W atmosferze medialnej burzy, jaka rozpętała się wokół dwóch łajdaków – Mejzy i Bortniczuka – dopiero co mianowanych na szefów dopiero co reaktywowanego ministerstwa sportu, zupełnie niezauważony przeszedł inny skandal, o którym media informowały bardzo oszczędnie. Chodzi o kolejny spory awans, tym razem jednak nie PIS-owskiego łajdaka, ale PIS-owskiej łajdaczki – Anny Plakwicz. Która nawet jeśli ustępuje swoim łajdactwem, bezdusznością i łamaniem prawa panu Mejzie, to ustępuje tylko nieznacznie. Nie okradała wprawdzie śmiertelnie chorych ludzi i nie wyłudzała pieniędzy od rodziców nieuleczalnie chorych dzieci, ale chyba tylko dlatego, bo nie miała takich możliwości. Gdyż dla kariery i kasy jest ona w stanie zrobić dużo gorsze rzeczy, niż wyrwać umierającemu poduszkę spod głowy i ogołocić go z oszczędności całego życia. Udowodniła to w 2018 r., przyczyniając się bezpośrednio do śmierci starszej, schorowanej kobiety.
Skoro takie kanalie jak Plakwicz nie tylko nie ponoszą zasłużonej kary, ale jeszcze awansują na najwyższe stanowiska urzędnicze, to już wkrótce w rządzie i najważniejszych państwowych instytucjach zatrudnienie znajdą zapewne także mordercy i seryjni pedofile. O ile oczywiście będą mieć legitymację członka PIS. A więc taki akt łaski i zarazem glejt przyszłej nietykalności… Właśnie niedawno przeczytałem informację, że Plakwicz od grudnia 2020 r. jest dyrektorem marketingu, sponsoringu i prewencji ubezpieczeniowej w PZU! A teraz planowany jest jej awans do największego polskiego banku czyli PKO BP. Z którego to banku właśnie wyrzucani są na zbity pysk ludzie Cepa i zastępowani ludźmi Sasina. I to Plakwicz, na polecenie Sasina, ma kierować tą wymianą jednych PIS-owskich kadr na inne PIS-owskie kadry. Będzie dla niektórych wysokich urzędników PKO BP takim… Wielkim Inkwizytorem. Ma bowiem zająć się kontrolą dotychczasowych wydatków banku na sponsoring, marketing i usługi informatyczne. W istocie chodzi jednak głównie o szukanie „haków” na ludzi Cepa zatrudnionych nadal w banku. Dziś oni jeszcze dzielnie się bronią przez inwazją ludzi Sasina. Gdy Plakwicz znajdzie na nich jakieś „haki”, ich los będzie przesądzony.Do tego, że PIS-owcy potrafią walczyć między sobą jak padlinożercy o posady i wpływy, wiadomo od dawna. O tym, że potrafią stosować przy tym metody iście UB-eckie lub zgoła gangsterskie, też wiemy od dawna. Ale tym razem Sasin postawił wszystko na jedną kartę, bo zatrudnił do tego celu właśnie Plakwicz. Czyli PIS-dę, która powinna od dawna siedzieć w pierdlu za cały szereg przestępstw, w tym m.in. właśnie za nieumyślne spowodowanie śmierci ciężko chorej kobiety, ofiary reprywatyzacji kamienic w Warszawie. A także za późniejsze ukrywanie okoliczności tej śmierci, niszczenie dowodów przestępstwa, składanie i nakłanianie do składania fałszywych zeznań, mataczenie. Ale po kolei…
