Około dziesiątego kwietnia 2016 roku pewnym dla mnie się stało, że moje drogi rozchodzą się z drogami współpikietujących kolegów. Po pierwsze od momentu, gdy się postawiłem grupie, usiłującej wyszczuć z pikiety Andrzeja Miszka, stosunki między nami stały się delikatnie mówiąc napięte. Moje poglądy polityczne były dalekie od poglądów większości, mniej lub bardziej lewicowych, żeby nie powiedzieć komunizujących. Andrzej musiał odejść ze względu na jego ostentacyjny katolicyzm i liberalne poglądy gospodarczo społeczne. Ja wprawdzie byłem ateistą, choć nie wojującycm antyklerykałem, ale poglądy miałem liberalne. Po naradzie na grupie admińskiej ORD postanowiliśmy wznowić działalność pod tym szyldem niezależnie od tego, co wybierze eks KOD PP.
500+ nie daje godności
500+ było dla mnie tylko kiełbasą wyborczą, rozrzucaną rozrzutnikiem do obornika. Tezy, jakoby przywracało komuś godność nie kupowałem. Uważam, że na swoja godność trzeba zapracować, wyżebrana jałmużna jej nie daje. Dla co bardziej lewicujących pikietowiczów, Beaty Anny Polak, Beaty Sytkowskiej etc były to stwierdzenia obrazoburcze. Dla Ewki Błaszczyk, jednej ze współzałożycielek ORD zresztą też, choć wtedy jeszcze to nie stanowiło większego problemu. Ewka i Gabrysia Lazarek to przykłady osób mocno niestabilnych emocjonalnie i równie emocjonalnie postępujących w życiu. Trzaskanie drzwiami i opuszczanie grup, szukanie swojego miejsca i opuszczanie go za chwilę mają w genach. Na razie nic tego jeszcze nie zapowiadało, zarówno Ewka, jak i Gabrysia uczestniczyły w życiu ORD, na grupie fejsowej i na pikiecie.
Reaktywujemy ORD
Zdjęcie otwierające ten rozdział zrobione zostało na początku maja. Zanim powiesiłem ten baner ORD w poprzek chodnika doszło do dość burzliwego rozstania z grupą, jeszcze nie do końca podzieloną na Obywateli RP i KODE. Zbiórka publiczna KOD PP została zamknięta i rozliczona, koledzy założyli komitet zbiórkowy KODE. Kasprzak agitował za zamknięciem pikiety – miał w tym swój cel. Mieszał na wichurze za Mińskiem Mazowieckim, pracował w telewizji jako montażysta materiału. Miał dwoje małych dzieci, w tym jedno autystyczne. Siłą rzeczy nie mógł się angażować w stałą pikietę. Dorobił do tego całą ideologię. Moja fucha jako zaopatrzeniowca i konserwatora sprzętu pikietowego się kończyła. Grupa mając pierwsze większe pieniądze ze skarbonki nie potrzebowała już tak bardzo mojego sprzętu.
Heniek zarządził inwentaryzację. I zlecił jej wykonanie mnie. W normalnych okolicznościach przyrody było by to OK, w końcu to ja budowałem ta pikietę i znałem tam wszystko. Ale ja już znałem plany Henia, omawiane na specjalnie do tego celu założonej tajnej grupie. Zaprzyjaźnione wiewiórki podsyłały mi co smakowitsze zrzuty ekranu z tych knowań. Wiedziałem, że Henio nie ustanie, i będzie nie tylko usuwał mnie z grupy, ale i niszczył wszystko, co zrobiłem, czy chciałem zrobić. Zaplanował założenie grupy KODE, i przepisanie do niej wszystkich członków grupy KOD PP, którą zakładałem i administrowałem, nie pozwalając się tam szarogęsić Heniowi. A bardzo się do tego palił.
Jeszcze w czasach głodówki Miszka Henio przeforsował bym na dwa tygodnie wstrzymał się z działaniami admina grupy. Zgodziłem się pod warunkiem, że i Henio nie wykona żadnych drastycznych ruchów. Nie mógł mnie po prostu wywalić, jako założyciel grupy byłem nie do ruszenia. Henio tę umowę złamał, jedna z adminek ośmieliła się go skrytykować, więc pozbawił ją uprawnień administratorki. Reaktywowałem się.
Podział łupów
Szczegółów wojenki wrzucać nie będę, Henio za wulgarne zachowanie wyłapał wtedy jednodniową blokadę na grupie KOD PP, strzelił focha i się ze sztabu wypisał. Na polecenie zrobienia remanentu się wypiąłem, Henio nie miał zielonego pojęcia, co jest czyje. Piotrek Kłys zjechał z Łodzi na ten Heniowy remanent. Też musiałem być obecny – większość gratów była moja. Fajnie to wyglądało, Henio spisujący majątek w kajecie pyta „Czyje to?” Ja odpowiadam – moje. I przechodzimy do nastepnego punktu. Któreś z kolejnych pytań dotyczyło komputera. – Wasz, ale dysk twardy w środku mój. Kwestia własności namiotu nie została poruszona. Acz była istotna…
Zjechałem po tym remanencie do domu, przebrać się i wykąpać. W czasie mojej nieobecności grupa za pieniądze ze zbióreki publicznej zakupiła umeblowanie do namiotu. Moje graty wystawiła do namiotu głodówkowego, który stał pusty od czasu zejścia Andrzeja Miszka z pikiety. Po powrocie Wojtek Kinasiewicz albo Przemek Duda (nie pamiętam który) w imieniu grupy poinformował mnie, że jestem w namiocie niemile widziany i mam go opuścić. Byłem na to przygotowany. Poinformowałem, że namiot jest własnością grup ORD i KOMPAS, i członkowie grup KODE i Obywatele RP mają czas do jutra na wyprowadzkę.
Rusza pikieta ORD/KOMPAS
W domu zgłosiłem mailem osobną pikietę pod adresem Aleje Ujazdowskie 1/3. Zapakowałem do samochodu potrzebne graty, w tym komputer, agregat etc, i zaczęła się jazda. Czekało mnie samotne pikietowanie, nie wiadomo jak długo. Po przyjeździe na miejsce zastałem tam Henia Sikorę. Poprosił mnie, żebym ich z namiotu nie wyrzucał do czasu, aż kupią drugi. Zapytał, czy jak kupią taki sam, to go przyjmę, nie zmuszając ich do przeprowadzki. Zgodziłem się na tę propozycję. Tymczasowo zagospodarowałem się w namiocie głodówkowym. Henio dalej kombinował, jak się mnie pozbyć, w tym celu wystąpił do miasta o pozwolenie na zajęcie pasa drogowego, po uzyskaniu zgody chciał mnie eksmitować poza teren, który zamierzał zająć. Plany miał ambitne – celował w całą przestrzeń przed KPRM, również ten kawałek zajęty wówczas przez KOD Kijowskiego. Nie udało mu się.
W naradach na grupach ORD i KOMPAS wykluwał się kształt naszej pikiety. Uzgodniliśmy, że namiot będzie wspólny, ORD złożyło się na podłogę z płyt OSB, żeby nie taplać się w błocie. ORD miało fizycznie pikietować, KOMPAS, złożony głównie z Polonusów podjął się całość finansować. Komitetu zbiórkowego nie zamierzaliśmy zakładać. Ewka Jędrzejczak z KOMPAS GROUP zgłosiła się również do dwutygodniowego dyżuru na pikiecie, przyjechała zanim uskładaliśmy na podłogę, namiot doszedł wcześniej, Henio nawet zaproponował pomoc przy rozstawianiu, ale grzecznie odmówiłem, bo wolałem najpierw zrobić tę podłogę.
KOMPAS GROUP i Ewka Jędrzejczak
To była bardzo bojowa dziewczyna. Ciężko chora na nerki, trzy razy w tygodniu woziłem ją na Sobieskiego do centrum dializ. Samotnie wychowywała siedmioletniego Tymka, mąż ją porzucił, gdy choroba zabrała jej zdrowie i urodę, na zdjęciach sprzed choroby była śliczną laską. Bez szemrania znosiła trudne warunki w namiocie głodówkowym. Uzbieraliśmy na podłogę, z Tadkiem Jakrzewskim pojechałem do Castoramy po płyty OSB. Nie obyło się bez przygody, w czasie hamowania w Dolince Służewieckiej pękł pas mocujący płyty na dachu, i te jak talia kart wysypały się przed Citroenem, na szczęście nie uderzając w żaden samochód przed nami. Pozbieraliśmy, pas związałem i dojechaliśmy szczęśliwie.
Namiot wkrótce stanął, podłogę kończyłem i rozbijałem namiot w strugach ulewnego, ciepłego deszczu w samych majtkach. Ewka się rwała do pomocy, ale zawołałem ją dopiero, jak dach juz stał. Razem zawieszaliśmy ściany.
Maciej „Miki” Bajkowski
Zapraszam na Facebooka
Zapraszam na salon24.pl
Maćku, tu się nie zgodzę. Godność należy się każdemu. Natomiast również sądzę, że godności nie daje 500 plus. To nie ma nic wspólnego z rozsądną polityką społeczną.
Jeżeli powzięłaś wrażenie, że komukolwiek odmawiam godności, to je odnieś tam, skąd wzięłaś. Miałem na myśli dokładnie to, co napisałaś – 500+ nie miało nic wspólnego z przywracaniem komukolwiek godności.