[su_pullquote]Dokładnie było tak: 17 listopada rozmawiałem przez telefon z Piotrem Rachtanem. Powiedziałem: „cholera, chyba trzeba założyć Komitet Obrony Demokracji na wzór KOR-u”. Piotr odpowiedział: „to napisz to”. Wieczorem napisałem manifest i wysłałem do Sławka Popowskiego na Studio Opinii. Ukazał się 18 listopada. Według słów Mateusza Kijowskiego, jakaś kobieta zwróciła się do niego: „zrób z tym coś”. 19 listopada Kijowski założył stronę na FB zamieszczając mój manifest. W tym samym mniej więcej czasie założył też stronę Jarek Marciniak, ale nie została tak masowo zauważona jak strona Kijowskiego. W Wikipedii napisano, że po dwóch dniach było już 30 tys. ludzi. To nie jest prawda. Ile było nikt nie wie, bo przecież jeszcze nie było żadnej organizacji i zapisów. Te słowa „bo w tym KOD-zie już 30 tys. ludzi” pochodzą z mojej rozmowy z Mariuszem Ziomeckim, którą później zacytowałem publicznie. Wypowiedział je Ziomecki dzwoniąc do mnie 20 listopada. 22 listopada wystąpiliśmy obaj, Kijowski i ja w programie Mariusza Ziomeckiego w Polsacie. Tego samego dnia było pierwsze zebranie na Ochocie, na którym było ok. 200 osób.2 grudnia odbyła się pierwsza demonstracja pod TK, całkowicie spontaniczna, nie organizowana przez nikogo. 12 grudnia pierwsza demonstracja pod TK, już jawnie KOD-u.To tyle o chronologii.
Krzysztof Łoziński
[/su_pullquote]
19 października 2015 roku w Studio opinii ukazał się Raport Gęgaczy. Na 180 stronach Krzysztof Łoziński i Piotr Rachtan opisali stan kraju i swoje opinie na ten temat. Jedną z tez było zalecenie utworzenia na wzór KOR-u Komitetu Obrony Demokracji jako ruchu społecznego, który zablokuje autorytarne zapędy nowo wybranej władzy.
Miesiąc potem 19 listopada 2015 Mateusz Kijowski zakłada na Facebooku grupę KOD. Grupa z miejsca dostaje medialne wsparcie koncernu Agora i Gazety Wyborczej. Informacje o powstaniu grupy podaje TVN. 23 listopada w GW ukazuje się wywiad z Kijowskim jako jednym z założycieli KOD. Grupa w tym czasie rośnie jak na drożdżach. Ewenement? Nie, ciśnienie wtedy było już tak duże, że wystarczyła iskra. Stos był dobrze ułożony, wysuszony i podpalony od środka. Jak do tego doszło? Chodzą słuchy, że po przegranych wyborach prezydenckich jakoś w czerwcu 2015 na Czerskiej odbyła się nasiadówka, gdzie rozważano scenariusze przyszłych zdarzeń, w tym coraz bardziej pewną wygraną PiS-u w wyborach parlamentarnych. Pamiętając opór społeczny za czasów pierwszej kaczej RP zebrani doszli do wniosku, że jakiś ruch społecznego oporu musi się narodzić. I postanowili takowy ruch oporu objąć patronatem. Nie było planów kto konkretnie ma ów ruch zaczynać, ale uradzono wesprzeć i przejąć pierwszy sensowny powstający. Jarosław Kurski zapragnął zostać Michnikiem naszych czasów. Niestety, albo czasy sa gorsze, albo materiał na nowego Michnika marny. W każdym razie wybraniec, znany w kręgach Warszawki jako bratanek głównie, słynny z prób działalności społecznej – zakładał stowarzyszenia ojców wyklętych, walczył z antyszczepionkowcami jak Stop NOP etc wydawał się być idealnym kandydatem na figuranta. Łatwym do prowadzenia, i jeszcze łatwiejszym do uwalenia, gdyby zechciał się urwać ze smyczy. Jego problemy z płaceniem alimentów były tajemnicą poliszynela.
