[su_pullquote]Z przyjemnością kibicuję wspomnieniom Maćka. Jego niespodziewanie ujawniony talent literacki, odwaga i bezkompromisowość w dzieleniu się wspomnieniami dają niepowtarzalną możliwość obserwowania ucierania się przekazu historycznego. Nie kwestionuję tego co Maciek zapamiętał, ale siłą rzeczy jego opowieść musi być subiektywna. Nie mniej jednak to co napisze, z racji pierwszeństwa i wartkości opowieści, być może na zawsze zostanie wykładnią fragmentu historii ostatnich 6 lat, bo to niekoniecznie przekaz najwierniejszy, choć niczego nie podważam, ale najpopularniejszy wygrywa w sercach i umysłach ludzi. Wiemy o tym doskonale my – pokolenie Czterech Pancernych i Klossa. Na nic choćby najbardziej pogłębione studia historyczne i wspomnienia rodziców, zawsze pozostanie filtr psa Szarika. Trzymam kciuki za to Maćkowe pisanie. Bardzo jestem ciekaw jaka jego część pozostanie w naszej zbiorowej pamięci. To też fantastyczna szansa do indywidualnego porównywania się z nią i zastanawiania choćby nad problemem wiarygodności dowodów z przesłuchań świadków w procesach sądowych. A może Maciek swoimi wspomnieniami rzuci wyzwanie polemiczne innym którzy się dołączą i pozwolą nam choćby na chwilę oderwać się od parszywej rzeczywistości i uciec w wspomnienia.

Wojtek Król[/su_pullquote]

Z PiS-em napierdalać się zacząłem wczesną wiosną 2004 roku. Do prowadzonej przeze mnie kafejki netowej zaszedł młody człowiek i próbował mnie naciągnąć na podpis na tę jaczejkę. Chwilę pogaworzylim, ale nie dał się przekonać, że Kaczyńscy to zło wcielone. Studiował prawo, i uwierzył, że te wyrazy w nazwie bandy są odzwierciedleniem jej przyszłych działań. Kilka lat później został radnym z ich nadania. I w trakcie kadencji zmienił barwy… Niestety na sytuację w kraju wpływ miałem znikomy. Wcześniej polityką się nie interesowałem aktywnie, ale zawsze śledziłem co się tam dzieje. Kaczyńskich miałem za totalnych oszołomów. Jarka za całokształt, Lecha za wyczyny w trakcie kadencji jako ministra sprawiedliwości. Głównie za spicz o tym, że trzynastolatków należy karać jak dorosłych.

Wybory wygrali, i po dwóch latach wywiesili białą flagę. Przez te dwa lata użerałem się z nimi na ich terenie, internetowym oczywiście. Sklepik z gadżetami na spieprzaj.dziadu.com chodził na moim sofcie, podjazdowe walki toczyły się na opuszczonym przez właściciela forum programu „Co z tą Polską” na WP, jak Lis wyciągnął wtyczkę czas jakiś miałem to towarzystwo na swoim forum, ale gremialnie spieprzyli do salon24.pl Jankego, bo nie dałem im się siodłać jak chcieli. Z tego potem wypączkowały rozmaite blogmedia, w potylice, od rzeczy etc. Z „tuzami” dzisiejszego dziennikarstwa rządowego piłem piwo na urodzinach Salonu24. Pod koniec rządów IV RP niejakiemu Wielguckiemu, znanemu jako Matka Kurka, który po pisiorach jechał jak po łysej kobyle zrobiłem portal kontrowersje.net. I bardzo tego żałuję, bo niedługo potem zmienił front. Na salonie24 wisi nadal kilka lat mojego blogowania, mniej więcej od 2010 przeniosłem się na fejsbooka. Po przegranej PiS-u w 2007 odpuściłem sobie zwalczanie ich licząc na to, że naród raz doświadczywszy dobrodziejstw ich władzy po raz drugi ich do niej nie dopuści. I za późno się obudziłem… Wczesną wiosną 2015-tego jeszcze wydawało się, że Komorowski wygra w cuglach. Chwilę potem sondaże poleciały w dół i nie bardzo można było coś z tym zrobić. Trzeba było wrócić na wirtualny front antypisowski. Takich jak ja było więcej, odnajdowaliśmy się z powrotem, skrzykiwaliśmy na rajdy po pisowskich portalach.

W lipcu miałem krótki romans z powstającą Nowoczesną. Złudzenia rozwiały się pod koniec miesiąca na spotkaniu mokotowskiego koła .N, kiedy koordynator bez owijania w bawełnę oświadczył, ze kontaktu z górą to on w zasadzie nie ma, ale mamy wybrać kandydatów na listę wyborczą. Tylko z jednym zastrzeżeniem – Rysio jedynki zarezerwował dla siebie… Dałem sobie spokój z tą pseudodemokratyczną imprezą. Z perspektywy czasu był to bardzo dobry wybór. Dyskutowałem pod wpisami Kasprzaka, Miszka, Sikory, Miłowa. Po wyborach parlamentarnych Łoziński z Rachtanem opublikowali Raport Gęgaczy, a w nim zasugerowali utworzenie Komitetu Obrony Demokracji na wzór KOR-u. I to był zapalnik, który uruchomił… przemoknięty kapiszon. Ale to wiem dzisiaj, bogatszy o sześć lat doświadczenia ulicznego.

2 thoughts on “Życie na ulicy”
  1. Też zamawiałam gadżety ze spieprzaj-dziadu.com! Nawet miałam gustowną bransoletkę z wymienionym napisem 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *