Oi! Się przywitam. To mój pierwszy wpis tutaj.
Ostatnio oglądałem z naczelną iceberga o latach 90. A ponieważ jestem nieco starszy (millenials, jeszcze nie boomer, hehehe) i coś niecoś jeszcze pamiętam, ogarnęła mnie nostalgia. Potem Verba opublikowała piosenkę o latach 90., Naczelna ją udostępniła i wywiązała się ciekawa dyskusja, która zachęciła mnie do spisania moich przemyśleń.
Pewnie niektórzy mnie za to zlinczują, ale ja naprawdę uważam, że lata 90. były lepsze i wolałbym żyć wtedy niż obecnie. Wiem, że była bieda, chaos i dziki kapitalizm, ale zalety też były… Tutaj odniosę się i do iceberga, i do doświadczeń własnych, i do opowieści krewnych i znajomych królika.
Lata 90 i ich niezapomniany klimat
Wszyscy chyba kojarzymy przaśne reklamy, firmy typu januszex, stare banknoty i pierwsze komórki. Ci, którzy nie pamiętają osobiście, może kojarzą z opowieści rodziców i dziadków, jak np. dzwonili z budki telefonicznej czy robili zakupy w Realu. Był nawet taki dowcip.
Chłopak i dziewczyna klikają na czacie.
– Spotkamy się w realu?
– U nas nie ma Reala, to może w Tesco?
I to jest moim zdaniem kwintesencja jednej z największych zalet lat 90. Ograniczony dostęp do internetu.
Tak, wiem, że fajnie jest móc w każdej chwili sprawdzić dojazd czy wezwać ubera, ale minus jest poważny. Niektórzy oczekują, że człowiek będzie dla nich dostępny 24/7, co jest wkurwiające zwłaszcza przy pracy zdalnej tudzież z zadaniowym czasem pracy.
Wiem, że telefony były wtedy drogie, ale jakoś każdy wiedział, gdzie się znaleźć. A jak nie znało się drogi, to się pytało.
W icebergu o latach 90 poruszono również niezwykle ekscytujący temat, jakim jest… pornografia. Jak grzyby po deszczu wyrastały sex shopy, bary ze striptizem czy widowiska typu peep show. Z jednej strony trochę to trywializowało seks. Z drugiej, mniej było wtedy tabu wokół tej sfery. Chociaż osobiście cieszę się, że zniknęły te powszechne reklamy z gołymi babami, bo to było po prostu niesmaczne.
Lata 90 – trochę mniej kija w dupie
Najbardziej jednak tęsknię, i przeboleć nie mogę, tego ogólnego luzu i rozprężenia, które wtedy panowało. Tak, miało to swoją ciemną stronę w postaci terroryzujących ludność gangów i mafii przy niewydolności policji. Jednak często, popełniając jakieś drobne wykroczenie, dawało się policjantowi w łapę i cześć. Teraz nie, wszędzie te kontrole, kamery, fotoradary. Ludzie też zrobili się legalistyczni do porzygu. Ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy jeździło się na pace, do malucha pakowało się 10 osób, a kierowca mówił, że tak się wyrażę: „lej mi pół”. Ja rozumiem, że bezpieczeństwo i tak dalej, ale czy wtedy było jakoś więcej wypadków? Nie sądzę. Mój osobisty wujek, mieszkający w małym mieście, lata całe nie mógł zrobić prawa jazdy. Zżerał go stres. No to jeździł bocznymi drogami na nielegalu. Wszyscy lokalni policjanci o tym wiedzieli i machali na to ręką. Teraz wujek nie pojedzie nawet po polu, bo nie wolno. Czemu ludzie się tak zmieniają!?
Ten cholerny wirus!
Po pandemii ludzie dostali pierdolca na punkcie przepisów i nie zastanawiali się, jaki sens mają obostrzenia. Po prostu trzeba tak robić i cześć. Moim zdaniem to wszystko była jakaś ściema gówniana. To znaczy, nie zaprzeczam istnieniu wirusa, bo koronawirusy istnieją od dawna. Zrobili jednak wokół tego taką panikę, że ja pierdolę. Mając niewydolność oddechową, dusiłem się w masce. Mieszkając na Mazurach, nie mogłem nawet przejechać się nad jezioro (na początku tego chorego okresu). To autentyk. Wszędzie kurna pilnowali. I mam wrażenie, że od tamtej pory ludziom się coś w mózgach poprzestawiało. Społeczeństwo jest spolaryzowane i jak nie myślisz jak inni to zaraz człowieka zjedzą. Z jednej strony nadal mamy dyskryminację, z drugiej strach cokolwiek powiedzieć, bo zaraz się ktoś obrazi, a politpoprawność czasami jest wręcz absurdalna. Tutaj nie polecam grupy komuna postpiwniczna, mogą człowieka wywalić za polajkowanie czego nie trzeba.
Lata 90 i subkultury
Oi! Dzisiejsze subkultury to gówno i nic w porównaniu do tych z przełomu epok. Sam niestety byłem jeszcze gówniakiem, więc nie mogłem być punkiem w przedszkolu (xD). Słyszałem jednak coś niecoś od starszych znajomych i w chuj zazdroszczę. Teraz znaleźć nazioli do napierdalanki nie jest łatwo i może dobrze, że czas ustawek mnie ominął, bo przynajmniej mam zęby. Niektórzy jednak mówią, że wtedy punk dogorywał.
No i kupowanie kaset, to była bajka! Spiracone bo spiracone, ale klimat tych bazarów i pokątnych handelków jest nie do zapomnienia, w domu, uwierzcie lub nie, nadal mam magnetofon.
Lata 90. jednak trochę chujowe
Oczywiście nie można zapominać, że owe z nostalgią wspominane czasy dla wielu osób były po prostu zabójcze. Bankructwa, bezrobocie, prywatyzacja kończąca się plajtą (polecam przeczytać o wrogim przejęciu FSO przez Daewou i poczytać też wypowiedzi profesora Witoda Kieżunia). Nie było również świadomości odnośnie zdrowia psychicznego i wychowania, dzieciak z dysleksją czy ADHD dostawał pasem po dupie. Wyrosło z tego pokolenie straumatyzowanych dorosłych, którzy boją się być sobą. No i było przyzwolenie na tak zwane końskie zaloty, czyli de facto przemoc i seksualizowanie dziewczynek. Przyznam, że sam to robiłem :/
Tak czy srak ja mimo wszystko za tymi czasami tęsknię. Bo teraz wszystko jest do bólu sformalizowane, zbiurokratyzowane i obwarowane restrykcjami, że aż się rzygać chce. Chcę znowu jeździć na pace, dawać łapówki i załatwiać sprawy na gębę. Słowem, umieścić się poza systemem. Ale tak już się chyba nie da, więc wybaczcie mi boomerskie zgredzenie.