„Nie będą nam tutaj w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć w Polsce i jak mają być prowadzone polskie sprawy…”.
A niby w jakim języku mają zwracać się Komisja Europejska, Parlament Europejski lub TSUE do rządu jednego z członków UE? W języku polskim?! Czy w Parlamencie Europejskim językiem obowiązującym jest nasz język? Czy na szczytach ONZ, Rady Europy, Rady Europejskiej, NATO lub choćby podczas trwającego spotkania w Davos ktoś posługuje się naszym językiem? Nawet wówczas, gdy rząd PIS-u odpowiada na zarzuty kierowane pod swoim adresem przez instytucje międzynarodowe, też robi to w języku angielskim. Język polski nie obowiązuje bowiem, jako język oficjalny, nigdzie poza granicami naszego kraju.
Gdy Władymir Putin w grudniu zaatakował werbalnie Polskę, a w ślad za nim uczyniły to rosyjskie media, wszyscy spodziewaliśmy się naszej błyskawicznej reakcji na analogicznym, czyli najwyższym szczeblu. Bo takie zasady obowiązują w dyplomacji. Reakcji błyskawicznej, gdyż oskarżenia były wyjątkowo kłamliwe, bezczelne i krzywdzące dla nas, no i odbiły się szerokim echem w całym świecie. Oczekiwaliśmy nadaremnie. Nasz „najwyższy szczebel” zapadł się pod ziemię. A właściwie pod śnieg. Zarył się w białym puchu jak niedźwiedź, którego zmorzył zimowy sen. Rząd PIS-u czekał na reakcję „głowy państwa”, a ta w najlepsze szusowała sobie wtedy na nartach. W efekcie jedyne rzeczywiście słyszalne głosy sprzeciwu popłynęły z Waszyngtonu, Paryża i… Berlina. Dopiero po tygodniu, gdy świat już skonsumował i przyswoił rewelacje, że to my doprowadziliśmy do wybuchu wojny i napadliśmy zdradziecko na ZSRR, „dodatek do nart” był łaskaw zareagować…
Niedźwiedź w końcu obudził się ze snu, złapał za szabelkę i pognał do szarży odwetowej. Ale… Był zaspany, no i w ogóle nie jest zbyt kumaty, więc mu się kierunki kompletnie popieprzyły. A może miały mu się popieprzyć? Może zresztą to był kret lub jenot, a nie żaden niedźwiedź. W każdym razie, zamiast popędzić z tą szabelką w łapce na wrażą Moskwę, poleciał, jak głupi, na sojuszniczą Brukselę… Która nas nie oskarżała ani o udział w wywołaniu II w.ś., ani tym bardziej, o współpracę z Niemcami. Oskarżała natomiast, ale nie nas (!), tylko rząd PIS-u, o łamanie praworządności i unijnego prawa oraz o bolszewizację wymiaru sprawiedliwości. I może dlatego rząd PIS-u nie zawrócił pędzącego na zachód misia/kreta/jenota. Przy okazji tej antyunijnej szarży, trwającej w zasadzie do dziś, po raz kolejny mamy możliwość podziwiać propagandową manipulację PIS-dzielców…
Właściwie już od chwili przejęcia władzy konsekwentnie przedstawiają oni każdą krytykę swoich działań jako atak wymierzony nie w ich rząd, ale w Polskę i Polaków! A już szczególnie, gdy jest to krytyka z zewnątrz. Tak było w czasie wizyt Komisji Weneckiej w 2016 r. i rok później, w czasie pierwszej batalii o niezależne sądy. Klęska rządu Szydłowej „1:27” była przedstawiana albo jako sukces rządu, albo jako nikła porażka, ale już całego naszego kraju i nas wszystkich. To przeciwko Polsce i ogółowi Polaków spiskowały rzekomo rządy 27 państw. Podobnie wyglądała sytuacja w czasie kolejnych klęsk PIS-owskich kandydatów na wysokie stanowiska w Brukseli. To, że Szydłowa jest zwykłą debilką i niedojdą, znającą raptem 10 angielskich słów na krzyż i reprezentującą rząd łamiący konstytucję oraz praworządność, nie miało, zdaniem oczywiście PIS-u, żadnego znaczenia. Wmawiali nam, że dwa razy uwalono jej kandydaturę tylko dlatego, że pochodziła z Polski. I oczywiście znów był to spisek wrogich Polsce sił lewackich, LGBT, Sorosa, masonerii, komuchów, ruskich agentów w PE itd.