W plotki, jakoby Kijowski był również na pasku służb tajnych specjalnie nie wierzę. Kłania się brzytwa Hanlona – nie szukajmy udziwnień tam, gdzie działa ludzka próżność i głupota. Kijowski uwierzył, że będzie nowym Wałęsą. I wiedział, że nasz noblista w trakcie swoich działań nie raz ani dwa skorzystał ze wsparcia finansowego z wielu źródeł. Od początku traktował KOD jako źródło osobistego przychodu. Wtedy jeszcze potencjalne, ale szybko przeszedł do konkretów. Tymczasem wróćmy do gorącej końcówki listopada 2015. Wsparty medialnie przez Agorę KOD rośnie lawinowo w sieci, na 26 listopada w kilkunastu miastach ogłoszono zebrania założycielskie. Najważniejsze było oczywiście warszawskie, organizowane w budynku przy Olesińskiej, gdzie mieściła się również firma antykwaryczna Andrzeja Miszka, pierwszego przewodniczącego i założyciela KOD Mazowsze, najliczniejszej i najprężniejszej grupy ówczesnego KOD. Na prośbę Andrzeja wiozłem na to spotkanie kilkadziesiąt krzeseł składanych i system nagłośnieniowy. Pech chciał, że po drodze walnął mi przewód hamulcowy, i musiałem się niemal czołgać jadąc, przez co zamiast godzinę przed na Olesińskiej stawiłem się równo o osiemnastej, zastając tam spory tłum, na oko około 200 osób. Swoje nagłośnienie rozstawił już Włodek Dębski, więc tylko zorganizowałem wyładowanie i rozstawienie krzeseł i potem chwilkę pokręciłem się po sali, witając znajomych i słuchając rozmów. Pierwsze zdziwienie wzbudził Łoziński perrorujący, jak ważne jest zdobycie i utrzymanie władzy w regionach dla krewnych i znajomych krolika, i omawiający, jak to należy uczynić.
Wreszcie pojawił się oczekiwany Kijowski. Tłumaczył, że on tylko na chwilę, bo ma nagranie w Polsacie. Siedziałem w pierwszym rzędzie, tuż przy stole za którym miejsca zajęli Kijowski, Miszk i Włodek Dębski obsługujący nagłośnienie. Z boku w drzwiach do pakamery stał Jacek Parol, przedstawiony potem przez Miszka jako szef adminów z piekła rodem. Zanim Kijowski wygłosił mowę wstępną za stół zaprosił Łozińskiego. Niezbyt mnie ta mowa zachwyciła, ale została goraco przez salę przyjęta. Wtedy zrobiłem zdjęcie zdobiące ten wpis i z komentarzem „Jest siła” wrzuciłem na fejsa. Kijowski szybko się zwinął, dowodzenie przejął Miszk. Ten zrobił na mnie dobre wrażenie, panował nad salą, potrafił wzbudzać dobre emocje. Szybko ustalilismy że zakładamy region KOD Mazowsze, Andrzej zaproponował, żebyśmy ustalili podgrupy robocze, w których bedziemy potem pracować. z tego co pamiętam, były grupy Prawo, Media, Poligraficzna, Akcje. Tego było więcej, ale zapamiętałem te. I tu nastapił kolejny zonk. Andrzej z tylnej kieszeni spodni wyciągnął karteczkę i odczytał nazwiska przyniesionych w teczce koordynatorów nowo wyłonionych grup… Było to logiczną konsekwencją wczesniejszej gadki Łozińskiego, ale w tym momencie zorientowałem się, że z demokracją ów nowy twór będzie miał niewiele wspólnego.
Zgłosiłem się do grupy „Akcje”. Przyniesionym na karteczce koordynatorem miał być niejaki Bartek Skierkowski. Czekajac na niego w korytarzu, gdzie miał się z nami spotkać wyraziłem opinię, że chyba tę grupę utworzono, żeby nas od akcji powstrzymywać… W końcu się pojawił, stwierdził, że nie ma czasu z nami gadać, grupę na fejsie założy jak będzie miał czas. Ogłosił kolejne spotkanie grupy za trzy dni w jakiejś knajpie i sobie poszedł. Nie spodobał mi się gość, rozbiegane oczka i zachowanie typowego tajniaka. Po jego odejściu zrobiliśmy listę kontaktową grupy, pierwszą stronę udało się skserować w biurze, kolejne nie przeszły ze względu na paranoję dziewczyn obsługujących biuro, musieliśmy przepisywać to sobie ręcznie. Powiedziałem, że w obecnych czasach spotkania w knajpach nie mają sensu, zaproponowałem, że założę tajny dział na forum prowadzonego wóczas przeze mnie portalu ponadpodzialami.pl jako dodatkowy kanał komunikacyjny dla grupy Akcje i wszystkich zaproszę. Rozeszliśmy się, ja jeszcze zostałem pomóc posprzątać i pozbierać krzesła, które przywiozłem i odwieźć musiałem.
Na drugi dzień wyleciałem z grup Mazowieckiego KOD i Akcje. Przez swoje forum dowiedziałem się, że za „podważanie jedynie słusznego kanału komunikacyjnego jakim są oficjalne grupy kodowskie na fejsie” i tak się skończyła moja kariera w KOD-zie, zanim zdążyła się zacząć. Ale nie oznaczało to, że KOD nie miał mi jeszcze w przyszłości próbować szkodzić. Zaczęło się niemal natychmiast. Jeszcze przed wybuchem KOD-u założyłem na fejsie wydarzenie „Spacer w aleii Szucha 3 grudnia 2015”, było spore zainteresowanie. Od Pawła Kasprzaka dowiedziałem się, że Skierkowski atakował na priv zapisanych na to wydarzenie szkalując mnie jako szpiona i zdrajcę. Publicznie obiecałem, że go za to opluję przy pierwszym spotkaniu, ale jakoś szybko zniknął z przestrzeni publicznej i mu się upiekło.