Po scysji na ławeczkach atmosfera w grupie zrobiła się mocno napięta. Szeptanie po kątach, milknące, ilekroć zbliżał się ktoś spoza spiskowiczów, jawne torpedowanie pomysłów innych grupek zdominowały pikietę. Czwartkowe tradycyjne narady KOD PP przeradzały się w kłótnie. Grupie KOMPAS zaproponowałem, żeby wykonali i dostarczyli swój baner, który zawiśnie na pikiecie jak banery innych grup nas wspierających. Baner dotarł i został powieszony. Początkowo nie wzbudzał emocji, zawierał treść „Pokonamy PiSlamistan po raz wtóry – KOMPAS GROUP”.
Zgłoszony i zarejestrowany został komitet zbiórkowy KOD PP.
Z góry zapowiadałem, że ani do komitetu, ani do stowarzyszenia ze względu na swoją przeszłość nie wstąpię. W skład komitetu weszli Heniek Sikora, Beata Sytkowska i Marysia Kobus. Marysia jako księgowa miała również prowadzić buchalterię komitetu. Z dużego plastikowego przezroczystego pojemnika zrobiłem skarbonkę, wydrukowałem i zalaminowałem kartkę z celem i numerem zarejestrowanej zbiórki publicznej i wystawiłem na stoliku przed namiotem. Wyłożylismy na nim również nasze ulotki i przypinki z logo KOD PP oraz JEBAĆ PiS pisane cyrylicą. Pierwsze przypinki fundował Andrzej Brzozowski, potem już je zamawialiśmy sami przez komitet zbiórkowy. Skarbonki do zbiórek ulicznych pożyczyła nam Kinga Kamińska z zasobów fundacji Chustka, której prezesowała. Pracowała w IPN, miała piękną przeszłość opozycyjną z czasów PRL. I była jedną z najbardziej toksycznych osób na pikiecie…
Ze względu na sytuację po naradzie na grupie admińskiej ORD zdecydowaliśmy, że pora zaznaczyć swoją obecność i odrębność na pikiecie.
Piotr zaprojektował, a ja zamówiłem dwa banery z logo ORD. Firma pierwsze dwa wydrukowała bez adresu strony www ORD, uznali reklamację i dostarczyli kolejne dwa już poprawne. W sumie mieliśmy cztery. Jeden z nich powiesiłem na froncie namiotu zasponsorowanego przez grupę KOMPAS. Nie podobało się to innym, ale miałem to gdzieś. Dzień, czy dwa później przyszły zamówione przez Wojtka banery „Precz z faszyzmem!”. Heniek Sikora zapytał mnie, czy pozwolę zamienić baner ORD na namiocie na ten wojtkowy. Pozwoliłem, Heniek osobiście wieszał. Baner ORD powiesiłem pod banerem grupy KOMPAS zaraz za namiotem.
KOD w ramach „wsparcia” dla głodującego Andrzeja
zorganizował imprezę pt Bon Żur, i częstował żurkiem. Była niedziela kwietniowa, piękna pogoda, przyszło ze dwa tysiące ludzi. Pierwszy zgrzyt nastąpił, gdy straż porządkowa KOD wygradzając taśmami miejsce swojego zgromadzenia objęła nimi również krańcowy namiot naszej pikiety z głośnikiem systemu nagłośnieniowego. Na zwróconą uwagę stwierdzili, że tak im kazała policja. Przyjąłem do wiadomości. Do naszego stoiska z ulotkami i przypinkami ustawiła się długa kolejka, w skarbonce przybywało. Wypełniały się skarbonki dziewczyn kwestujących wśród przechodniów. KOD odpalił swoje nagłośnienie, nie przeszkadzałem. Do czasu, aż usłyszałem, że KOD-erzy mają z daleka omijać nielegalne skarbonki oszustów i zdrajców z KOD PP, i wrzucać do jedynie słusznych skarbonek KOD.
Odpaliłem swoje nagłośnienie
i dałem komunikat, że KOD PP ma legalnie zarejestrowaną zbiórkę publiczną, i może zbierać pieniądze na terenie całego kraju, nie tylko przed swoją pikietą. I nagle mój głośnik zamilkł. Poszedłem tam, mimo protestów straży KOD wszedłem i podpiąłem wyrwany z głośnika kabel. Odchodząc obiecałem, że jak ten sabotaż się powtórzy wybiję zęby pierwszemu z brzegu strażnikowi. Kilkanaście minut potem dostałem telefon z wezwaniem mnie do samochodu, stojącego na parkingu przy Bagateli. Mój Citroen C15 obsługiwał pikietę i miał od środka w oknach kartki A4 z wydrukowanym numerem telefonu i tekstem „Zaopatrzenie pikiety KOD PP pod KPRM”.
Udałem się tam,
na miejscu zastałem patrol saperski i sapera ubierającego się w strój antywybuchowy. Ktoś zadzwonił, że w moim samochodzie jest bomba… Wtedy jeszcze nie skojarzyłem, ale jak sytuacja się powtórzyła jeszcze parę razy po scysjach z KOD na następnych imprezach, przeszukujący moją brykę major mi powiedział, żebym podziękował za to kolegom z KOD… Może bym mu nie uwierzył, ale nie zdarzyło się to nigdy przedtem, ani potem w sytuacji bez związku z kolejną awanturą z KOD.
Usiadłem na ławeczce przed namiotem,
gadałem z gośćmi z grupy KOMPAS, w tym z nie żyjącą już Ulą Herdyńską z Zamościa, gdy zamieszanie za plecami kazało mi się obrócić. Heniek Sikora z błyskiem furii w oczach zrywał baner „Precz z faszyzmem!”. Potem dowiedziałem się, że to był wynik komentarzy przechodzących koderów oraz reakcji na nie części pikietowiczów. Na tym się nie skończyło, Heniek wylgarnie nakazał mi zdjęcie również baneru grupy KOMPAS, ze względu na rzekome skojarzenie z antyislamizmem. Napierdalaliśmy się o to słownie dość ostro, aż Arek Szczurek przekonał mnie bym ten baner przeniósł na kraniec pikiety. Od tej pory Heniek skoncentrował się na „wypaleniu tego bandyty i kryminalisty z życia publicznego i pikiety”.
Wróciłem z jakichś zakupów,
i dowiaduję się, że mój komputer się spalił w jakimś przepięciu. Komitet zbiórkowy zlecił mi zakup jakiegoś taniego komputera na pikietę. Za 400 zł kupiłem poleasingowego Della bez dysku twardego, z szuflady wyjąłem swój stary dysk 160 GB, i oprogramowałem komputer linuxem. Niedługo potem zorientowałem się, że mój tablet pozostawiony na pikiecie w roli routera udostępniającego internet ma potrzaskany ekran. Winnych nie było… Z komputera korzystali wszyscy. Któregoś dnia na pulpicie zobaczyłem zapisany plik tekstowy, w którym Heniek płodził paszkwila na mnie, kierowanego do reszty grupy. W jednej z pierwszych wersji był tam zapis, że Bajkowski ma w trybie natychmiastowym opuścić pikietę, ale pozostawić na niej cały sprzęt i ma się zobowiązać do serwisowania go w razie potrzeby…
Andrzej Miszk go z tym pogonił,
więc w kolejnych wersjach ten zapis zniknął. Scysje z Heńkiem stały się nagminne. Koledzy próbowali mediować, w namiocie głodówkowym odbyła się rozmowa pojednawcza, podaliśmy sobie z Heniem ręce, obiecując wieczny pokój… Wieczorem siadam do komputera, a tam jak byk otwarta skrzynka pocztowa Heńka na onecie. Otwarta na korespondencji z Beatą Anną Polak. Konkretnie na zapewnieniu, że mnie Henio z pikiety w góra dwa tygodnie wypali. A pojednanie było dla picu…
W przeddzień zakończenia głodówki Andrzeja
ponownie zawołano mnie na rozmowę w namiocie głodówkowym. Henio oświadczył mi, że mam mu wydać kluczyki od grupy KOD PP i KORD, bo oni to chcą dalej robić, ale beze mnie. Wydanie kluczyków oznaczało de facto oddanie mu mojego konta prywatnego na fejsie, więc kazałem mu się bujać. Ze względu na uroczystość zakończenia głodówki ustalono zebranie w tej sprawie w knajpce na Wspólnej następnego dnia. Podobno Henio Andrzejowi się żalił, że chyba musi wynająć ochronę, bo Bajkowski może wszystkim spuścić wpierdol. Przecenił moje możliwości, nie starczyło by mi sił, żeby pobić kilkadziesiąt osób…
Zapraszam na mojego fejsa