Zastanawiam się nad potęgą sowieckiej propagandy, zasięgiem agentów wpływu i nad zwykłym, ludzkim strachem, który powoduje skundlenie części Polaków… Sowieci przez swoich agentów wpływu umiejętnie podgrzewają nastroje antyukraińskie. Sieją strach przed użyciem broni atomowej przez Putina, co może spowodować konflikt światowy.
Przypomina się rok 1939, i rozpaczliwa obrona Polski, zaatakowanej z dwóch stron i opuszczonej przez „sojuszników”. Daliśmy radę opór stawiać miesiąc, kosztowało to nas 6 milionów zabitych, połowę kraju i regres cywilizacyjny.
Ukraina wytrzymała pierwszy atak, sojusznicy jej nie opuścili, w tej chwili praktycznie zaczyna przejmować inicjatywę. Nie mogąc pokonać jej zbrojnie sowieci próbują odwrócić od niej przychylność opinii międzynarodowej, i pozbawić dalszej pomocy. Bez niej Ukraina przegra.
Kiedyś sławny człowiek powiedział: „Mieliście do wyboru wojnę lub hańbę. Wybraliście hańbę, wojny i tak nie unikniecie.” Rozumiem strach przed wyparowaniem w ogniu bomby atomowej. Ale nie rozumiem postawy „Dajcie Putinowi to, czego chce”. To nigdy nie działa, szantażysta podnosi stawkę ilekroć uda się mu wymusić jakiekolwiek ustępstwo.
Wojna jest straszna, nie walczą święci. Po obu stronach. Ale tu jedno jest jasne – Rosja to agresor, Ukraina się broni. I należy zmusić agresora do zaniechania zbrodniczego procederu. Im szybciej, tym mniej ofiar.