[su_pullquote]Od zawsze ten sam problem, jak utrzymać grupę, jakie obrać tempo, czy ważniejszy cel czy nie pogubienie ludzi. Obserwowałem to w świecie polityki, ale to co zobaczyłem na ulicy przerosło moje wyobrażenia. Nie zmienia to faktu iż Maciek pisze głównie o sprawach wyraźnych, ciekawych i kontrowersyjnych. Były też codzienny zapał, patriotyzm, wsparcie i wzruszająca solidarność. Były tysiące rozmów, gestów wsparcia, podziękowań za bunt, wspierania się w sprzeciwie, ujawniały się charaktery, u wielu twardniały, rosła niezłomność. To o czym pisze Maciek to były toczące się w tle epizody, wtedy dla większości nieistotne. Dopiero z perspektywy widać erozję, ja jej wtedy nie widziałem, a przynajmniej nie chciałem widzieć.

Wojtek Król[/su_pullquote]

Od początku liderem pikiety KOD PP był Andrzej Miszk. Eks członek pacyfistycznego ruchu Wolność i Pokój, katolik i eks diakon zakonu jezuitów, wydalony z zakonu za dążenie do dekomunizacji tegoż. I prywatny przedsiębiorca, właściciel dużej firmy antykwarystycznej. Postać o niewątpliwie dużej charyzmie. Andrzej nie wydawał rozkazów. On prosił, cicho, grzecznie. I była to prośba, której się nie odmawiało. Jakoś tak się złożyło, że ja, ateista i zdecydowany antyklerykał akceptowałem jego przywództwo. Co już na początku drugiego tygodnia pikiety zaczynało być problemem. Większość pikietowiczów wywodziła się z kręgów lewicowych, czy wręcz lewackich, sporo było również wojujących antyklerykałów. Było również kilkoro tupiących w oczekiwaniu na zwalniający się stołek lidera, i kopiących pod Andrzejem dołki. Wtedy jeszcze za plecami, w twarz wszyscy okazywali mu atencję. Numerem dwa był Heniek Sikora, eks solidarnościowiec, przewodniczπący komitetu zakładowego S w którejś ze śląskich kopalni, były emigrant z antypodów. Również charyzmatyczny, acz charyzmą typowego polityka – szczera twarz, szeroki uśmiech i kłamstwa wypowiadane tak gładko, że nawet wiedząc, że kłamie chciało mu się wierzyć… Przy tym choleryk i człowiek łatwy do zmanipulowania. Jacek Parol – bojowy publicysta, żądny władzy, ale bez ochoty na jakiekolwiek działanie w realu. Z dużym parciem na szkło. Zdecydowany przeciwnik kontynuacji pikiety. Beata Anna Polak – kolejna z założycielek KOD w naszym kręgu, mocno lewicująca, wojująca antyklerykałka. Paweł Kasprzak, nigdy nie pikietujący z nami, ale często odwiedzający pikietę lider przyszłych Obywateli RP. I zachowujący się od początku jak pisklę kukułki. Jego celem było wyeliminowanie konkurencji i przejęcie ich zasobów ludzkich dla wybudowania własnej grupy. Również eks solidarnościowiec, w latach 80 żołnierz Władka Frasyniuka. Te opinie piszę na podstawie dzisiejszej wiedzy i doświadczeń, wtedy ci ludzie byli dla mnie w jakimś mniejszym czy większym stopniu autorytetami, na zakulisowe gierki i knowania czasu nie miałem, zajęty organizowaniem pikiety od strony technicznej i zaopatrzeniowej. Byłem w zasadzie jedynym człowiekiem w grupie (oprócz Arka Szczurka) obytym z techniką i zasadami obozowania w otwartej przestrzeni.

Od początku byłem zwolennikiem zasady, ze jak wychodzi się na ulicę, to nie wolno z niej zejść, nie załatwiwszy tego, po co się na nią wyszło. Było to niezgodne zarówno z przekonaniami KOD-u, jak i jak się okazało wkrótce, większości pikietujących z nami ludzi. Sporo z nich chciało zakończyć pikietę wraz z zejściem z niej partii Razem. Sytuację nieco odmieniło pojawienie się obok pikiety KOD-u. Ale nie na tyle, żeby zmienić trend. Dlatego Andrzej Miszk wpadł na pomysł ogłoszenia głodówki. Miał nadzieję, że to spowoduje kontynuację pikiety i w efekcie zwycięstwo. Wojtek Król przywiózł namiot – dużą legionowską czwórkę z werandą, którą rozstawiliśmy jako namiot głodówkowy. Głodówkę rozpoczął 19 marca. Marek Macner zjechał do rodzinnego Bielska-Białej z córką Karoliną, dwa dni potem wrócili, i bardzo intensywnie naciskali na zwinięcie pikiety. Wspólnie z Jackiem Parolem bez porozumienia z Miszkiem i innymi zmienili nazwę grupy z KOD PP na Ponad Podziałami i ogłosili koniec zarówno KOD PP, jak i pikiety. Oczywiście wcześniej usunęli z grupy, albo poodbierali uprawnienia administratorskie wszystkim osobom powiązanym z Miszkiem i jemu samemu.

Tradycją było robienie zdjęcia grupowego przy zmianie cyfr na banerze.

Zwołaliśmy w trybie pilnym naradę w namiocie głodówkowym. wspólnie z Andrzejem i Heńkiem ustaliliśmy, że reaktywujemy grupę KOD PP i będziemy ją utrzymywać aż do zakończenia głodówki. Technicznie grupę założyłem ja. Zrobiłem wtedy zdjęcie odchodzącego po raz ostatni z pikiety Parola w charakterystycznej czerwonej kurteczce, wrzuciłem na fejsa posta z podpisem „Czerwona kurteczka odchodzi”. Tak zakończył się pewien etap działalności KOD PP, grupa Ponad Podziałami już nigdy realnie na ulicę nie wyszła, kilkakrotnie zmieniła nazwę, i istnieje do dziś. Sam Parol parę razy przy większych demonstracjach się pojawiał, starając się trafić przed obiektywy kamer. Grupa KOD PP do dziś istnieje, choć sam KOD PP przeszedł do historii z końcem głodówki Andrzeja.

Jako głośno formułujący konieczność kontynuowania pikiety aż do zwycięstwa pomijany byłem przez zwolenników zakończenia w ich knowaniach, ba, nawet nie orientowałem się, jak mocno pragną z pikiety zejść. Nie wiedziałem też, że nie wyobrazają sobie opuszczania pikiety pojedynczo i po cichu, ich celem było wywieszenie białej flagi grupowo, a osoby, takie jak ja, pragnące kontynuacji wzbudzały skrytą nienawiść. Z początkiem głodówki Andrzej wycofał się z aktywnego liderowania grupie, nieformalnie przekazując pałeczkę Heńkowi Sikorze. Z wielu względów mu się to należało, ze względów charakterologichcznych to był błąd. Okazało się to wkrótce, Henio był podatny na teorie spiskowe, łatwy do poszczucia na kogoś, zmienny jak chorągiewka. I do gruntu fałszywy… Być może w innej grupie byłby dobrym przywódcą. W tym stadzie wzajemnie się nienawidzących indywidualności się nie sprawdzał. Choć trzeba przyznać, że próbował, poświęcał pikiecie wszystkie siły i mnóstwo czasu.

Jestem człowiekiem czynu, u mnie od pomysłu do działania mijają sekundy. I zwolennikiem odpowiedzialności indywidualnej, co również było powodem do tarć, ponieważ na tym polu KOD PP kontynuował niechlubne tradycje KOD koniecznie chcąc kontrolować co robią członkowie grupy, i dopuszczać tylko zatwierdzone przez naczalstwo działania. „My tak nie robimy” stało się hasłem wiodacym, propozycje bardziej zdecydowanych działań były z miejsca torpedowane. Gdy w czasie jednej z narad stwierdziłem, że machaniem chorągiewkami rewolucji się nie wygrywa, co miało być wstępem do rozmów na temat zintensyfikowania protestu, z miejsca zostałem zrugany od najgorszych jako postponujący starsze koleżanki, które nic więcej niż wspomniane machanie flagami robić nie były w stanie…

Wojtek Król rozmawiając ze mną któregoś dnia stwierdził: Sluchaj, musisz zwolnić, my za tobą nie nadążamy. Coś w tym było.

Od początku twierdziłem, że Kaczyński buduje państwo faszystowskie, stąpa krok w krok śladami Hitlera. Większość pikietujących się z tym nie zgadzała. Próbowano mnie zakrzyczeć, twierdzono, że ani faszyzmu nie ma, ani nie grozi. Efektem tych rozmów były banery „Precz z faszyzmem” zamówione przez Wojtka Kinasiewicza, który z wyciszonego faceta podejrzewanego z początku o agenturalność wyrastał na zdeterminowanego działacza, zostały początkowo zaaprobowane, Henio osobiście jeden z nich wieszał na moim namiocie, którego historię opiszę osobno. I kilka dni potem również osobiście z furią zrywał tenże baner, przekonany w międzyczasie, że żadnego faszyzmu nie ma…

Paweł Kasprzak, przeciwnik stałej pikiety od samego jej początku ukuł narrację, jakoby to Andrzej Miszk szantażował moralnie grupę, zmuszając ją do wspierania jego głodówki. Było to totalną bzdurą, Andrzej nikogo nie zmuszał do pozostania na pikiecie, gotów był też pozostać pod KPRM samotnie, wspierany przez pracowników swojej firmy. Narracja ta jednak weszła i utrwaliła się w grupie. Po kilku dniach do głodującego Andrzeja dołączyła Dagmara Chraplewska-Kołcz. Ze względu na stan zdrowia wytrzymała sześć dni, i musiała pikietę opuścić, ale jej zdjęcie na banerze głodówkowym z cyferką sześć zostało do końca obok zmieniających się cyferek pod podobizną Andrzeja.

Aktywna na grupie i w rodzinnej Warce Jola Ciesielska-Budzianowska zapowiedziała swój przyjazd i udział w głodówce obok Andrzeja. Przyjechała, ale wystarczyły dwie godziny pobytu i rozmów z przeciwnikami głodówki, by z sojuszniczki i kandydatki na kolejną głodującą zrobiła się bardzo zdecydowana przeciwniczka.

One thought on “Zaczynają się schody…”
  1. I see You’re truly a excellent webmaster. This website loading velocity is
    incredible. It seems that you are doing any distinctive trick.
    Furthermore, the contents are masterpiece.
    you have performed a excellent activity on this matter!
    Similar here: zakupy online and also here:
    Bezpieczne zakupy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *