Słowo się rzekło i dziś kolejny powrót do kolejnej przestępczej przeszłości kolejnego PIS-owskiego „kryształu” cuchnącego jak szambo. Dziś o Marku Suskim i „układzie radomskim”.
Nie będę ze szczegółami go opisywać, bo to raczej temat na cały cykl artykułów, a nie jeden post na Fb. Osób podejrzewanych o udział w tym trwającym całe lata złodziejsko-łapówkarskim procederze w Radomiu i jego okolicach było kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset. Łączyło je, poza zamiłowaniem do robienia łatwego szmalu, chciwością, tupetem i całkowitą pogardą dla obowiązującego prawa, także to, że w zasadzie wszystkie albo należały do PIS, albo były bardzo blisko związane z politykami PIS. „Układ radomski”, o którym bardzo głośno zrobiło się w 2013 r., nie zakończył się bynajmniej z chwilą, gdy CBA zorganizowało jedną z największych wówczas swoich operacji. Były podsłuchy zakładane kilkudziesięciu lokalnym politykom, urzędnikom i biznesmenom, byli tajni agenci (m.in. „Fredro” i „Doktor”), którzy przeniknęli do wnętrza tej przestępczej struktury. Była cała góra dowodów potwierdzających popełnienie kilkudziesięciu przestępstw korupcyjnych, głównie przy zawieraniu kontraktów samorządowych z firmami należącymi lub powiązanymi z lokalną szarą eminencją – potentatem budowlanym Romanem Saczywką. Tenże Saczywko miał zwyczaj odpalać „działkę” w wysokości 10% wartości kontraktu politykom PIS i urzędnikom, którzy zapewniali mu wygranie przetargu. A ponieważ chodziło zawsze o kontrakty warte od kilkudziesięciu milionów wzwyż (bo Saczywko pierdołami się nie zajmował), więc i wartość wręczanych łapówek szła w miliony zł.
Firmy budowlane Saczywki z łatwością wygrały przetargi na rozbudowę: fabryki broni „Łucznik”, rozbudowę i modernizację Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej, przebudowę szkoły, budowę centrum kulturalno-artystycznego, centrum medycznego, kompleksu sportowego, hali sportowej. I kilkadziesiąt innych przetargów… Sam Saczywko z dumą podkreślał, że właściwie wszystkie najważniejsze inwestycje w dawnym woj. radomskim prowadziła jego firma RO.SA.-Bud. SA i kilka jej wyspecjalizowanych firm-córek (np. RO.SA.-Inwest). Nie zdarzały się praktycznie sytuacje, by jakaś firma Saczywki stawała do przetargu i tego przetargu nie wygrywała… Co ciekawe, usługi jego firmy wcale nie należały do najtańszych, a jednak urzędnicy odrzucali tańsze oferty konkurencji, mimo że w Polsce właśnie najniższa cena jest na ogół kryterium najważniejszym. Z reguły Saczywko był jednak wcześniej świetnie poinformowany o szczegółach ofert swoich rywali w przetargu. Zdarzało się również, że warunki udziału w przetargu były tak ustalone, by tylko firma Saczywki mogła je spełnić.
Ale nie tylko Saczywka, stały bywalec siedziby PIS w Radomiu i gość honorowy (a często także fundator) wszystkich lokalnych imprez partyjnych, zajmował się korumpowaniem miejskich i samorządowych urzędników. Podobnych, choć dużo mniej znaczących „biznesmenów” było kilku. Z kolei jeśli chodzi o polityków i działaczy PIS, którzy odgrywali w tym całym przestępczym „układzie radomskim” czołowe role, należy wymienić: Krzysztofa Sońtę (b. poseł PIS), Karola Sońtę (b. radny PIS, adwokat), Dariusza Wójcika (radny PIS, wieloletni przewodniczący rady miejskiej) i Igora Marszałkiewicza (były PIS-owski wiceprezydent Radomia). No i dwóch najważniejszych: Prezydenta miasta i posła PIS Andrzeja Kosztowniaka oraz barona PIS w Radomiu Marka Suskiego. I w ten oto sposób doszedłem do drugiego z PIS-owskich „wysokich standardów”.
Suski od wielu lat ma w Radomiu taką pozycję, jaką ten przygłup Jarosław Zieliński ma na Podlasiu, Kuchciński na Podkarpaciu, a Brudziński na Pomorzu. Większość regionalnych „baronów” PIS ma ze swoim Prezesem kilka cech wspólnych. Jedną z nich jest to, że jeśli już gdzieś rządzą, to musi to być władza absolutna. I taką też władzę ma Suski w Radomiu. Można więc między bajki włożyć jego łgarstwa, że nic nie wiedział o trwającym od ok. 2005 r. przestępczym „układzie”. I że nie ingerował w wielkie śledztwo CBA, w wyniku którego w 2016 r. chciano aresztować pierwszych podejrzanych w aferze korupcyjnej w Radomiu. Suski był twórcą i osią korupcyjnych relacji łączących wręczających łapówki biznesmenów z urzędnikami-politycznymi podwładnymi właśnie Suskiego. Sam Kosztowniak i lokalni działacze PIS z Radomia nie mieli aż takiej siły politycznej, by po wygraniu wyborów w 2015 r. ukręcić łeb śledztwu CBA i prokuratury, w które zaangażowanych było kilkunastu funkcjonariuszy i olbrzymie środki. Ale Suski, współzałożyciel PC, stary druh Kaczyńskiego, znający kompromitujące fakty z przeszłości swojego Prezesa (choćby o jego udziale w aferze „Telegrafu”, Fundacji „S” i kulisach działania spółki „Srebrna”), miał taką siłę.
I tę swoją siłę wykorzystał… Operacji CBA o kryptonimie „Pierwszak” ukręcono łeb błyskawicznie, już w 1. połowie 2016 r. Czyli wtedy, kiedy mieli zostać aresztowani właśnie Kosztowniak i Krzysztof Sońta, a kto wie, czy nie także sam Suski. Śledztwo CBA wykazało, że jako łapówki miejscy oraz samorządowi urzędnicy i decydenci przyjmowali głównie gotówkę i nieruchomości. Prezydent Kosztowniak otrzymał dom jednorodzinny o wartości niemal 1,5 mln zł, jego zastępca kupił za bezcen (od syna Saczywki) mieszkanie na luksusowym osiedlu w Radomiu, jeszcze inny PIS-dzielec stał się właścicielem wypasionego Mercedesa. Radny Dariusz Wójcik (zastępca Suskiego w terenowych strukturach PIS) w 2006 r. niemal klepał biedę, był wtedy właścicielem 1 działki. W ciągu następnych 12 lat dorobił się… 21 nieruchomości! I takie przypadki cudownego wzbogacania się radomskich PIS-owców były na porządku dziennym. I wszyscy oni w hierarchii partyjnej podlegali (i nadal podlegają) Suskiemu. To Suski doprowadził ich do koryta i pokazał im, jak z tego koryta mają żreć. A potem twierdził, że nic mu nie wiadomo o jakimś korycie…
W 2016 r. oficera CBA dowodzącego operacją „Pierwszak” PIS-owcy odsunęli od niej i poddali go takim szykanom, że w końcu w ogóle odszedł ze służby. Operację oficjalnie zakończono, dowody przestępstw pewnie poznikały, świadkowie pozmieniali zeznania, bo dostali od Suskiego i jego przydupasów propozycje „nie do odrzucenia”. Albo dopadnie ich natychmiastowa amnezja wsteczna, albo CBA (już to PIS-owskie) zacznie grzebać w ich życiorysach. Albo, jeśli będą się stawiać, to w najlepszym przypadku oni, ich współmałżonkowie lub dzieci stracą z dnia na dzień pracę w firmach podlegających ratuszowi lub samorządowi. Kto by tam chciał zadzierać z nową władzą, skoro PIS, nawet będąc w opozycji, robiło w Radomiu, co tylko chciało. Można się zżymać na ten ich brak odwagi i „poddańczą uległość”, ale z drugiej strony zawsze łatwo jest krytykować innych… Szary obywatel, toczący wojnę z lokalnym układem, na którego czele stoją Prezydent miasta i niemal wszyscy najważniejsi urzędnicy, miejscowy potentat budowlany, prokurator, komendant Policji i biskup, to samobójca…
