Dziś taki dzień, że dla własnej przyjemności pozwolę sobie popleść trzy po trzy. Jak na blogasku z lat dwutysięcznych.
No więc tak:
Wchodząc na mój profil na facebooku, znajdziecie datę moich urodzin, ale nie jest napisane, które to. Nie ukrywam, że się w pewnym momencie nieco “odmłodziłam”, ale nie z próżności czy chęci wprowadzenia w błąd ludzi.
Wykiwać chciałam algorytmy facebooka.
Otóż gdy już osiągnęłam, hm, pewien wiek, co i rusz wyskakiwały mi sponsorowane reklamy. Jak nie salonu sukien ślubnych, to jakichś produktów dla dzieci. Jak nie produktów dla dzieci, to sesji ciążowych. Jak nie sesji ciążowych, to sesji narzeczeńskich. Jak nie sesji narzeczeńskich, to kredytów na mieszkanie. Jak nie kredytów na mieszkanie, to jakichś Ergo Hestii i innych funduszy oszczędnościowych. A jak nie funduszy oszczędnościowych, to znowu salonów sukien ślubnych, sesji ciążowych i produktów dla dzieci!
Wiem, że teoretycznie można to sobie poustawiać w ustawieniach, ale nie chciało mi się tego robić. Byłam za to ciekawa, jak zareaguje facebook, gdy sobie kilka lat odejmę. No i zareagował- przestał mi te bzdury wyświetlać. Pojawiły się za to oferty staży, praktyk, pracy za granicą, oraz… korepetycji (przyjmowania, nie udzielania). No to sprawdziłam, można wrócić do właściwej daty. Ups, jednak nie.
No to trudno…
Nie będę przecież zakładać nowego konta.
Kiedyś jednak z premedytacją i celowo ukryłam swoją datę urodzenia. Było to na naszej-klasie. Dlaczego? Miałam z kimś ożywioną dyskusję polityczną. Oponenci chętnie używali mojego wieku jako argumentu i sugerowali, bym odrabiała lekcje, zamiast interesować się polityką.
Najśmieszniejsze jest to, że tego typu “argumenty” słyszę także teraz na ulicy, już jako osoba dorosła. Tego dnia, kiedy mnie po raz pierwszy zatrzymali, zorganizowałam pikietę przeciwko zbierającemu podpisy Ordo Iuris. Było to pod dworcem Wileńskim. Jeden z “obrońców życia” kazał mi wracać do szkoły, a Portal Warszawski określił nas zbiorczo jako “licealistki z tekturowymi tabliczkami”. W sumie, można potraktować to jak komplement…
Starsze osoby biorące udział w protestach również słyszą niekiedy, że w tym wieku to już nie wypada. Prawda jest taka, że w jakim wieku by się nie było, zawsze ktoś uzna, że jesteśmy na coś za młodzi lub za starzy.
Gdy byłam młodsza, nieco się stresowałam urodzinami. Bo mam już tyle-a-tyle lat, a nie osiągnęłam jeszcze tego, śmego i owego. Na co dzień nie myślę jednak o tym, ile mam lat, więc i w urodziny postanowiłam o tym nie myśleć. Ot, mam urodziny i już, a które, to sprawa drugorzędna. Powiem, że często ja sama nie wiem, bo z powodu mojego “time blindness” zdarza mi się nie wiedzieć, który mamy rok…
A gdybym nie chciała myśleć o upływających latach, to rok temu zrobili mi „prezent”, którego Polki długo nie zapomną. A dokładnie chodzi o publikację skandalicznego wyroku TK, który zbiera już śmiertelne żniwo. Wyobraźcie sobie, że popijacie z kumplami piwko, aż tu nagle taka wiadomość. No i co zrobisz, nic nie zrobisz. Trzeba wyjść na ulicę. Urodziny pod TK, imieniny na komendzie, taki los.
No i nie wolno zapominać, że dzisiaj przypada również Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holocaustu. I jest to dzień, kiedy narodowcy powinni się za siebie wstydzić, ale, cóż za psikus, jakoś się nie wstydzą…
Urodzona w taki, a nie inny dzień, kim mogłabym być, jeśli nie antyfaszystką?