Po raz pierwszy Polacy usłyszeli o Annie Plakwicz oraz towarzyszącym jej zawsze jak cień Piotrze Matczuku (dziś jest szychą w PKN Orlen) w 2017 r., przy okazji jednej z najobrzydliwszych kampanii „reklamowych” w całym ostatnim 30-leciu. To firma Solvere, będąca własnością Plakwicz i Matczuka, zorganizowała akcję oskarżania i pomawiania naszych sędziów, jak na ironię nazwaną… „Sprawiedliwe sądy”. Wszyscy z pewnością pamiętacie tysiące wielkich, czarnych billboardów na ulicach polskich miast, z haniebnymi hasłami o korupcji, łapówkarstwie, nieróbstwie i zwykłym złodziejstwie polskich sędziów. To Plakwicz i Matczuk byli pomysłodawcami tych billboardów. W nagrodę nie tylko skasowali ponad 1 milion zł od zleceniodawcy (Polskiej Fundacji Narodowej), ale jeszcze znaleźli zatrudnienie (jako spece od marketingu politycznego) w KPRM, z pensjami po ok. 14 tysięcy zł miesięcznie. W kancelarii Szydłowej zostali zresztą zatrudnieni już po raz drugi, bo za pierwszym razem, w atmosferze skandalu, zostali z niej wywaleni. Choć w oczywisty sposób złamali wtedy prawo (ustawa antykorupcyjna), bo jako zatrudnieni w KPRM wysocy urzędnicy założyli firmę prywatną Solvere obsługującą właśnie… KPRM, włos im z głowy nie spadł. Wprawdzie CBA prowadziło „śledztwo” w tej sprawie, ale prowadziło je specjalnie tak ślamazarnie, by Plakwicz i Matczuk zdążyli się zwolnić z pracy w Kancelarii. I wtedy CBA błyskawicznie umorzyło „śledztwo” pod kuriozalnym pretekstem, że zarzuty są już nieaktualne, gdyż duet przestępców nie jest już… zatrudniony w KPRM. Ale to były dopiero początki owocnej współpracy Nowogrodzkiej z Plakwicz i Matczukiem. Stali się oni szybko głównymi PR-owcami partii Kaczyńskiego, odpowiedzialnymi za wizerunek PIS-u i zaangażowanymi we wszystkie jego kolejne kampanie wyborcze. I właśnie w czasie kampanii Patryka Jakiego przed wyborami Prezydenta Warszawy (jesienią 2018 r.) wydarzyła się tragedia sprokurowana przez tę parę bezwzględnych kanalii. Wspomnianych przeze mnie przestępstw Plakwicz i Matczuk dopuścili w trakcie kręcenia spotu wyborczego Jakiego. W cały skandal umoczonych było zresztą kilka osób m.in. Michał Lorenc junior (PR-owiec PIS, syn kompozytora), a także Katarzyna Matuszewska, hiena z „kurwizji Info”, która kręciła dwa spoty wyborcze, choć de facto były to spoty mające skompromitować Rafała Trzaskowskiego, a nie wypromować Jakiego. Mniej więcej 1,5 roku temu opisywałem całe to zdarzenie, więc nie ma sensu, bym się teraz powtarzał. A opisywałem je dlatego, bo Plakwicz i Matczuk, od lat uznawani za ludzi Szydłowej, byli w 2020 r. odpowiedzialni za kampanię „główki prącia Prezesa”. Tym z Was, których interesuje historia, jak w „państwie PIS” PIS-owcy mogą wykorzystać starszą, ciężko chorą kobietę do brudnych celów politycznych, przyczynić się do jej śmierci, potem popełnić jeszcze kilka poważnych przestępstw, a mimo to nie tylko nie ponieść żadnych konsekwencji, ale jeszcze na tym bardzo skorzystać, polecam wpisać w Googlach hasło: „Anna Kryńska śmierć, Plakwicz, Jaki”. Dodam jeszcze, że wszyscy odpowiedzialni za realizację tego spotu wiedzieli o złym stanie zdrowia pani Kryńskiej i czekającej ją ciężkiej operacji serca. Ale PIS-owcom, by skompromitować Trzaskowskiego jako polityka PO ze stolicy, potrzebne były w spocie wyborczym łzy i ludzki dramat. Ściągnęli więc na plan filmu o dzikiej reprywatyzacji, kręconego w warszawskiej kamienicy, panią Kryńską, która wcześniej przez kilkadziesiąt lat w niej mieszkała i została z niej eksmitowana. Nietrudno było przewidzieć, że powrót w to miejsce i ponowne roztrząsanie tematu eksmisji będą dla niej bardzo bolesnym przeżyciem. Okazały się na tyle bolesne, że serce starszej, schorowanej kobiety nie wytrzymało… Sami PIS-owcy wiedzieli, że dopuścili się wręcz zbrodni. Jeden z nich skomentował śmierć kobiety krótko: „Cholera, tym razem zdrowo przesadziliśmy…”Spot, w którego nagrywaniu uczestniczyła Anna Kryńska, był jednym z dwóch filmów produkowanych przez Plakwicz, Matczuka i Matuszewską na potrzeby kampanii Jakiego. Ten drugi dotyczył uchodźców, których prawdziwą inwazją na Polskę po ewentualnej wygranej Trzaskowskiego straszono Polaków. Stworzono tak obrzydliwy, antyhumanitarny, rasistowski i szowinistyczny obraz, że wywołał oburzenie nawet wśród polityków Nowogrodzkiej. Biednych uchodźców, uciekających całymi rodzinami przed bombardowaniami i bestialstwem reżimu Asada z ogarniętej wojną domową Syrii, przedstawiono w nim jako terrorystów, zbrodniarzy i barbarzyńców. RPO Adam Bodnar złożył do prokuratury doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa propagowania nienawiści na tle rasowym i religijnym. Oczywiście prokuratura odmówiła ścigania winnych. Jaki był wtedy wiceministrem sprawiedliwości, a Plakwicz i Matczuk – głównymi PR-owcami Nowogrodzkiej, więc decyzja nie mogła być inna. Spot jednak w tak oczywisty sposób łamał obowiązujące prawo, że sąd nie ustąpił i nakazał jednak prokuraturze wszczęcie postępowania. Wszczęła je więc i od razu umorzyła. Tak więc duet Plakwicz-Matczuk nie odpowiadał ani za sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia Anny Kryńskiej, późniejsze niszczenie dowodów przestępstwa (skasowane materiały filmowe) oraz składanie fałszywych zeznań, ani za propagowanie nienawiści w spocie o uchodźcach. Co ciekawe, także w sprawie spotu o uchodźcach Plakwicz namawiała członków ekipy uczestniczących w jego realizacji do zatajania pewnych faktów przed Policją i prokuraturą, co samo w sobie było kolejnym przestępstwem (mataczenie i utrudnianie śledztwa). Po raz ostatni głośno zrobiło się o duecie Plakwicz-Matczuk właśnie w 1. połowie 2020 r. Dopóki na początku roku kampania wyborcza „główki prącia Prezesa” przebiegała zgodnie z planami Nowogrodzkiej, odpowiedzialną za nią była Turczynowicz-Kieryłło. Potem wyszły na jaw kompromitujące ją fakty, a sama kampania kompletnie się załamała. Kaczyński dokonał więc na cito zmian w sztabie wyborczym, wyrzucił gryzącą ludzi na ulicach jego dotychczasową szefową i zagonił do roboty Brudzińskiego oraz Szydłową. Ale mózgiem kampanii zrobił Bielana, którego dzielnie wspierał „Kurwski”. Błyskawicznie również ściągnięto do sztabu właśnie Plakwicz i Matczuka, choć jeszcze nie ucichły echa ich ewidentnych przestępstw popełnionych w trakcie kampanii Jakiego. Na Nowogrodzkiej, panikującej na widok spadających słupków poparcia „główki”, nie robiło to wrażenia. Dwie mendy znów znalazły się w swoim żywiole i stały się odpowiedzialne za marketingową stronę kampanii. Bielan podsunął im temat wiodący prezydenckiej batalii i zaczęły tworzyć kolejne obrzydliwe materiały, tym razem szkalujące osoby LGBT.Ale po sfałszowanej wygranej „główki prącia Prezesa” słuch o nich zaginął. I jakież było moje zaskoczenie, gdy kilka dni temu przeczytałem znów nazwisko Plakwicz i to w kontekście czystek, jakie Sasin zamierza zrobić w PKO BP! Naiwnie sądziłem, że ta menda zerwała całkiem z polityką, prowadzi nadal swoją firmę Solvere i zajmuje się jakąś tam reklamą. A tu proszę… Okazuje się, że od roku jest „szychą” w PZU z dochodami pewnie grubo powyżej 40 tys. zł miesięcznie, bo tyle w PZU zarabiają dyrektorzy departamentów. Jest także członkiem rady nadzorczej spółki Sanok Rubber (dawny Stomil w Sanoku), gdzie wyciąga ok. 10 tys. zł miesięcznie. Matczuk też nie przymiera głodem, bo kasuje podobne pieniądze jako podwładny „Skurw*syna Ch*ja Pierd*lonego Brudnej Pały…” Obajtka w Orlenie. Tak więc PIS, w sposób jak najbardziej prawy i sprawiedliwy, nagrodziło tę parę zwykłych bandziorów świetnymi posadami i wielkimi pieniędzmi. Zamiast żeby działalność Plakwicz i Matczuka zweryfikował prokurator oraz ocenił niezależny sąd, ta suka Plakwicz będzie teraz kontrolować i weryfikować pracowników największego polskiego banku. I na pewno nie będzie sobie zawracać głowy kontrolą jakichś podrzędnych urzędników… Będzie szukać „haków” na ludzi Cepa zajmujących w banku najwyższe stanowiska, na które chrapkę mają przydupasy Sasina i Szydłowej. Bo udział Ziobry (PZU to jego „włości”) oraz beczki zjełczałego łoju z Brzeszcz w tym awansie Plakwicz do PKO BP nie ulega wątpliwości. W każdej operacji, która wymierzona jest w ludzi Cepa, Becia Szydłowa macza swoje grube paluchy.Po dokonaniu czystek i przejęciu pełnej władzy w banku Plakwicz (i pewnie także Matczuk) znów pewnie zostanie rzucona na „front wyborczy”, na którym tyle razy już się świetnie sprawdziła. Na Nowogrodzkiej nikt już nie pamięta o Annie Kryńskiej i obrzydliwym spocie o uchodźcach. Dla Kaczyńskiego i PIS-owców, gdy w grę wchodzi dobro ich partii, władza, pieniądze i bezkarność, jeden trup mniej lub więcej nie robi żadnej różnicy… Po doprowadzeniu do śmierci Prezydenta Adamowicza byli w szoku zaledwie przez kilka dni. Potem doszli do siebie i nadal kontynuują swoją bandycką politykę jątrzenia, oskarżania, siania podejrzeń oraz nienawiści… Jest to jedyna „polityka”, która im wychodzi. Skończyła się era Macierewicza i „religii smoleńskiej”, to ich miejsce zajęli Suski i Pawłowicz. Łukasz Sitek, skurw*syn zatrudniony niegdyś w gdańskim oddziale „kuwizji”, który zasłynął prześladowaniem Prezydenta Gdańska, po wyrokach skazujących w kilku procesach (m.in. na karę więzienia za znieważenie funkcjonariuszy Policji i SOK), został z „kurwizji” wyrzucony. Ale godnie zastępuje go dziś jeszcze większa „kurwizyjna” menda – Miłosz Kłeczek.Możemy więc być pewni, że PIS nie zrezygnuje z kampanijnych usług Plakwicz i Matczuka, choćby nie wiem ile istnień ludzkich mieli oni na sumieniu. Tak samo jak możemy być pewni, że w maratonie wyborczym, jaki będzie nas czekać począwszy od połowy 2023 r., to Bielan i beczka stęchłego łoju z Brzeszcz będą odgrywać wiodące role.https://www.facebook.com/Polityczne-wariacje-109421898220556Wklepcie sobie moją nową stronę do „obserwowanych”, bo gdy znów Nikodem i Awarski będą mieć jednocześnie bany (a przecież to tylko kwestia czasu), moje posty będą się ukazywać wyłącznie na stronie „Polityczne wariacje”. Na stronie, już tradycyjnie, zamieszczam tylko moje „długie” teksty, nic poza tym.Dziękuję za uwagę.I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…Jacek Nikodem vel Jacek Awarski