraińska para mieszkająca na co dzień w Żyrardowie i będą wracać przez Warszawę. Nie mieli obiekcji zatem, żeby nas zabrać na stopa w drogę powrotną do stolicy.
Dwie blokady
Blokada wjazdowego Terminala do Białorusi była zgłoszona jako oficjalne zgromadzenie publiczne. Już we wczesnych godzinach rannych policja zamknęła ruch dla tirów jadących na Białoruś na kilka kilometrów przed Koroszczynem. Podczas blokady przemawiały osoby z różnych organizacji. Były apele do Zachodu o większe sankcje wobec reżimów Putina i Łukaszenki oraz przede wszystkim do NATO o zamknięcie nieba nad Ukrainą.
Przemówił również Wenezuelczyk, który uciekł ze swojego kraju przed prześladowaniami ze strony reżimu Nicolasa Maduro – uzurpatora Wenezueli. Mówił o konieczności solidaryzowania się z ofiarami reżimów i w walce o wolność. Tak jak Ukraińcy krzyczą “Putin Chujło!”, Wenezuelczycy również mają swój okrzyk: “Maduro Coño E Tu Madre!”, co po hiszpańsku oznacza “Maduro, ty skurwysynu!”.
W pewnym momencie zaczął przemawiać lider Agrounii, Michał Kołodziejczak, o konieczności wstrzymania wymiany handlowej z Rosją i Białorusią w trybie natychmiastowym. Na blokadzie byli też obecni … polscy nacjonaliści, którym raczej nie było po drodze z Ukraińcami blokującymi przejazd. Na szczęście dzięki zdecydowanej postawie polskiej policji nie doszło do żadnych większych scysji. Tym samym narodowcy szybko się zwinęli. Nie mieli tu czego szukać.
Mniej więcej o godzinie 12:00 razem z Homokomando, Babcią Kasią i innymi osobami poszliśmy pół kilometra na wschód pod wyjazdowy terminal z Białorusi i rozpoczęliśmy blokadę białoruskich tirów. Zawiązaliśmy tym samym spontaniczne zgromadzenie. Co ciekawe, policja nawet nikogo nie legitymowała. Stali jedynie obok i patrzyli, czy zgromadzenie odbywa się w pokojowy sposób. Próbowaliśmy do naszej blokady namówić Ukraińców sprzed wjazdowego terminala, lecz ci dla ostrożności odmówili, ponieważ nasze zgromadzenie nie zostało oficjalnie zgłoszone i na terenie Polski woleliby uczestniczyć tylko w zgłoszonych wydarzeniach. W ten sposób w mniej więcej 15 osób blokowaliśmy rosyjskie i białoruskie ciężarówki wjeżdżające do Polski.
Po około czterech godzinach blokady podeszła do nas rozżalona grupa ludzi, którzy twierdzili, że są przedsiębiorcami i ich kierowcy nie są przepuszczani przez białoruskich celników z powodu naszej 15-osobowej blokady. Trudno nam było w to uwierzyć, bo nie ma dowodów, że Białorusini mówią prawdę. Jak dobrze wiadomo, Łukaszenka jest nieobliczalny i mógł wydać rozkaz zatrzymania polskich kierowców równie dobrze z powodu ukraińskiej, ponad 500-osobowej blokady. Oprócz tego mówili, że też są przeciwko wojnie i jeszcze zanim wojna się rozpoczęła, wysłali swoich kierowców z pomocą dla Ukrainy. Twierdzili, że powrót z Ukrainy może zająć nawet miesiąc ze względu na przepisy kierowców wymuszające postoje co określony czas. Trudno nam było w to uwierzyć, bowiem przez Białoruś do Ukrainy nie jest daleko i kierowcy mogliby pokonać tę trasę najwyżej w kilka dni plus czas odprawy. Wśród żalących się osób była kobieta, która wcześniej, jak rozpoznaliśmy, stała razem z narodowcami, którzy byli sceptycznie nastawieni do ukraińskiej blokady. Cały czas prowokowała wypowiedziami pełnymi negatywnych emocji. Dlatego też uznaliśmy, że to zwyczajna prowokacja i nie ma co rozmawiać. Po pewnej chwili jednak jeszcze raz zaczęliśmy rozmawiać, tym razem uczestniczyły tylko osoby mniej awanturujące się. Ustaliliśmy, że dziś jeszcze możemy przerwać blokadę i daliśmy tydzień na sprowadzenie polskich kierowców z Białorusi. Potem już nie będzie takiej możliwości, kiedy ponownie zablokujemy wjazd. Akurat koniec rozmów (około 16:00) zbiegł się w czasie, kiedy już mieliśmy wracać do Warszawy. Poszedłem z Redaktor Naczelną do samochodu, przy którym umówiliśmy się z ukraińską parą.
Powrót do Warszawy
Około 16:30 wyjechaliśmy z Koroszczyna razem z Wołodymyrem i Julią – Ukraińców, z którymi się umówiliśmy. Jako, że warszawskie Bródno jest położone tuż przy Trasie Toruńskiej, będącej tranzytową drogą ekspresową S8, zgodzili się nas zawieźć prosto pod nasz dom. Byliśmy im bardzo wdzięczni. Podczas powrotu opowiedziałem im o moich białoruskich (oraz też ukraińskich) korzeniach rodzinnych i dlaczego wszędzie chodzę z biało-czerwono-białą flagą wolnej Białorusi. Nie tłumaczyłem im, do czego dopuszcza się krwawy dyktator Łukaszenka. Byli bardzo dobrze zorientowani w temacie walki o wolność Białorusi.
Po dotarciu na miejsce chcieliśmy im w ramach podziękowania wręczyć trochę pieniędzy i zaprosić ich na wspólną kolację. Ci jednak nie chcieli pieniędzy i jako, że spieszyli się, nie mieli również czasu wejść na górę. Nie zostawiliśmy ich jednak bez niczego od nas. Ofiarowaliśmy im jedną z niebiesko-żółtych flag, które uszyliśmy przed wyjazdem w Miasteczku Wolność.
Wreszcie udało się mi wspólnie z Redaktor Naczelną wybrać na protest na granicy polsko-białoruskiej. Mamy nadzieję, że jeszcze wybierzemy się na takie wydarzenia, jeżeli zostaną zorganizowane, i zdołamy opisać je w kolejnych artykułach.