Wydawało się, że cały „układ radomski” przejdzie do historii jako jeszcze jedna wielka PIS-owska afera, w której wszystko zostało zamiecione pod dywan i nikt z przestępców nie poniósł żadnych konsekwencji. Ale jednak nie do końca tak się stało… Bo o skandalu, w którym umoczeni byli właściwie wszyscy lokalni politycy i działacze PIS, zrobiło się w międzyczasie zbyt głośno. Do 2016 r. szeroko komentowały go jeszcze także publiczne media. A PIS w początkach swoich rządów starało się zachować pozory bycia partią „prawych i sprawiedliwych”, naprawiających i zmieniających Polskę na lepsze po tych 8 latach strasznych rządów PO-PSL. Przykładne ukaranie winnych nie wchodziło w rachubę, bo Kaczyński, tuż po przejęciu władzy w państwie, musiałby powiedzieć Polakom, że oto jeden z czołowych polityków partii i najbliższy jego współpracownik jest zwykłym złodziejem i łapownikiem, a Kosztowniak drugim. Ale to, że śledztwo „uśmiercono” i nie spotkała ich oficjalnie żadna kara nie oznacza, że Kaczyński uwierzył w ich niewinność. Wezwał ich do siebie i zażądał czegoś, o czym do tamtego czasu na Nowogrodzkiej jeszcze nikt nigdy nie słyszał – pisemnego, potwierdzonego notarialnie zapewnienia, że nie mieli nic wspólnego z aferą korupcyjną w Radomiu. Nie bardzo wiem, do czego Prezesowi były potrzebne takie ich pisemne deklaracje. Przecież miał świadomość, że obaj kłamią…
Wszystko więc pozornie rozeszło się po kościach i w Radomiu niewiele się zmieniło. Na pewno nie zmieniła się także przestępcza mentalność Saczywki, Suskiego, Kosztowniaka & Company, ich zachłanność oraz ciąg do koryta… Zamiast sobie odpuścić i nie przeginać już pały z korupcją, oni postąpili na odwrót – rozzuchwalili się jeszcze bardziej. Może było im żal czasu, energii i pieniędzy, jakie przez lata poświęcili na stworzenie tej przestępczej „ośmiornicy” wzajemnych powiązań i interesów. W każdym razie poczuli się jeszcze bardziej bezkarni… Bądź co bądź PIS przejęło już władzę w całym państwie, a ich partyjni koledzy stanęli na czele wszystkich instytucji zajmujących się ściganiem przestępców takich jak oni. Po pewnym czasie Suski został dodatkowo szefem Gabinetu Politycznego Cepa, co zapewniło mu dostęp do informacji i dokumentów, do których do tej pory dostępu nie miał. Żyć nie umierać…
„Układ radomski”, po kilkuletniej przymusowej przerwie, reaktywował więc swoją działalność w niemal identycznym składzie. Znów jego jądrem było biznesowe imperium Romana Saczywki, jego synalka Przemysława oraz kilku „biznesmenów” zaprzyjaźnionych z PIS-em i Saczywką. Znów mieliśmy przeżartego korupcją do szpiku kości Kosztowniaka (i jego lokalnych przydupasów), Wójcika, Sońtę… I czuwającego nad wszystkim Suskiego, wspieranego już przez Wojciecha Skurkiewicza, wiceszefa MON. Ten ostatni zastąpił Kosztowniaka jako etatowy kandydat PIS na urząd Prezydenta Radomia, ale w wyborach w 2018 r. na szczęście poległ. Właściwie jedyne konsekwencje ujawnienia „pierwszego układu radomskiego” poniósł Kosztowniak. Głównie z powodu jego ujawnienia przerżnął wybory w 2014 r. na włodarza miasta. A od Kaczyńskiego usłyszał, że partia już nigdy nie wystawi go w wyborach Prezydenta miasta.
Reaktywowany „układ radomski” mógł działać bez przeszkód tak długo, jak długo PIS będzie rządzić w Polsce. Bo takich lokalnych układów politycy PIS stworzyli w Polsce dziesiątki. Suski i Skurkiewicz trzymaliby rękę na pulsie i z warszawskiej „centrali” doglądaliby wszystkiego jak dobrzy gospodarze, CBA i prokuratura przymykałyby oko na korupcję, a Saczywka, Kosztowniak i ferajna robiliby to, co robili przed 2013 r. Należało tylko jeść małymi łyżeczkami, szczególnie że ich przestępcza reputacja była już powszechnie znana… Ale im już kompletnie odwaliło i postanowili zacząć żreć chochlami. Może chcieli się szybko odkuć za trwający kilka lat okres bezczynności, strachu, niepewności i braku krociowych dochodów.
Suski, Kosztowniak i radomscy PIS-owcy poszli na całość, „na rympał”. W 2018 r. wywołali kolejny wielki skandal, tym raz próbując zmienić trasę budowanej drogi ekspresowej S12, przebiegającej przez 3 województwa i łączącej Lublin z centrum kraju. Mało mi już miejsca zostało, więc będę się streszczać. Przez zupełny przypadek wyszło na jaw, że w jakiś cudowny sposób wariant trasy budzący najmniej kontrowersji, wcześniej planowany i uzgodniony, przebiegający przez nieużytki, został nagle zamieniony na zupełnie inny. Nie byłoby może w tej zmianie nic nadzwyczajnego, gdyby nie kilka hmmm… drobiazgów. Nowa trasa miała już przebiegać także przez tereny zabudowane, co budziło oczywisty sprzeciw mieszkańców. Ale nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejszych wniosków dostarczyła dziennikarzom „Superwizjera” TVN lektura… ksiąg wieczystych dotyczących tamtejszych nieruchomości i działek. Okazało się, że przez przypadek nowa „ekspresówka” ma przebiegać przez osiedle domków jednorodzinnych, będące własnością niejakiego… Romana Saczywki. W dodatku to osiedle było całkowicie chybioną inwestycją, przynoszącą Saczywce wyłącznie straty. Udało mu się bowiem sprzedać tylko pojedyncze domki.
Ale to nie koniec zaskoczeń. Odszkodowania za wywłaszczenie z działek leżących w pobliżu nowego wariantu trasy S12 miały trafić nie tylko do Saczywki, ale także do wielu członków dawnego „układu radomskiego” m.in. do Wójcika (przewodniczącego rady miejskiej), do Krzysztofa Sońty, do siostry Kosztowniaka itd. „To jest tak śmiesznie zrobione, jakby ktoś chciał trafić w pewne ściśle określone działki” komentowali zmianę trasy mieszkańcy okolicznych wsi. Ale czy może to dziwić? Na wybór nowego wariantu trasy największy wpływ miał właśnie nasz stary znajomy Kosztowniak, nie tylko nadal poseł PIS, ale także szef sejmowego zespołu ds. budowy drogi ekspresowej S12…
Przewał ze zmianą trasy S12 był tak chamski i prostacki, a korzyści dla prominentnych radomskich PIS-dzielców tak oczywiste, że znów rozpętała się wielka awantura. Kosztowniak, Suski i „kurwizja” próbowali zrzucić winę na nowe, już nie PIS-owskie władze miasta. Ale chyba nawet na Nowogrodzkiej nikt nie wierzył w te brednie. W PIS miano wszcząć postępowanie dyscyplinarne, tym bardziej, że znów chodziło o przekręty Suskiego i Kosztowniaka czyli recydywistów. Ale go nie wszczęto… Nie uwierzycie, jak wytłumaczył brak postępowania rzecznik partyjnej dyscypliny, ten pijak Karol Karski. Otóż stwierdził on, że nie może z własnej inicjatywy podjąć żadnych czynności w sprawie „układu radomskiego”. W myśl statutu PIS może to zrobić wyłącznie na wniosek właściwego zarządu okręgowego! Problem w tym, że okręgowym pełnomocnikiem PIS w Radomiu jest przecież… Marek Suski. Pełnomocnik Suski musiałby więc donieść na przestępcę Suskiego…
I na koniec. Trzy tygodnie temu Roman Saczywka został jednak tymczasowo aresztowany (wraz z dwójką współpracowników), po 15 latach popełniania przestępstw. Prokuratura Okręgowa w Lublinie postawiła mu aż 15 zarzutów (!) w związku z budową Radomskiego Centrum Sportu. Grozi mu do 10 lat więzienia. Jednak to, że trafił do aresztu, nie oznacza wcale, że w „państwie PIS” zaczęło nagle obowiązywać jakieś prawo. Jeśli w Polsce członek PIS trafia do aresztu lub więzienia, to tylko wtedy, gdy naraził się jakiemuś innemu, wyżej postawionemu członkowi PIS… Może Marek Suski szykuje sobie jakieś miękkie lądowanie w „biznesie”, na wypadek przerżnięcia przez PIS wyborów? Wskutek kolejnych skandali dalsza jego „owocna współpraca” z Saczywką jest raczej niemożliwa. Może więc postanowił poświęcić swojego dotychczasowego wspólnika, by próbować przejąć w przyszłości choć część jego budowlanego imperium…
Dziękuję za uwagę.
I proszę o udostępnianie tego tekstu gdzie się da, komu się da i kiedy się da…
JN v. JA czyli wasz Jacek Nikodem