W tym przedstawianiu głosów potępiających politykę PIS-u jako bezprecedensowy atak na cały nasz kraj przoduje Zbigniew Ziobro i jego psiarnia: Wójcik, Kaleta i Kanthak. Dlatego, że właśnie ich resort jest wciąż na cenzurowanym i to oni muszą najczęściej tłumaczyć się z faktów ciągłego łamania prawa i konstytucji. Czytałem niedawno wypowiedź Ziobry nt. negatywnego i bardzo stanowczego stanowisko KE i komisarz Very Jourovej w sprawie ustawy kagańcowej. Otóż mój ulubieniec przekonywał, że jest to kolejny przykład traktowania nas niemal jak narodu… drugiego sortu. Stwierdził, że wielokrotnie on sam, w trakcie spotkań z zachodnimi politykami, słyszał z ich strony politowanie, pouczanie, lekceważenie lub protekcyjny ton. Jednym słowem ci zachodni politycy okazywali rzekomo przedstawicielowi polskiego rządu (w więc także polskiego społeczeństwa!) swoją wyższość, arogancję, brak szacunku, może nawet pogardę.
Otóż powiem panu, panie Ziobro, że łżesz pan jak ten ksiądz, co to zgwałcił 13-latkę, a teraz wrzeszczy, że to ona go wykorzystała. Za takie łgarstwa powinno się lać kłamcę w pysk od rana do wieczora, z przerwami tylko na posiłki. Nie brałem wprawdzie udziału w tych spotkaniach (o ile one w ogóle miały miejsce) i nie słyszałem tych lekceważących słów, które rzekomo w ich trakcie padały. Ale znam ludzi Zachodu. I wiem, że takie protekcjonalne lub pogardliwe traktowanie rozmówców nie leży po prostu w ich naturze i jest sprzeczne z wartościami oraz zasadami, którymi ludzie Zachodu się kierują. Nawet gdy rozmawiają z taką kupą łajna jaką jest pan Ziobro. Podobnie jak nie leży w ich naturze i standardach zachowania urządzanie w parlamencie głosowań o 2 w nocy, łamanie własnej konstytucji lub popełnianie przestępstw przez przedstawicieli władzy.
W identyczne, pseudopatriotyczne tony uderza teraz „dodatek do nart”. Obrońca dobrego imienia i honoru Polaków się znalazł… Który zawsze, gdy rzeczywiście trzeba bronić tego naszego honoru, jest na „jakichś nartach”. Znów mówi w liczbie mnogiej „MY”, ale tym razem jego celem nie jest podkreślanie swojego rzekomego majestatu i dostojeństwa. Tylko pokazanie, że wypowiada się w imieniu całego narodu, bo to rzekomo cały nasz naród jest atakowany. Broni i usprawiedliwia powszechnie krytykowaną przez instytucje międzynarodowe bolszewicką, antydemokratyczną i antyunijną politykę PIS-u, ale nam próbuje wmówić, że broni nas samych przed tą złą Unią lub TSUE. Bo przecież jego słowa o „obcych językach” lub „polskich sprawach” nie są kierowane do polityków lub społeczeństw zachodnich. Tylko do milionów tępaków mieszkających tu, w Polsce! To są prostackie i bezczelne próby wzbudzenia u tych tępaków oburzenia postępowaniem Brukseli. No i kolejne pokazanie im, że rząd PIS-u oraz „dodatek do nart”, prowadząc teraz wojnę z Unią, działają w obronie naszych interesów.
Chronologicznie wypowiedź o „obcych językach” była ciut wcześniejsza niż dudowa petarda o „oczyszczaniu naszego domu”. Może te bardzo ostre wystąpienia miały zatuszować totalną kompromitację PIS-owskiej dyplomacji oraz dudowej Kancelarii, czego efektem będzie brak na Forum w Jerozolimie naszego przedstawiciela… Obie te wypowiedzi można wrzucić do jednego worka z naPISem „walczymy z całym światem”. O ile jednak z sędziami PIS rzeczywiście walczy zaciekle i bezkompromisowo, o tyle pretensje o „narzucaniu w obcych językach…” miały już przede wszystkim charakter wyborczy i adresowane były do własnego elektoratu. Oraz do wyborców… Konfederacji, formacji tradycyjnie aż do bólu antyeuropejskiej. Bo to właśnie w wyborcach Konfederacji PIS widzi szanse na rozstrzygnięcie majowych wyborów już w I turze. Bruksela z pewnością usłyszała pohukiwanie i tupanie nóżką „głowy państwa”. Tylko że je olała. Tak jak olewa samą „głowę państwa”. Oni przecież wiedzą doskonale, kto faktycznie rządzi w naszym kraju.
Zastanawia mnie jedno… Kampanie wyborcze rządzą się pewnymi prawami. Generalnie prawie wszystkie przypominają nieco schemat obowiązujący w filmach Hitchcocka. Zaczynają się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie ma nieprzerwanie rosnąć, aż do eksplozji w finale. Tym trzęsieniem ziemi na starcie jest na ogół konwencja rozpoczynająca kampanię. Partia lub kandydat muszą mocno wejść do gry, potem trochę odpuścić, aby w pewnym momencie tempo kampanii zaczęło gwałtownie rosnąć. Otóż zastanawia mnie, co się będzie działo w majowym finale kampanii „dodatku do nart”, skoro już na starcie wywalił salwy z najcięższych dział?
Wow, superb blog structure! How long have you ever been blogging for?
you made blogging glance easy. The full glance of your site is great, as
neatly as the content material! You can see similar here e-commerce